Trwają procedury związane ze zmianą granic Olsztyna. Przypomnijmy, że miasto ma się powiększyć kosztem 235 ha skupionych wokół wsi Stary Olsztyn w gminie Purda. Od kilku miesięcy Robert Szewczyk przekonuje, że stolica Warmii i Mazur potrzebuje nowych terenów inwestycyjnych, a także miejsca, które mogłoby posłużyć jako tzw. miasteczko prawne [CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co planuje Olsztyn na 235 ha gminy Purda? Miasteczko prawne to nie wszystko].
Planom ratusza sprzeciwiają się władze i mieszkańcy gminy, którzy tłumnie (około 100 uczestników) stawili się podczas wtorkowego spotkania w Purdzie. Przed budynkiem świetlicy pojawiły się transparenty z hasłami, m.in.: "Nie dla rozbioru gminy Purda", "Tu jest nasz dom, nie oddamy go nikomu" czy "Gmina Purda mówi Olsztynowi nie". Przypomnijmy, że 235 ha o które trwa walka leży w pobliżu obwodnicy Olsztyna i jak przekonują władze Purdy są to jedyne tereny inwestycyjne gminy.
Przed spotkaniem prezydent Robert Szewczyk podkreślał, że jest człowiekiem dialogu, jednak rozumie krytyczny stosunek do planowanych zmian ze strony władz i mieszkańców podolsztyńskiej gminy.
- To oczywiste, że czasem będziemy mieć inne zdanie, bo ja reprezentuję miasto Olsztyn, gmina Purda reprezentuje swoich mieszkańców i możemy mieć inne interesy, ale nie zmienia to faktu, że jesteśmy na siebie zdani: musimy umieć współpracować i rozmawiać, nawet w trudnych warunkach. Jestem zawsze na dialog otwarty – powiedział.
Robert Szewczyk chciał na początku spotkania przedstawić przygotowaną prezentację, jednak mieszkańcy nie wyrazili na to zgody. W świetlicy panowała napięta atmosfera.
Mieszkańcy pytali m.in. dlaczego przejęte mają być akurat ich ziemie? Sołtys Szczęsnego, Andrzej Zienkiewicz, zapytał wprost: dlaczego miasto nie jest zainteresowane terenami bogatszej gminy Stawiguda? Ponadto podniósł temat podatków, które mogłyby popłynąć do gminy Purda, jeśli 235 ha pozostanie w jej granicach.
- Ani Olsztyna nie stać na zagospodarowanie 235 ha, ani gminy Purda. Jeżeli jednak przyjdą inwestorzy typu InPost, Panattoni czy Ikea, to oni to zrobią. Tu chodzi o przyszłe koło zamachowe z podatków. My tak samo potrzebujemy tych pieniędzy na rozwój naszych miejscowości
- przekonywał sołtys.
Zgromadzeni w świetlicy postulowali, aby miasteczko prawne powstało w dzielnicy przemysłowej Olsztyna, na Tracku. Ponadto pojawiła się teza, że ratusz zdecydował się na rozwój kosztem sąsiada, ze względu na trudną sytuację finansową miasta.
Jeden z mieszkańców gminy Purda podniósł kwestię terenów między ul. Pstrowskiego a Olsztyńskim Parkiem Naukowo-Technologicznym. Jak stwierdził - według planów zagospodarowania miały być miejscem służącym rekreacji.
- Mówiono o boiskach, a od wielu lat temat leży odłogiem z powodu braku środków - powiedział młody mężczyzna i dopytywał, skąd władze miasta wygospodarują finansowanie na zadbanie o wchłonięty Stary Olsztyn?
Ponadto uczestnicy domagali się m.in. informacji, czy prezydent dysponuje listem intencyjnym związanym z budową miasteczka prawnego. Robert Szewczyk tłumaczył, że takowego nie musi mieć, bowiem to m.in. sądy (rejonowy, okręgowy) zwróciły się do niego z wnioskiem o możliwość zwiększenia powierzchni.
Wójt gminy Purda, Teresa Chrostowska, podsumowując spotkanie stwierdziła, że prezydent Olsztyna mieszkańcom „niczego nie zaproponował”.
- Liczyłam, że pan prezydent nawiąże dialog i zaproponuje jakiś kompromis, ale sam powiedział: nie ma kompromisu w tej sprawie. Jeżeli chodziłoby o miasteczko prawne, to zaproponowaliśmy 17 czy 20 hektarów, bo każdy wie, jak ważne są to instytucje. Natomiast chodzi o 235 hektarów, z czego terenów inwestycyjnych jest 200 hektarów.
Chrostowska zachęciła mieszkańców do udziału w zbliżającym się referendum ws. zmiany granic. Dodała też, że w najbliższym czasie wybiera się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, w którym będą zapadać kluczowe dla losów jej gminy decyzje.
Robert Szewczyk komentując wtorkowe spotkanie przyznał, że „było wiele trudnych pytań”, ale ma nadzieję, że stronom konfliktu udało się do siebie zbliżyć. Z planów przejęcia terenów sąsiada włodarz miasta nie zamierza się jednak wycofywać. Jak stwierdził „Olsztyn nie rozwijając się, przestaje być kołem zamachowym regionu”.
- Mówiąc o rozwoju Olsztyna mówimy o rozwoju Warmii i Mazur. Mówimy o rozwoju kultury, usług administracji publicznej, zdrowia, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, badań. Tym jest Olsztyn. Zadaniem prezydenta jest szukanie przestrzeni dla rozwoju miasta – przekonywał.
Robert Szewczyk argumentował, że skala zmiany granic nie jest duża. - Zamknęliśmy się w sferze funkcjonalnej, między granicami miasta a obwodnicą Olsztyna, i mówimy o terenach, gdzie mieszka raptem 160 osób.
Ponadto prezydent przypomniał, że większość 235 hektarów o jakie stara się ratusz, należy do Skarbu Państwa i po zmianach administracyjnych grunty nadal będą własnością Skarbu Państwa.
W najbliższych tygodniach olsztyńscy radni będą podejmowali uchwałę, na podstawie której do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji zostanie wysłany wniosek o zmianę terytorialną.
Wcześniej, bo w najbliższą niedzielę 27 kwietnia, w Purdzie odbędzie się referendum. Mieszkańcy gminy odpowiedzą na pytanie: „Czy zgadzasz się na przejęcie przez Miasto Olsztyn gruntów leżących w gminie Purda?”. Uruchomionych zostanie 9 komisji obwodowych. Głosowanie jest przewidziane od 7 do 21.
- Jest to referendum społeczne, więc nie ma mocy wiążącej. Jednak, jak to jest zapisane w Ustawie, jest to więź społeczna i to będzie głos społeczeństwa. Mamy nadzieję, że właśnie tą więź dostrzegą osoby zarządzające i nasz głos będzie dostrzeżony – powiedziała radna gminy Purda, Katarzyna Maziec.
Władze gminy liczą na wysoką frekwencję. Przypomnijmy, że w przeprowadzonych przez Olsztyn konsultacjach społecznych w kwestii zmiany granic administracyjnych 70 procent respondentów poparło ten pomysł. Krytycy aneksji podkreślali natomiast, że w konsultacjach wzięło udział zaledwie 2,5 tys. osób, a więc 2 proc. dorosłych olsztynian [CZYTAJ RÓWNIEŻ: W starostwie "mocno" o prezydencie Olsztyna. "Wydał grube samorządowe pieniądze"].
- Liczymy na to, by osiągnąć minimalny próg ważności referendum, czyli minimum 30 procent (referendum lokalne jest ważne, jeśli wzięło w nim udział co najmniej 30 procent uprawnionych do głosowania – red.) – dodała Maziec.
Komentarze (55)
Dodaj swój komentarz