Docelowo ławki miały stać w każdym województwie i przypominać o zrealizowanych inwestycjach. Informowała o tym Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes banku Banku Gospodarstwa Krajowego. Jednak, jak dowiedział się portal tvn24.pl, instalacje pozostaną w wyznaczonych miejscach jedynie do końca listopada bieżącego roku.
Koszt jednej z instalacji to 100 tys. zł. Łącznie zatem BGK należący do Skarbu Państwa zapłacił za nie ok. 1,6 mln zł. Przypomnijmy, że na inwestycję nie został ogłoszony przetarg. Opozycja grzmiała w ostatnim czasie, że jest to akcja pokazującą "marnotrawienie publicznych pieniędzy".
"Patriotyczne ławeczki" miały być częścią kampanii, która miała promować Polskę i polskie inwestycje wspierane przez BGK. W stolicy Warmii i Mazur "ławeczka" zainstalowana była przed urzędem wojewódzkim i skierowana na.... sowiecki pomnik. W miejscu instalacji jakiś czas temu swój happening przeprowadził nawet lokalny oddział Komitetu Obrony Demokracji, który skupił się m.in. na wyśmiewaniu rozbudowanego, liczącego 15 punktów regulaminu korzystania z ławki. Więcej o tym pisaliśmy w materiale: Happening KOD-u przy ''ławeczce z polską flagą'' [ZDJĘCIA].
Zakładając, że instalacje mają zniknąć z końcem listopada, każdy dzień ogólnopolskiej akcji kosztował podatników 17 tys. zł.
Szefowa BGK w rozmowie z radiem TOK FM przekonywała, że to nie do końca są ławki. - Gdyby to była zwykła ławka do siedzenia, to by była zainstalowana na ziemi i można by było na niej usiąść - stwierdziła.
W sieci szybko można było przeczytać wiele wpisów mówiąc o fatalnym wykonaniu instalacji. W stolicy wielkopolski konstrukcja nie wytrzymała ulewnego deszczu, w Rzeszowie kilka dni po montażu chwiała się barierka przy schodach. We Wrocławiu natomiast zaczęły odchodzić od siebie płyty, z których stworzona została podstawia konstrukcji.
Sam pomysł stworzenia ławeczek skrytykował m.in. poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński, który stwierdził, że "są jak symbol władzy PiS: kosztowne, tandetne i budzące gorzki śmiech".
Komentarze (41)
Dodaj swój komentarz