Temat olsztyńskich drzew poruszany był w ostatnim czasie w mediach kilkakrotnie, jednakże brak podjęcia przez władze miasta działań w kierunku poprawy ich stanu skłoniły mnie do napisania niniejszego listu. Skierowany jest on zarówno do osób najbardziej odpowiedzialnych za wygląd Olsztyna, czyli do jego władz, ale także do mediów, które mają niemały wpływ na podejmowane decyzje. Mam nadzieję, że słowa te skłonią do refleksji, a także spowodują ponowne podjęcie tematu.
Z roku na rok w Olsztynie ubywa drzew. Oczywiście ich wycinanie jest nieraz w pełni uzasadnione, zarówno potrzebami inwestycyjnymi, sanitarnymi, czy też względami bezpieczeństwa. Nie zmienia to faktu, że drzew w mieście tylko ubywa. Najgorsza sytuacja jest przy tym w Śródmieściu, którego ulice niegdyś stanowiły zielone aleje, a dziś zamienione są w betonową przestrzeń, z gdzieniegdzie rosnącym samotnym drzewem. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że od dziesięcioleci w Olsztynie drzewa tylko cięto, nie dając niczego w zamian. Tak jest niestety i teraz. Za całkowicie niewystarczające należy bowiem uznać nawet zapewnienia, że na miejsce każdego wyciętego drzewa dokona się nasadzeń przynajmniej dwóch nowych w najbliższej okolicy. Jest to oczywiście krok w dobrym kierunku (szkoda, że podjęty tak późno), ale biorąc pod uwagę, że nie wszystkie nasadzenia się przyjmują, takie działania będą służyć wyłącznie utrzymaniu stanu obecnego, a ten, jest już niestety niewystarczający.
O Olsztynie mówi się nieraz, że jest zielonym miastem. Jest to jednak prawda tylko w niewielkiej części, gdyż owszem, mamy w granicach administracyjnych Las Miejski i sporo jezior, które także otoczone są wiankiem drzew. Jeżeli jednak spojrzymy już na tkankę samego miasta i na jego ulice, szczególnie w Śródmieściu, to raczej możemy powiedzieć, że Olsztyn jest miastem betonu i polbruku. Przykłady można mnożyć, poczynając od centralnej arterii śródmieścia - al. Piłsudskiego, przy której od ratusza, do skrzyżowaniu z ul. Dworcową nie rośnie bodaj żadne drzewo. Na całej, długiej ul. Partyzantów drzew zostało zaledwie kilkanaście, podobnie na ul. Kościuszki, gdzie zachowały się one jedynie w części koło dworca i pomiędzy skrzyżowaniem z ul. Żołnierską i z ul. Pstrowskiego, a na całej centralnej część została ona z drzew ogołocona. Tak sami jest na ul. Dworcowej, czy Limanowskiego nie mówiąc już o ulicach poza Śródmieściem (Wyszyńskiego, Armii Krajowej, Warszawska, Sybiraków itd.). Konkretne przykłady można mnożyć tworząc litanię niemal wszystkich olsztyńskich ulic, gdyż nawet ostatnia z zachowanych zielonych alei - ul. Reymonta jest w części przy skrzyżowaniu z ul. Zientary-Malewskiej niemal całkowicie wyszczerbiona. Taki stan rzeczy wynika z tego, że przez ostatnie dziesięciolecia nikt w Olsztynie nie myślał w kategoriach dokonywania nowych nasadzeń, szczególnie w centralnej części miasta. Zapewne dlatego, że drzew było zawsze dużo. "Było", bo doszliśmy do momentu, w którym zielone olsztyńskie śródmieście zostało tylko na zdjęciach. Niestety, nie zmieniło się nastawienie władz do drzew, które często podnoszą argumenty, że obecnie nasadzeń przy ulicach się już po prostu nie dokonuje. Nie wiem jednak, na czym opierają takie twierdzenia, które na Platformie Konsultacji były bronione z uporem godnym lepszej sprawy przez rzecznika MZDiM, gdyż wystarczy rozejrzeć się po innych miastach, żeby się przekonać, że obecne trendy są skrajnie odmienne. Drzewa sadzi się wszędzie, gdzie się tylko da! Wystarczy bowiem wspomnieć, że drzewa oczyszczają powietrze, dają cień zapobiegając nagrzewaniu się betonu latem, tłumią hałas i po prostu cieszą oko. Ulice, przy których są posadzone wyglądają dostojniej, zachęcając do poruszania się po nich pieszo, co z kolei przyczynia się do lepszego prosperowania zlokalizowanych przy nich sklepów i usług. Jednym słowem, same korzyści, o których można pisać w nieskończoność i w innych miastach to wiedzą. Żeby się o tym przekonać nie trzeba przy tym wyjeżdżać zagranicę, np. do Niemiec, czy Holandii, ale wystarczy bywać w innych polskich miastach i to zarówno dużych, jak i małych. W Krakowie, młode drzewa sadzi się w centrum nawet na ulicach węższych od naszej Mazurskiej, czy Warmińskiej. Prawdziwa zielona rewolucja odbywa się jednak w centrum Warszawy. Jadąc al. Jana Pawła II zauważymy nie tyle nawet dziesiątki, co setki młodych drzew posadzonych przy samej ulicy. Na ul. Emilii Plater zasadzono natomiast kilkadziesiąt brzóz w pasie między jezdniami. Jak na tym tle wygląda Olsztyn? Nieciekawie. Sadzenie drzew w pasach drogowych jest podobno niemożliwe, a pasy między jezdniami zarezerwowane są dla polbruku. Dlaczego tak jest? Ktoś może powiedzieć "gdzie Rzym, a gdzie Krym" i gdzie nam porównywać Olsztyn do stolicy, zarówno dawnej, jak i obecnej. W takim razie, dlaczego nawet w niedalekim i mniejszym Olsztynku udało się obsadzić drzewami między innymi ul. Behringa i Rynek i to w bezpośrednim sąsiedztwie jezdni?! Powyższe pokazuje, że wbrew twierdzeniom wyssanym z palca, lub wziętych z podręczników dla drogowców z czasów głębokiego socrealizmu, drzewa się po prostu sadzi w miastach i to zarówno w parkach, jak też przy samej jezdni! Przykłady dużych miast (Kraków, Warszawa, także Wrocław, czy Gdynia) pokazują przy tym, że wbrew niektórym komentarzom, ochrona miejskich drzew i popieranie ich rozwoju nie jest domeną "ekoterrorystów" sabotujących inwestycje. Wręcz przeciwnie, duże szybko rozwijające się miasta zwracają na to szczególną uwagę i nasadzenia są integralną, nierozerwalną częścią każdej inwestycji, a także stanowią inwestycje same w sobie. Bo sadzenie drzew się po prostu opłaca! Żeby się o tym przekonać naocznie nie trzeba daleko jechać.
Skąd zatem bierze się w Olsztynie przekonanie o tym, że zasadzenie drzewa w mieście to albo rzecz niemożliwa, albo sprzeczna z obecnymi trendami rozwoju miast? Rozumiem, że nieraz mogą pojawić się problemy w związku z kolizją nowych drzew z infrastrukturą umieszczoną pod ziemią, ale przecież w innych miastach się udaje to pogodzić, więc czemu nie w Olsztynie, który dodatkowo, w przeciwieństwie do Warszawy, Krakowa czy Olsztynka jest "miastem ogrodem"?! Jeżeli zatem szybko rozwijająca się i pełna nowych inwestycji Warszawa z taką pieczołowitością dba o rozwój zieleni, dlaczego nie dzieje się tak w Olsztynie? Dlaczego u nas położone pod ziemią kable mają decydować o wyglądzie całego miasta, skoro powinno być odwrotnie! To układ infrastruktury schowanej pod ziemią powinien być dostosowany do tego, z czym każdego dnia obcują mieszkańcy. Skoro w Warszawie, Krakowie i Olsztynku się to udaje, czemu nie w Olsztynie, w którym tyle ulic aż prosi się o to, żeby posadzić przy nich drzewa! O ile lepiej wyglądałaby al. Piłsudskiego, gdyby otoczona była szpalerem zielonych drzew. Spacer w kierunku nowobudowanego basenu stałby się przyjemnością. Podobnie z innymi ulicami, przy których nieliczne samotne drzewa przypominają o dawnym wyglądzie.
Na Platformie Konsultacji zadałem niegdyś pytanie, czy władze miasta, w szczególności MZDiM i ZZM nie widzą potrzeby wprowadzenia spójnego planu odtwarzania nasadzeń w ramach wykonywanych remontów chodników lub jako samodzielnych działań. Po długim oczekiwaniu uzyskałem odpowiedź, w której przytoczono mi przepisy tyczące się... wycinki drzew. To bardzo dobitnie obrazuje sposób myślenia o olsztyńskiej zieleni, skoro na pytanie o sadzenie otrzymuje się odpowiedź odnośnie wycinki.
Bardzo zatem proszę o refleksję nad powyższym i nad tym, jakie miasto mamy zamiar widzieć za 10, 15 lat? Ja życzyłbym sobie, aby było to prawdziwie nowoczesne, a zarazem prawdziwie zielone. Da się to połączyć, o czym świadczy choćby przykład warszawskiego śródmieścia (nie mówiąc o miastach Zachodniej Europy). Do tego potrzebna jest jednak spójna polityka. To Państwo, jako miejscy włodarze są za tą politykę odpowiedzialni i mam nadzieję, że wezmą to sobie Państwo do serca. Liczę także, że media zwrócą uwagę na ten problem. Bo stan zieleni w Olsztynie urósł już do rangi problemu o czym bez trudu można się przekonać odwiedzając inne miasta. Trzymanie się twierdzenia, że Olsztyn jest zielonym miastem już dawno stało się mitem.
- Jakub
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz