Tomasz Grabowski: Po 6 latach wrócił Pan do Olsztyna do AZS-u. Przez ten czas wydarzyło się dość dużo zarówno u Pana jak i w naszym klubie...
Piotr Gruszka: Racja, racja - ja jestem starszy, a klub można powiedzieć przeżywa drugą młodość (śmiech). A tak na poważnie, to cieszę się, że tu jestem - krótko bo krótko, ale już wiem, że będę się tu czuł bardzo dobrze. Zespół jest młody, ale bardzo ambitny. Ci chłopcy z wielkim zapałem witają na każdy trening. To jest motywujące i zachęca do równie ciężkiej pracy. Jeśli chodzi o mnie, to będę dawał z siebie tyle, ile będę mógł. Zarząd, trenerzy i sami zawodnicy bardzo mi ufają i chcę, aby po sezonie byli zadowoleni ze współpracy ze mną. Mam nadzieję, że przekonam do siebie również olsztyńskich kibiców.
Nawiązując do końcówki Pana wypowiedzi - zarówno kibice jak i zawodnicy w klubie podkreślają, że od dobrej gry w jeszcze większym stopniu przyda się Pana ogromne doświadczenie. Ma Pan wprowadzić spokój, którego czasem brakuje...
Przyjechałem na pierwszy trening do Olsztyna i zostałem bardzo ciepło przyjęty przez chłopaków. To było bardzo miłe. Cieszę się, że mnie szanują, że doceniają to, co zrobiłem chociażby dla Reprezentacji. Ja cenię ich tak samo i będę się starał im pomóc w każdym momencie zarówno od strony sportowej jak i psychicznej. Przez te kilkadziesiąt lat czegoś się chyba nauczyłem więc teraz mogę to wszystko z przyjemnością przekazać innym.
Jeśli tak, to muszę przyznać, że w Gdańsku wywiązał się Pan z tej roli znakomicie...
(uśmiech) Dziękuję. Najważniejsze jest dobro drużyny. Wygraliśmy mecz (3-2 przyp. red) i przerwaliśmy pasmo niepowodzeń. Wiem, że oczekiwania związane z moją osobą są duże i zapewniam, że dam sobie radę. Potrzebuje jednak jeszcze chwili czasu - czasu na to, aby zgrać się z chłopakami, aby poznać założenia trenera i przede wszystkim, aby dojść do optymalnej dyspozycji, bo nie oszukując nikogo - nie jest ona póki co najwyższa. Nie grałem spory okres czasu, ale paradoksalnie mówiąc to dobrze, bo teraz jestem głodny rywalizacji na wysokim poziomie.
No właśnie, wiele osób twierdziło, że po nieudanych negocjacjach w Częstochowie ten sezon jak i można powiedzieć dalsza Pana kariera sportowa "wisi na włosku"...
Z Częstochową to była dziwna historia. Nie chcę się na ten temat rozwodzić. Trenowałem z chłopakami i oficjalnie byłem zbyt drogi. Dziwne skoro żadnych konkretnych rozmów nie przeprowadziliśmy... Zresztą jak wiemy, Olsztyn też nie dysponuje budżetem i nie rozdaje pieniędzy na prawo i lewo. Są tu jednak uczciwi ludzie, którzy stawiają sprawę jasno. To mi się bardzo podoba. Jeśli chodzi o moją karierę, to jak mówię - czuje się dobrze, zresztą wiele zawodników, starszych zawodników w lidze radzi sobie doskonale, a skoro trener Panas jak i prezes Szyszko stwierdzili, że będę przydatny, to chyba najgorzej podczas treningów nie wypadłem (śmiech).
Wracając do meczu w Gdańsku. Wszedł Pan na boisko i otrzymał nie tylko gromkie brawa od olsztyńskich, ale i miejscowych kibiców. To kolejny impuls do tego, że Pana powrót na boisko to dobra decyzja (uśmiech)
To również było niezwykle sympatyczne. Cieszę się z tego. Co niektórzy ludzie mi ufają i wierzą, że mogę wnieść coś ciekawego nie tylko do AZS-u, ale i samej ligi. Co tu dużo mówić - najlepsi kibice na świecie, ale to już chyba każdy wie (śmiech).
Zwycięstwo w Gdańsku dało Wam wiele radości, ale na świętowanie nie ma czasu, bowiem w środę czeka trudny mecz w Bydgoszczy. Delecta wydaje się być pewniakiem do zwycięstwa...
Zgadza się. Delecta to bardzo dobry zespół i ciężko będzie z nimi wygrać, tym bardziej na ich terenie. Ale liga w tym roku pokazuje, że wszystko się może wydarzyć. Częstochowa zaczęła fatalnie i wszyscy ją skreślili, a okazuje się, że sprawia największe niespodzianki i urywa punkty faworytom. Czas podziałał na ich korzyść i uważam, że podziała tak samo na nasz zespół. Bądźmy cierpliwi.
Rozmawiał: Tomasz Grabowski
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz