Na początku 2015 r. w woj. mazowieckim pewna mieszkanka gminy Mszczonów, matka kilkorga dzieci (ojcowie różni), zamordowała noworodka i zakopała go na cmentarzu w innej wsi.
No i na stronie tygodnika "Głos Żyrardowa i okolicy" masa komentarzy pełnych słusznego oburzenia, potępienia zbrodni i kobiety oraz jakie kary wymierzyliby jej wpisujący.
Napisałem i ja, podpisawszy się z imienia i nazwiska, zgadzając się z potępieniem czynu, ale spytałem: Gdzie był ojciec tego dziecka? Gdyby bowiem łożył godziwe alimenty i interesował się nim, to jestem pewien, iż nie doszłoby do tej tragedii. Podobne, ale liczniejsze, czyny popełniała pewna mieszkanka woj. podlaskiego, bo szczątki pomordowanych dzieci znaleziono w stawie a także pozakopywane w różnych miejscach posesji. Tak samo: potępiano tę matkę i słusznie! Ale czemu nikt nie potępił przygodnych kochanków jako nieodpowiedzialnych ojców tych dzieci? Pewno wrócili do swoich żon, do także ślubnych dzieci, do szarej codzienności urozmaiconej niedzielną mszą.
Z rzeczonych wpisów wiadomo, czego warte są te matki, ale nikt nie określił tych ojców, a przecież współwinnych. Karanie samej kobiety jest niesprawiedliwe. Bo to przez takich nieodpowiedzialnych ojców wiele dzieci zostaje zamordowanych: albo w ramach aborcji albo po porodzie, a żyjące mają często gorszy start życiowy.
Przed rokiem wstrząsający mord dokonany na 10-letniej Kristinie też zaowocował przeróżnymi wpisami w mediach. Dodam, że obrońcy mordercy zamieścili na Facebooku post "Kristina skryty diabeł" szkalujący zamordowaną dziewczynkę i, mało tego, zilustrowany przekształconym w demona jej zdjęciem. Moje zgłoszenia o likwidację tej odrażającej publikacji nic nie pomogły. Niestety. Oto Facebook. A wielu z nas? Popisali, pokrzyczeli i o wszystkim zapomnieli!
Wracając do tematu przygodnych wieloródek, pisałem do parlamentarzystów, by rozważono sterylizację rodziców płci obojga: matek po dwóch ciążach (donoszonych lub utraconych), jeśli ojciec/ojcowie nie są znani. I żeby kastrowano ojców, którzy przez 12 miesięcy nie płacili alimentów na swoje dzieci. Albo niech rozważą jakieś lepsze rozwiązanie tego problemu, gdyż nie roszczę sobie praw do nieomylności.
A teraz z naszego województwa. Zamordowanie 27-letniego olsztynianina na Pieczewie poruszyło wielu ludzi i zaowocowało wpisami o karze śmierci poprzedzonej okrutnymi torturami wobec sprawcy. Ale czemu nikt nie pisze do parlamentarzystów o przywrócenie tej kary? Dlaczego unijni politycy nic z tym nie robią? Sam pisałem w tej sprawie i nieraz napiszę, choć wiem, że nie będzie rychłego sukcesu. Uważam bowiem, że w całej Unii Europejskiej powinna być ta kara: przestępcy cywilni winni być usuwani ze świata przez strzał w tył głowy, a wojskowi powinni stanąć przed plutonem egzekucyjnym. Ktoś powie, że to bardzo lekka śmierć i zgadzam się z tym, ale poczytajcie sobie Państwo "Autobiografię Rudolfa Hoessa komendanta obozu oświęcimskiego" (Warszawa, 1989), zwłaszcza fragmenty, w których opisywał takie egzekucje, m.in. rozstrzelanie mordercy pedofila albo więźniów religijnych i homoseksualistów. Ten pierwszy stawiał opór, bał się i ledwo przywiązano go do słupa. Pozostali szli ze spokojem, a niektórzy z zapałem (!) na miejsce stracenia. Kaźń może być lekka i honorowa, a jednak okrutnik przeżywa katusze, gdyż nie wie, co będzie po egzekucji: niebyt, piekło czy czyściec? A może miłosierny Bóg da niebo?
Podsumowując, słusznie wyrażamy oburzenie wiadomościami o tym, co złego popełniono, ale nie poprzestawajmy na doraźnych, często emocjonalnych, komentarzach, lecz pomyślmy, co sami możemy zrobić w tej sprawie. I do działania!
Karol Kuligowski
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz