Niepełnosprawność nie jest dla mnie przeszkodą
Diagnoza: mózgowe porażenie dziecięce. Ta ciężka choroba odmieniła całkowicie moje życie. Mimo wielu trudności z nią związanych żyję samodzielnie, pracuję i działam na rzecz osób z niepełnosprawnościami w Warmińsko-Mazurskim Sejmiku Osób Niepełnosprawnych i w Zespole do Spraw Dostępności UWM. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęściarzem. Dla wielu osób niepełnosprawnych praca i samodzielne życie jest jedynie nieosiągalnym marzeniem. Dzisiaj nie tylko realizuje się zawodowo, ale także angażuję się w harcerstwo. Przy wsparciu wspaniałego asystenta Sebastiana korzystam z dóbr kultury mojego ukochanego Olsztyna. To wszystko nie byłoby możliwe bez wsparcia najbliższych, a zwłaszcza mamy. To oni otoczyli mnie troskliwą opieką i dali siłę do pokonywania wszystkich problemów. Dzisiaj wspierają mnie nadal, a ja nie postrzegam niepełnosprawności jako balastu ale jako motor do zmian na lepsze.
Wsparcie rodziny była moją podporą
Urodziłem się jako wcześniak. Lekarze bardzo długo walczyli o moje życie. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy wygrają oni tę walkę. Lekarze myśleli, że nie przeżyję a moja mama była zrozpaczona. Przeżyłem jako jedyne dziecko na oddziale noworodków. To był prawdziwy cud. Mama włożyła wiele trudu, abym chodził. To co osiągnąłem oraz to że funkcjonuję w miarę samodzielnie jest tylko ich zasługą. Szczególnie dużo zawdzięczam również mojej siostrze, którą poświęciła mi swój czas i zrezygnowała z życia towarzyskiego, żeby otoczyć mnie opieką i pomagać w przezwyciężaniu trudów codziennego życia. Bardzo doceniam poświęcenie mojej mamy. Gdy się urodziłem nie wychodziła z domu. Poświęcała swój czas najpierw na karmienie, co w moim przypadku było szczególnie trudne, ponieważ często zwracałem pokarm. Mama często opowiadała mi o nieprzespanych nocach podczas których ćwiczyła mnie. Słyszałem wielokrotnie jak ze łzami w oczach opowiadała, że noc była dla niej dniem. Jej trud opłacił się, ponieważ w wieku 5 lat zacząłem robić pierwsze kroki. Utkwiło mi w pamięci, jak często wspominała o spacerach, które odbywały się nocą, aby uniknąć wścibskich i złowrogich spojrzeń ludzi. Jestem jej bardzo wdzięczny, że nie jeżdżę na wózku. Przy każdej okazji dziękuję jej za pomoc i miłość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że dziecko z niepełnosprawnością często jest pozbawione tak troskliwej opieki jaką otoczyli mnie najbliżsi. Ja miałem niesamowite szczęście do kochających rodziców oraz siostry. Wspólnie pokonaliśmy wszystkie problemy, które wiązały się z tym, że jestem osobą z niepełnosprawnością.
Wówczas było to piekielnie trudne. Składało się na to wiele przyczyn. Jednak za każdym problemem stoi mentalność ludzka. Moi rodzice i siostra otaczając mnie opieką pokazali, że osoby z ciężka niepełnosprawnością mogą żyć normalnie, jeśli obok siebie mają kochającą rodzinę.
Chodziłem po Olsztynie mimo barier
Poruszając się po Olsztynie napotykam mnóstwo barier architektonicznych i mimo, że jest ich znacznie mniej niż chociażby 10 lat temu nadal stanowią barierę dla osób z niepełnosprawnością. Czuję to na własnej skórze, gdy wracam z pracy i potykam się o nierówny chodnik. Dla mnie jest to ogromny problem. Chociaż chodzę samodzielnie to czasami przewracam się i w tedy odczuwam na własnej skórze swoją niepełnosprawność. Rozwiązaniem moich trudności jest dostosowanie budynków należących do miasta według zasad projektowania uniwersalnego. Czuję wstyd, że w mój ukochany Olsztyn nie jest w pełni dostępny dla osób z niepełnosprawnościami. Największym problemem jest brak poręczy przy sklepach na Starym Mieście oraz za wysokie krawężniki. Współpracuję z władzami miasta aby to zmienić.
Poczułem smak dyskryminacji
Mama zawsze przekonywała mnie, że moje życie zmieni się na lepsze, gdy pójdę do szkoły. Jednak przeżyłem ogromne rozczarowanie, bo ze strony kolegów spotykałem się z dyskryminacją. Działo się tak w szkole podstawowej i średniej. Uczniowie dokuczali mi używając obraźliwych słów. Najbardziej bolało mnie, że odmawiali mi pomocy przy noszeniu plecaka. Było to dla mnie prawdziwy koszmar. Jednak mogłem liczyć na wsparcie ze strony życzliwych nauczycieli oraz rodziców. Mama tłumaczyła mi, że w szkole średniej nikt nie będzie mi dokuczał, ponieważ młodzież w liceum jest bardziej dojrzała. Niestety życie okazało się dla mnie okrutne. W szkole średniej, która jedynie z nazwy była integracyjna kadra pedagogiczna była zupełnie nieprzygotowana do pracy z uczniami ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Często brakowało jej zrozumienia dla uczniów z niepełnosprawnością. Przekonałem się o tym przed maturą, gdy dyrektor szkoły stwarzała mi ogromne problemy, aby przedłużyć mi czas egzaminu maturalnego. Szkoła bardzo długo pozostawała bez odpowiednich podjazdów. Przeżyłem szok gdy usłyszałem, że mogę zabierać papiery jeśli uważam, że jestem źle traktowany przez kadrę pedagogiczną. To był dla mnie prawdziwy szok.
Na studiach niestety nie zawsze znajdowałem zrozumienie oraz życzliwość dla własnych potrzeb swojej niepełnosprawności oraz problemów z nią związanych wśród kolegów i nauczycieli akademickich. Czułem się izolowany przez koleżanki i kolegów ze studiów.
Komentarze (5)
Dodaj swój komentarz