Data dodania: 2008-03-20 23:10
Olsztyńska uczelnia jest bardzo rodzinna
Na wielu katedrach olsztyńskiego uniwersytetu mężowie są zwierzchnikami żon, żony szefują mężom, a rodzice - dzieciom. - Nikt o tym głośno nie mówi, ale na zachodnich uczelniach to niedopuszczalne - mówią inni naukowcy
Od jednego z pracowników uczelni dostaliśmy niedawno list. Czytelnik poprosił nas o nagłośnienie i napiętnowanie procederu, jaki jego zdaniem ma miejsce na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. - Chodzi o zatrudnianie przez szefów swoich krewnych w tych samych uczelnianych jednostkach, np. kierownik katedry zatrudnia swojego syna bądź córkę, synową lub zięcia - tłumaczył. - Wobec krewnego trudno być obiektywnym szefem, wymagać tyle samo, co od innych. Taki krewny ma dużo większy dostęp do informacji i korzyści z tym związanych.
Rodzinne katedry
Rodziny pracują w katedrze biochemii i biotechnologii zwierząt (kierownik katedry prof. Jerzy Strzeżek zatrudnia swojego syna), botaniki i ochrony przyrody (kierownikowi katedry prof. Czesławowi Hołdyńskiemu podlega jego żona), fizjologii zwierząt (u szefowej katedry prof. Jadwigi Przały pracuje jej zięć), ekonomiki nieruchomości (u prof. Teresy Łaguny, szefowej katedry pracuje jej syn), geodezji satelitarnej i nawigacji (kierownikowi katedry prof. Stanisławowi Oszczakowi podlega syn), gospodarki nieruchomościami i rozwoju regionalnego (z szefową katedry prof. Sabiną Źróbek pracuje mąż), inżynierii i aparatury procesowej oraz gospodarki energią (z dr hab. inż. Lidią Zander jako szefową katedry pracuje mąż), biochemii żywności (kierownik katedry prof. dr hab. Jerzy Dziuba pracuje ze swoją żoną), w zespole profilaktyki weterynaryjnej i higieny pasz na wydziale medycyny weterynaryjnej (u szefa zespołu prof. Macieja Gajęckiego pracuje córka), w zespole chorób ptaków (kierownikiem jest prof. Andrzej Koncicki, a pracuje w nim też jego żona). To tylko przykłady.
Krewnym jest łatwiej
Wielu pracowników uczelni, z którymi rozmawialiśmy, takie rodzinne zależności w katedrach ocenia negatywnie. - To sprzeczne z tym, co zawiera zbiór zasad i wytycznych zawartych w "Dobrych obyczajach w nauce", książeczce wydanej w 2001 roku przez Polską Akademię Nauk i Komitet Etyki w Nauce - mówi nam anonimowo jeden z pracowników uczelni. - Jest tam napisane, że pracownik nauki ma grupować wokół siebie adeptów nauki jedynie na podstawie bezstronnej oceny ich kwalifikacji. Powinien też ujawniać i zwalczać wszelkie przejawy protekcjonizmu. Jeśli się tego nie przestrzega, dochodzi czasem do kuriozalnych sytuacji, że całą katedrą rządzi żona szefa. Znam jednak małżeństwa starej daty, które pracując na jednej katedrze, osiągały olbrzymie sukcesy w swojej dziedzinie. Ale na olsztyńskim uniwersytecie to rzadkość.
W uchwale z 2005 roku w sprawie zasad postępowania pracowników senat olsztyńskiej uczelni powołał się właśnie na zasady zawarte w "Dobrych obyczajach...".
- To delikatna sprawa. Ale uważam, że szefowie katedr nie powinni zatrudniać u siebie osób ze swojej rodziny, bo to od razu kojarzy się z nepotyzmem. W sytuacji, gdy podwładny jest krewnym szefa, często dochodzi do podejrzeń, że ma ułatwiony dostęp do grantów naukowych, że szybciej będzie awansował lub chociażby, że nie będzie miał zajęć w piątek o godz. 18 - dodaje inny pracownik. - Nie ma zakazu zatrudniania osób spokrewnionych. Ale pod względem etycznym to naganne.
Rodzina ma trudniej?
Nie zgadza się z tym prof. Maciej Gajęcki. - Jest wręcz przeciwnie, bo każdy awans jest wtedy cenzurowany. Dlatego osoby [z rodziny - red.] pracują pod jeszcze większym pręgierzem niż pozostali pracownicy - zapewnia. - Takich układów na uczelni jest więcej. Ale struktura na uczelni wygląda tak, że największą rolę odgrywa dorobek naukowy, a nie związek rodzinny.
Ryszard Górecki, rektor UWM, nie ukrywa, że często dostaje telefony z prośbą o protekcję. - Zdarzają się naciski ze strony pracowników. Dotyczy to zwłaszcza zatrudniania na stanowiskach adiunkta, asystenta, pracowników technicznych - mówi. - Prorektor ds. kadr tego rodzaju kandydatury najczęściej odrzuca. Ale u nas pracuje prawie 3 tys. osób. Tymczasem sytuacje, gdzie podwładny jest krewnym szefa tej jednostki, są wyjątkowe i wcześniej były przez nas szczegółowo badane. Są wśród nich ludzie, jak dr Mariusz Skowroński [pracuje w jednej katedrze z teściową - red.], który ma znakomity dorobek. Zdaję sobie jednak sprawę, że takie rodzinne zależności zawsze budzą wątpliwości i należy ich unikać.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz