W poniedziałek (7 kwietnia) ok. godz. 8 na jednej z ulic w Miłomłynie (pow. ostródzki) miała miejsce niebezpieczna sytuacja. Kierujący samochodami zauważyli idącego jezdnią psa. Okazało się, że był prowadzony na smyczy przez mężczyznę, który jednocześnie prowadził pojazd. Inni uczestnicy ruchu zaczęli trąbić. Jedna z osób zawiadomiła policję.
Nagranie, jak kierowca prowadzi psa na smyczy przez okno w samochodzie w trakcie prowadzenia auta, zostało opublikowane na portalu Ostróda Flesz. Zachowanie mężczyzny szybko zostało kategorycznie skrytykowane przez ludzi.
Jeden z mieszkańców Miłomłyna i - jak się okazało - sąsiad nieodpowiedzialnego kierowcy, sprostował sytuację w komentarzu pod artykułem: - Suka uciekła rano, bo ma cieczkę. Pan ją znalazł, ale nie chciała wejść do samochodu, a że do domu miał 500 m - to zrobił, jak zrobił. Suka jest zdrowa, na podwórku. Gdyby ten człowiek jej nie przygarnął, to skończyłaby w schronisku. Niestety, ciągle ucieka, mimo że płot jest systematycznie zastawiany oraz podnoszony. W nocy wiatr rozwalił jeden element i pies wykorzystał sytuację – skomentował mieszkaniec Miłomłyna.
Informacje potwierdziła policja.
- Policjanci ustalili właściciela psa, który wytłumaczył, że pies rano uciekł z gospodarstwa. Właściciel wybrał się autem na jego poszukiwania. Po tym, jak znalazł czworonoga, chciał przewieźć zwierzę samochodem, ale nigdy nie było wożone autem i bało się do niego wejść. Właściciel podjął decyzję, aby przetransportować psa na smyczy. Dodał, że jechał bardzo wolno i pies własnym tempem szedł obok auta, a właściciel dostosował prędkość do kroków zwierzęcia – powiedziała ostródzkim mediom podkom. Anna Karczewska, Oficer Prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Ostródzie.
Wyjaśnienie ostudziło nieco nastroje. W stronę właściciela psa nadal padała krytyka - "albo temu panu zabrakło wyobraźni, albo miał jej za dużo" oraz "najwidoczniej nie miał złych zamiarów, ale podjął bardzo nieodpowiedzialną decyzję, nie myśląc o bezpieczeństwie". Pojawiły się także sugestie, aby pies został wykastrowany.
W opinii społecznej nie podlega wątpliwości, że osoba, która zgłosiła sprawę na policję, postąpiła słusznie. Wielu krytycznie patrzy na natychmiastowe "potępianie" osób w Internecie.
Aktualnie policja ustala czy miało miejsce złamanie 35 art. Ustawy o ochronie zwierząt, który traktuje o "odpowiedzialności karnej za zabijanie, uśmiercanie lub dokonywanie uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów ustawy albo znęcanie się nad zwierzęciem". Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności, a gdy sprawca działa ze szczególnym okrucieństwem – do 5 lat.
Czytaj również:
Olsztyn. Sklep był już zamknięty, a pies nadal czekał na właściciela
24-latek spod Olsztyna znęcał się nad kotem. Wszystko relacjonował w sieci
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz