Data dodania: 2007-06-09 23:36
Ptaki przegrały z dopłatami
Urzędnicy spuścili wodę z cennego rozlewiska w Kwiecewie, gdzie od lat zjeżdżają się ornitolodzy z całej Polski, by obserwować i liczyć chronione ptaki. - Zniszczonych zostało kilkadziesiąt gniazd - mówi Maria Mellin, wojewódzki konserwator przyrody. Ale ocalały unijne dopłaty dla rolników.
Najcenniejsze w okolicach Olsztyna rozlewisko zajmuje 30 hektarów w dolinie przy wsi Kwiecewo. Jeszcze przed II wojną za czasów Prus Wschodnich były tu łąki, poprzecinane kanałami melioracyjnymi. Później ziemia stała się własnością PGR. - Teren był podmokły i szybko zaprzestano koszenia trawy - opowiada Augustyn Jodko, kierownik rejonowego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Olsztynie, który dziś administruje łąkami w Kwiecewie.
Nieskoszone pastwiska zamieniły się w rozlewiska. Woda po zimowych roztopach spływa tu rowami i utrzymuje się przez kilka miesięcy. Teren pokochało wodne ptactwo. Wiosną przylatują mewy, rybitwy, różne rodzaje kaczek, świstuny, łabędzie. Z roku na rok coraz więcej.
Rozlewisko jest tak atrakcyjne, że od lat w kwietniu zjeżdżają tu ornitolodzy z całej Polski, by obserwować ptaki. - Można tu spotkać bardzo rzadką na tych terenach, chronioną rybitwę białowąsą - mówi dr Magda Remisiewicz z Katedry Ekologii i Zoologii Kręgowców Uniwersytetu Gdańskiego. - W tym roku naliczyliśmy też sześćdziesiąt par śmieszki. Kiedy byliśmy tam też w połowie maja, ptaki akurat wysiadywały jaja. Pisklaki wykluły się z nich pod koniec miesiąca.
I właśnie tydzień temu, w samym środku okresu lęgowego, zarząd melioracji spuścił z rozlewiska wodę.
- To, co tam zobaczyłam było przerażające. Zniszczonych zostało kilkadziesiąt gniazd ptactwa wodnego. Drapieżniki bez trudu mogły polować na pisklęta grzęznące w błotnej brei - opowiada Maria Mellin, wojewódzki konserwator przyrody. - Kierownik Augustyn Jodko powiedział, że wodę spuścił, bo mają być tu łąki. Dlaczego jednak w samym szczycie okresu lęgowego? Zawiadomiłam już policję i wysłałam pismo do zarządu melioracji o naprawienie szkód i przywrócenie poprzedniego stanu.
Remisiewicz: - To jest skandaliczne, wszystkie ptaki, które przebywają w Kwiecewie podlegają ochronie. W okresie lęgowym nie można nawet się do nich zbliżyć, by robić im zdjęcia, a co dopiero spuszczać wodę.
Pojechaliśmy do Kwiecewa. Po rozlewisku została brunatna ziemia. Woda stała tylko w rowach, gdzieniegdzie spacerowały mewy, snuł się też samotny łabędź.
- Kiedyś przyjeżdżały tu całe rodziny. Dzieci mogły obserwować ptaki, a mężczyźni łowili ryby. Dziś nie ma ani ryb, ani ptaków - mówił nam wędkarz, który szukał jeszcze szczęścia w zagłębieniach rowu melioracyjnego. Ale w wiaderku miał tylko dwa karasie. Po ludziach zostały w trawie porozrzucane opakowania po chipsach i coli.
Augustyn Jodko: - Rozlewisko jest na ziemiach należących do skarbu państwa i na łąkach rolników. My wypełniamy tylko swoje obowiązki. Musimy w rowach utrzymywać stały poziom wody, dlatego ją spuszczamy co roku.
Mówi, że gdyby nie spuścili wody, a ta zalałaby ziemie rolników, zarząd melioracji musiałby płacić odszkodowania.
- A kiedy ostatni raz je płaciliście? - pytamy.
- W 2003 roku 10 tys. zł - opowiada kierownik. - Ale jeśli ziemia jest pod wodą rolnicy nie mogą dostać unijnych dopłat i wydzwaniają do nas, byśmy osuszyli ich tereny.
Magda Remisiewicz: - Raz tylko w 2005 roku spuszczono całkowicie wodę, ale w sierpniu, kiedy nie było już okresu lęgowego i ptakom nic się nie stało. Zapowiada, że w najbliższych dniach wyśle do urzędu wojewódzkiego pismo z prośbą o ustanowienie na rozlewiskach w Kwiecewie użytku ekologicznego.
Także kierownik Jodko przyznaje, że obszar chroniony na rozlewisku rozwiązałby problem. - A tak wykonując swoje obowiązki musimy łamać prawo, bo inaczej to od nas rolnicy domagają się pieniędzy - mówi Jodko.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz