Data dodania: 2008-01-28 09:57
Przegrana Mlekpolu
Spotkanie największych faworytów do złotego medalu po raz drugi w obecnym sezonie wygrała Skra Bełchatów. Po zakończeniu spotkania cieszyli się wszyscy. Skra, bo przełamała serię dwóch porażek 2:3 oraz Olsztynianie, ponieważ grając w mocno osłabionym składzie, zdobyli w Bełchatowie
W sobotę pierwszym zaskoczeniem była nieobecność w składzie Mlekpolu AZS Olsztyn Grzegorza Szymańskiego. Choć reprezentacyjny atakujący od początku stycznia narzeka na kontuzję pleców, w Bełchatowie spodziewano się jednak, że wyjdzie na boisko. Wyszedł, ale tylko na krótko w czasie rozgrzewki.
O dziwo jednak brak Szymańskiego był mało widoczny, bo bardzo udanie zastąpił go Marcin Lubiejewski. W czwartym secie 26-letni zawodnik zagrał wprost koncertowo. Wychodziło mu wszystko, nawet ataki z najtrudniejszych pozycji. Kiedy wydawało się, że powinien tylko przebić piłkę na drugą stronę, on uderzał mocno i zdobywał punkt. Byłby najpoważniejszym kandydatem do tytułu gracza meczu, gdyby nie tie-break. Skończył w nim tylko jedną akcję, a przy stanie 12:8 zaatakował w aut, mając przed sobą pojedynczy blok Stephane'a Antigi.
Atakujący z Olsztyna zdobył tyle samo punktów co Mariusz Wlazły, który jednak zagrał odwrotnie, słabo na początku i świetnie w decydujących momentach. Z czterech ataków trzy razy został zablokowany, a raz przeciwnicy wyprowadzili kontrę. Przy stanie 8:11 trener Daniel Castellani dał mu odpocząć i wprowadził na boisko Pawła Maciejewicza. A on znów pokazał, że potrafi grać przeciwko Olsztynianom. Skra najpierw odrobiła straty, a później wygrywała 22:19. Pozwoliła się jednak dogonić. Duża w tym zasługa precyzyjnej zagrywki Pawła Zagumnego. W końcówce większą odpornością psychiczną popisali się gospodarze, którzy świetnie bronili.
W drugiej partii inicjatywa należała do gości, a Skrze nie pomógł nawet powrót na boisko Wlazłego, który pierwszy punkt w meczu zdobył przy wyniku 11:13. Widać było jednak, że wciąż nie jest we właściwym rytmie, bo ani jednego ataku nie skończył na czysto, czterokrotnie obijał piłką blok. Podopieczni trenera Mazura dobrze serwowali, a pod siatką skuteczni byli Lubiejewski i Paweł Siezieniewski. Przegrana tak zdenerwowała gospodarzy, że w trzecim secie zmiażdżyli akemikoów ze stolicy Warmii i Mazur. Już po kilku akcjach widać było, że jedyną niewiadomą są tylko rozmiary wygranej. Dlatego trener Mazur wprowadził na boisko rezerwowych. Nic to nie pomogło, bo Bełchatowianie świetnie serwowali, zaliczyli aż cztery asy.
Ale Skrze tradycyjnie już nie udało się utrzymać wysokiego poziomu gry. Ambitni zawodnicy AZS ze świetnymi Lubiejewskim i Bjoernem Andrae pozwolili w końcówce się dogonić, ale lepiej wytrzymali nerwowo grę na przewagi. W tie-breaku z kolei powinni prowadzić 2:0, ale sędzia główny uznał, że po zagrywce Grzyba piłka nie trafiła w boisko. Zmiana stron nastąpiła przy wyniku 8:7 dla gospodarzy, którzy później byli już bezbłędni. Nie można tego napisać o ich rywalach, bo oprócz Lubiejewskiego w ataku pomylił się także Możdżonek.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz