Ogólnopolskie stowarzyszenie "Otwarte Klatki" od dłuższego czasu walczy o zakaz handlu zwierzętami, które zabija się po to, by z ich futer wykonać drogie płaszcze, czy też futra. Podczas licznych akcji, organizacji udało się zebrać niemal 102 tysiące złotych, które posłużyły do stworzenia dużej kampanii propagującej wprowadzenie zakazu zabijania zwierząt futerkowych.
W sobotę pod olsztyńskim ratuszem odbyła się akcja popierającą projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który zakłada całkowity zakaz hodowli zwierząt futerkowych.
- Jesteśmy tutaj aby pokazać wielkie wsparcie i zbierać podpisy pod petycją z apelacją do posłów - mówi portalowi Olsztyn.com.pl Karolina Centkowska ze stowarzyszenia "Otwarte Klatki".
I dodaje: - Jak już pokazały przykłady, w Holandii, czy też w Czechach, gdzie istnieje już zakaz hodowli, nie wpłynęło to negatywnie, jak mogło się wydawać, na gospodarkę. Dość często pracownicy takich ferm to imigranci, którzy zarabiają bardzo słabe pieniądze i są traktowani w zły sposób, więc nie jest to wielki rozwój dla polskiej gospodarki. Fermy stanowią również wielki problem dla osób mieszkających w okolicy, ponieważ z takiej fermy roznosi się olbrzymi fetor, krążą muchy ze względu na to, że resztki zwierząt są składane za fermą, więc jest to generalnie proces, który szkodzi bardzo środowisku.
Wątplitwości stowarzyszenia wzbudza także sposób w jakich trzymane są zwierzęta. Niemal w każdym przypadku są to małe, zamknięte klatki.
- Spósób w jaki trzymane są zwierzęta nie sprzyja ich potrzebom behawioralnym - mówi Centkowska. - Zapadają one na ciężkie choroby takie jak np. stereotypia, czyli ze względu na małą ilość miejsca krążą w kółko szukając sposobu na poruszanie się. Ze względu, że są trzymane w bardzo małych klatkach doznają także okaleczeń fizycznych dlatego też nie jest prawdą, że futro jest ładne dlatego zwierzęta muszą być trzymane w dobrych warunkach.
- Powoli cała Europa skłania się ku temu, żeby pozbyć się tego przemysłu, bo zaczynają dochodzić do wniosku, że to ma więcej negatywnych stron, niż faktycznego powodowania wzrostu PKB danego kraju - mówi z kolei Marcin Ślęk ze stowarzyszenia "Czyste Środowisko".
Podobne inicjatywy odbywają się dziś w kilku miastach Polski.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz