Data dodania: 2005-03-17 00:00
Rodzinny wyrok
- Nie ulega wątpliwości, że zaginiona dziewięć lat temu Joanna W. nie żyje i że zabił ją jej świeżo poślubiony małżonek - stwierdził sąd i, choć jej ciała nigdy nie znaleziono, skazał Marka W. na 25 lat więzienia. Jego brata za pomoc w ukryciu zwłok skazano na dwa lata, a matkę za wulgarną wypowiedź o zmarłej - na grzywnę 2 tys. zł.
Już dawno podczas ogłaszania wyroku największa sala olsztyńskiego sądu nie była tak zapełniona, jak wczoraj, gdy kończyła się sprawa o zabójstwo, w której nie odnaleziono ciała. Wyrokowi przyszli przysłuchiwać się nie tylko zainteresowani, ale i pracownicy sądu oraz aplikanci. Słowa sądu: "uznaje za winnego" wywołały lekkie poruszenie. Główny oskarżony Marek W. zrobił zdziwioną minę, potem z kamienną twarzą słuchał, jak sędzia przez godzinę argumentował, że "brak ciała zmarłej nie wyklucza popełnienia zbrodni" i że jest szereg okoliczności, które wskazują, że to właśnie on zabił zaginioną.
Sędzia tłumaczył też, dlaczego brat Arkadiusz, który pomagał Markowi W. topić zwłoki w Jeziorze Dywickim, zasługuje na dwa lata więzienia i dlaczego odpowiedzialności za niezawiadomienie o zbrodni nie poniesie Tomasz H., który zeznawał, że widział, jak Marek W. zapakował ciało do torby i wiózł je do Dywit. - Czyn ten uległ przedawnieniu - stwierdzili sąd.
Wyrok jest nieprawomocny.
Gdy sędzia Adam Barczak przedstawiał sylwetkę zmarłej, przysłuchująca się wyrokowi matka braci W. stwierdziła, że dziewczyna zachowywała się "k...wsko". - Słyszałem, co pani powiedziała - przerwał wywód sędzia i po zakończeniu uzasadnienia wyroku "za ciężkie naruszenie powagi sądu i zakłócenie porządku na sali rozpraw" ukarał ją 2 tys. zł grzywny. - Jeśli jej pani nie wpłaci, zamienimy ją na tydzień aresztu - ostrzegł sędzia.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz