"Sądy to nie Antarktyda - odmrozić nam zarobki". Takie hasło pojawiło się na transparentach pikietujących w całym kraju pracowników administracji sądowej. Pracownicy, w tym protokolanci, czy sekretarki mówią wprost – opinia publiczna nie zdaje sobie sprawy z tego, jak fatalna jest sytuacja finansowa ich grupy zawodowej. Dlatego też w całym kraju rozpoczęły się happeningi, w których pracownicy sądów domagają się podwyżek pensji.
Tego typu wydarzenie odbyło się także przed sądem rejonowym w Olsztynie.
- My nie protestujemy, tylko wyrażamy nasze niezadowolenie z powodu sytuacji finansowej. Nasza grupa zawodowa nie może strajkować. To forma, która pozwoli nam zainteresować tematem postronnych ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że wiele osób pracuje w sądzie za ''najniższą krajową'', czy też po wielu latach pracy otrzymuje pieniądze nieadekwatne do zakresu obowiązków – mówił Kamil Szumowski asystent sędziego, pracujący w olszyńskim sądzie od blisko 9 lat.
Jak twierdzą pikietujący pracownicy administracji sądowej, w projektowanej ustawie budżetowej ministerstwo umieściło co prawda zapis o zwiększeniu puli wynagrodzeń o 2,3 proc., jednak to wcale nie gwarantuje podwyżek.
- Te pieniądze mogą zostać przeznaczone na choćby zwiększenie liczby etatów – mówił Szumowski.
Pikietujący pracownicy sądów twierdzą, że są przeciążeni pracą, a pieniądze, jakie otrzymują, nie są dla nich motywujące.
- Motywują nas raczej do poszukiwania innej formy zatrudnienia. Powstaje niebezpieczeństwo, że zabraknie pracowników do obsługi spraw zwykłych ludzi w sądzie. Jeśli zabraknie obsługi sekretaryjnej to sąd nie będzie mógł sprawnie funkcjonować, bo sąd to nie tylko sędziowie – dodał Kamil Szumowski.
Pracownicy sądów domagają się podwyżki w wysokości 1000 złotych.
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz