Chyba to jest po prostu metoda: zmęczyć wszystkich tymi samymi kłótniami, wykazać bezsensowność sporów, bo przecież nam (władzy obecnej) chodzi nie o jakiś głupi Trybunał lecz o 500 złotych na jednego bobaska, o inny wiek emerytalny i o szczęśliwość ogólną. Oczywiście, w czasie walki z opozycją, można obietnic socjalnych nie realizować. Bo przecież oni (ten wstrętny Petru!) nam przeszkadzają. A gdy już pan prezes cel osiągnie, władza będzie pełna, opozycja zmiażdżona, to pozostanie okopać się na stanowiskach. Zmienić konstytucję, trybunały, rzeczników, a nawet ordynację. Tak by była (ordynacja) absolutnie demokratyczna. To znaczy wygrać wybory, wedle niej, mogliby wszyscy, pod warunkiem, że byliby z partii przewodniej. Innych do więzienia, do kamieniołomów. Już tam dyżurny, sejmowy, prokurator znajdzie odpowiedni paragraf! A jak prokurator będzie miał kłopoty, to minister (wiemy który….) mu pomoże. Bo jak wiadomo nie ma niewinnych. Są tylko źle przesłuchani.
Chyba w takiej sytuacji nudzie się poddawać nie należy. Bo za chwileczkę rzeczywiście znajdziemy się w jakimś Mińsku czy Moskwie. Lech Wałęsa już powiedział: REFERENDUM. Tak, zbierzmy podpisy i odwołajmy ten parlament! A jeśli Trybunał Konstytucyjny (już ten, w nowym, pobłogosławionym przez prezesa, składzie) ogłosi nieważność naszych działań to się nie przejmujmy. Przecież całkiem niedawno poplecznicy prezesa utwierdzali nas w przekonaniu, że kudy tam przepisom do woli ludu. A więc hajda! Na Belweder, na Wiejską, a może i nawet na Nowogrodzką.
Krzysztof Szczepanik
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz