Olsztyn rozpoczął pilotażową akcję, mającą podnieść bezpieczeństwo pieszych. Na chodnikach w rejonie przejść malowane są piktogramy z hasłem „smart stop”. Mają przypominać o nieużywaniu urządzeń elektronicznych podczas przechodzenia przez jezdnię.
Olsztyńskie piktogramy powstają z wykorzystaniem fosforyzującej farby. Dzięki temu mają być widoczne również po zachodzie słońca. Za technologią stoi naukowiec z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
- Tego typu farby są stosowane wewnątrz pomieszczeń - wyjaśnia prof. Piotr Zapotoczny z katedry Inżynierii Systemów Wydział Nauk Technicznych UWM. - My dostosowaliśmy je do użycia zewnętrznego. Mają przetrwać zarówno temperatury o dużej rozpiętości, jak i trudne warunki atmosferyczne.
Piktogramy na razie pojawiły się przy dwóch przejściach: w pobliżu I Liceum Ogólnokształcącego przed przejściem przez ul. Mickiewicza oraz na ul. Zientary-Malewskiej w pobliżu tunelu pod torami kolejowymi. Jak jednak zapowiada Miejski Inżynier Ruchu, Jakub Kwiatkowski, jeśli malunki dobrze poradzą sobie z zimowymi warunkami, wiosną będą powstawać w kolejnych miejscach.
Jak podało Radio Olsztyn koszt oznakowania jednego przejścia to 600 zł. Rozwiązanie zachwala prezydent Olsztyna, Robert Szewczyk. - Każde działanie, które może przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa jest bardzo ważne – mówi.
Przekonania włodarza Olsztyna nie podziela dziennikarz Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl, który od lat zajmuje się bezpieczeństwem w ruchu drogowym.
- Dopóki prości ludzie będą uznawali, że napis "odłóż telefon i żyj" na chodniku coś zdziała, dopóty cyniczni (ale i też prości przecież) samorządowcy będą im to malować zamiast rzeczywistych działań. Edukować społeczeństwo. To jest ważne
- napisał 6 listopada br. na platformie X.
Skąd taki sceptycyzm, jeśli chodzi o skuteczność piktogramów? W szerokim artykule z 2021 roku Zboralski przekonuje, że to przede wszystkim nierozważni kierowcy są powodem wypadków w rejonie przejść dla pieszych, a nie osoby wpatrzone w smartfony.
Dziennikarz powołuje się na opracowanie Instytutu Transportu Samochodowego. Chodzi o “Badanie zachowań pieszych i relacji pieszy-kierowca wrzesień – grudzień 2018 r.” zamówione przez ministerstwo infrastruktury.
Wynika z niego, że w miastach i małych miejscowościach, aż 85 proc. kierowców dojeżdżających do przejścia dla pieszych przekraczało dopuszczalną prędkość. Poza miastami, takich kierowców było 90 procent.
Badanie rozprawiło się też z obiegową opinią, że piesi regularnie przechodzą przez jezdnię, wpatrując się w telefon. Według opracowania takich osób było zaledwie 5 procent.
Zboralski malowanie chodników nazywa "działaniami pozorowanymi". Realną poprawę miałoby przynieść przebudowywanie przejść na bezpieczniejsze, a za nim do tego dojdzie "dociśnięcie kierowców przekraczających prędkość".
Komentarze (6)
Dodaj swój komentarz