Początek sprawy to styczeń 2002 roku i odnalezienie w mieszkaniu na jednym z olsztyńskich osiedli zmarłego mężczyzny. Z ustaleń wynikało, że przebywał on w Olsztynie od około 10 lat, mieszkał z konkubiną w wynajmowanym mieszkaniu i przez cały ten okres używał fałszywego nazwiska. Czynności wykrywacze przez wiele lat nie doprowadziły do ustalenia jego prawdziwej tożsamości. W ubiegłym roku policjanci Zespołu Poszukiwań Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie ponownie przeanalizowali sprawę. Skupiono się na wtórnej szczegółowej analizie wieku, znakach szczególnych oraz rozmowach z osobami, z którymi za życia miał kontakt zmarły. Zwrócono się o pomoc także od olsztyńskiej prokuratury o akta procesowe oraz do różnych instytucji państwowych, jak i specjalistycznych komórek policyjnych między innymi do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz do Wydziału Wywiadu Kryminalistycznego KWP w Olsztynie, gdzie typowano osoby zaginione.
Zlecenie na ustalenie tożsamości i pierwsze tropy
W październiku 2013 roku analityk kryminalny z KWP w Olsztynie otrzymał zlecenie na tę sprawę. - Wiedziałem, że 30 stycznia 2002 roku odnaleziono ciało tego mężczyzny. Popełnił on samobójstwo w wannie. W mieszkaniu był także dowód osobisty Zbigniewa T. Wówczas w 2002 roku, kiedy policjanci z Mrągowa pojechali powiadomić rodzinę T. o jego śmierci okazało się, że mężczyzna, który tak się nazywa, żyje. Był w domu. Powiedział policjantom, że zgubił swój dowód osobistym w 1983 roku, kiedy pociągiem jechał do wojska. To bardzo zmyliło trop w ustaleniach prawdziwej tożsamości „mężczyzny z wanny”. Skala osób, które mogły znaleźć dokument i teren, na którym mogło do tego dojść, były ogromne – powiedział analityk. - Ponownie spotkałem się z prawdziwym Zbigniewem T. Ten po latach przyznał, że zgubił dokument na dyskotece pod Mrągowem. To wiele zmieniało.
Świetny informatyk, redaktor naczelny
- Wiedziałem, że zmarły był na tamte czasy świetnym informatykiem. Handlował płytami cd. Dobrze na tym zarabiał. To także było powodem jego kłopotów z prawem. Był biegły, jeśli chodzi o obsługę komputera, internet. Miałem też kawałek zdjęcia, na którym był ten mężczyzna. W Internecie odszukałem cały obraz. Było na nim trzech mężczyzn. Jak ustaliłem, byli to redaktorzy naczelni czasopisma fantastyczno-naukowego, które istnieje do dziś. Spotkanie z nimi pozwoliło potwierdzić, że mężczyzna, którego tożsamości szukaliśmy, już w latach 90-tych posługiwał się fałszywym nazwiskiem.
Student fizyki jądrowej
- Koleżanka z olsztyńskiej komendy prowadząca poszukiwania dowiedziała się, że nasz nn vel Zbigniew T. miał studiować prawo, medycynę lub fizykę jądrową. W tamtych czasach niewiele było uczelni oferujących ten ostatni kierunek studiów. Po przesłaniu takiej informacji odezwał się pracownik naukowy jednego z uniwersytetów, który na zdjęciu rozpoznał swojego kolegę ze studiów. Podał jego imię i nazwisko. Niestety, zdolny i dobrze sobie radzący student przerwał edukację. Piotra A. rozpoznała rodzina, konkubina. Ostatecznie badania genetyczne potwierdziły tożsamość „mężczyzny z wanny”.
Żył, a sądownie uznano go za zmarłego
Okazało się także, że kiedy Piotr A. jeszcze faktycznie żył, na wniosek rodziny 1 stycznia 2002 roku sąd uznał go za zmarłego. A przecież wiemy, że mężczyzna zmarł między 15 a 30 stycznia tamtego roku.
Dlaczego podawał się za kogoś innego?
- Z moich ustaleń wynika, że człowiek, którego prawdziwej tożsamości szukałem był nieprzeciętny, bardzo inteligentny – powiedział analityk. Nawet konkubinie, z którą żył kilka lat nie zdradził, kim był. Jako para nigdy nie skontaktowali się z rodziną mężczyzny. Może chciał coś ukryć? Wiadomo, że kontakt z rodziną zerwał w latach 90. Z tamtego okresu pochodzi wniosek o poszukiwanie go w związku z oszustwem. Najważniejsze, że wiadomo, kto został pochowany w grobie, że nie jest to zapis „nn” na tabliczce, tylko Piotra A., który urodził się 1963, a zmarł w 2002 roku - powiedział analityk kryminalny z KWP
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz