Data dodania: 2005-02-25 00:00
Olsztyński inspektorat PZU ukarany przez Inspekcję Pracy
Pracownicy olsztyńskiego PZU byli zmuszani do pracy w nocy i dni wolne - ustaliła Państwowa Inspekcja Pracy. Ukarała mandatem dyrektorkę, która do tego dopuściła.
Kontrolerzy PIP weszli do siedziby Inspektoratu PZU, gdy pracownicy poskarżyli się na zbyt długi czas pracy. - Niektórzy ludzie musieli przychodzić do pracy w wolne soboty i niedziele, a nawet w Nowy Rok. Nie dostawali za to dodatkowego wynagrodzenia, ani dni wolnych. Tymczasem w PZU nie przewiduje się pracy w dni świąteczne - mówi Jacek Żerański, rzecznik Okręgowej Inspekcji Pracy.
Inspektorzy odnotowali też przypadki pracy po godz. 23. Wyszło to na jaw po sprawdzeniu komputerów pracowników. Sam pracodawca nie odnotowywał w ewidencji pracy godzin nadliczbowych, choć to jego obowiązek. - Na przykład w sobotę 5 lutego pracowało pięć osób, a nie było po tym "śladu" w dokumentach - mówi Żerański. - Były też przypadki, że pracownikom nie zapewniono 11 godzin nieprzerwanego wypoczynku na dobę.
Jak ustalili inspektorzy, pracodawca nie tylko nie notował godzin nadliczbowych. W dokumentach brakowało też wpisów, o której pracownicy wychodzili z pracy - podpisywali się tylko przychodząc do biura.
Nieoficjalnie wiemy, że dyrektorka Inspektoratu PZU przyznała się do zaniedbań i obiecała, że szybko je zlikwiduje. Dlatego kara była łagodna - została ukarana mandatem. PIP nie ujawnia jego wysokości, ale wiadomo że nie przekraczał 1000 zł.
Jacek Żerański dodaje, że olsztyńskie PZU czeka ponowna kontrola, która wykaże, czy rzeczywiście nieprawidłowości zostały usunięte. Dodaje, że w najbliższym czasie nie są planowane dalsze kontrole w państwowych instytucjach. - Ale najpierw musimy dostać skargę - mówi.
"Gazeta" chciała porozmawiać z dyrektorką Inspektoratu. Ale jej sekretarka odesłała nas do rzecznika prasowego centrali PZU w Warszawie. Michał Witkowski z biura prasowego PZU poinformował, że protokół pokontrolny dotarł do Warszawy dopiero wczoraj. - Zapoznamy się z nim i dopiero wówczas zapadną decyzje co do ewentualnych konsekwencji wobec dyrektora inspektoratu - mówi Witkowski.
Za mało aktywni
Przemysław Prais: Państwowa Inspekcja Pracy potwierdziła nieprawidłowości w sieci sklepów Biedronka, ale rzadko udaje jej się to w państwowych firmach, takich jak PZU. Z czego to wynika?
Prof. Zbigniew Hołda, prawnik, profesor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, członek zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: Być może PIP nie sprawuje się, jak należy, albo związki zawodowe za słabo działają w niektórych z nich. Za mało jest instytucji państwowych, które kontrolują kwestie praw pracowniczych. Należałoby sprawdzać, dlaczego tak mało skarg wpływa z instytucji państwowych. Jeśli ich nie ma, to coś jest nie w porządku, bo przecież nie żyjemy w idealnym państwie. Nie wierzę, że w takich firmach relacje między pracownikiem a pracodawcą są lepsze niż w firmach prywatnych.
Inspekcja pracy tłumaczy, że bez skargi pracownika nie może nic zrobić...
- Inspektorzy powinni być aktywniejsi i sami wykrywać przypadki łamania praw pracowniczych.
Czy sami pracownicy mogą coś zrobić, by ich prawa były lepiej przestrzegane?
- Oczywiście. Problem w tym, że jesteśmy mało obywatelskim społeczeństwem. Dlatego brakuje pozarządowych organizacji, które mogłyby upomnieć się o ich prawa.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz