Panowie nie dbają o swoje zdrowie psychiczne - przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim powinni. Nikt się nimi nie przejmuje, nikogo nie obchodzi co czują, a płacz, czy "mazgajenie się", jest oznaką słabości. Takie myślenie niestety przedstawia nadal zbyt wielu mężczyzn.
Tradycyjnie obu płciom można przypisać różne cechy. U mężczyzn będzie to chęć i gotowość do walki, odwaga, siła fizyczna, duch konkurencji, samoopanowanie, zdolności techniczne i organizacyjne czy racjonalizm. Istnieje jednak druga strona medalu. Mężczyzna tradycyjnie chce dominować, jest mało refleksyjny, grubiański, agresywny, zatwardziały i chłodny. To właśnie ten drugi zestaw cech nazywany jest często "toksyczną męskością".
Termin ten pierwszy raz usłyszałem już dawno temu, podczas rozmów o aktywistach praw mężczyzn ze Stanów. To oni jako pierwsi zaczęli korzystać z tego terminu żeby postawić granicę między dobrym i złym. Uważali oni, że w kulturze zachodniej (do której należy także Polska) istnieje pewna presja społeczna, by mężczyźni lekceważyli swoje zdrowie - także to psychiczne. Prowadzi to do uzależnień oraz samobójstw. Tak nie powinno być.
Nie jestem psychologiem i tematem tym interesuję się raczej z doskoku. Widzę jednak wyraźnie, jak potrzeba dominacji nad wszystkimi aspektami życia (także innymi panami, np. w środowisku pracy), przesadny stoicyzm który każe ignorować wszelkie problemy prowadzą do końca. Dla jednego "skok z okna" może być prostsze, niż pójście do terapeuty.
Co więc powinno się zrobić? Po pierwsze nie wolno ignorować swoich problemów. Jeżeli czujecie się źle, rozmawiajcie o tym ze swoimi bliskimi. Zgłoście się po pomoc do psychologa - zwłaszcza w dzisiejszych czasach jest to specjalista bardzo potrzebny. Kolejne kroki są bardzo trudne, bo u wielu z nas dążenie do dominacji zostało "wyryte" w mózgu. Nie oznacza to, że powinno się zatracić chęć rywalizacji. Do kosza powinny pójść jej najbardziej niezdrowe aspekty. To przynajmniej są rzeczy, które pomogły mi, gdy nie mogłem poradzić sobie ze swoimi problemami - właśnie przez te negatywne normy, które zostały nam narzucone.
Dla każdego droga będzie zupełnie inna. Idźmy nią tak, aby żaden z nas nie czuł potrzeby "skakać z okien".
Artur Suproń, mieszkaniec Olsztyna
Komentarze (26)
Dodaj swój komentarz