Jako pierwsza głos zabrała kobieta, według której mieszkańcy jednej ze spółdzielni zostali pozbawieni części praw do swojej własności. Chodzi o część wspólną bloków spółdzielni (pralnie, suszarnie). Powiedziała, że te pomieszczenia są później przerabiane na suszarnie.
– Było porozumienie między urzędem i prezesem spółdzielni. Nie zgodziłam się na to – sprawa trwa 8 lat. To nie jest już sprawa prezesa i prezydenta – teraz prokuratorów i sędziów, którzy ją umarzają – powiedziała.
Adam Bodnar powiedział, że jest to sprawa z gatunku interwencyjnych. W biurze rzecznika są dwa zespoły, które mogłyby się zająć tą sprawą.
– Jednim z nich jest Zespół Prawa Cywilnego, Wydział Prawa Mieszkaniowego – tam są kierowane problemy dotyczące spółdzielni mieszkaniowych, wspólnot, dostęp do lokali socjalnych i komunalnych, także różne kwestie związane z eksmisjami. Natomiast wygląda na to, że może to być zagadnienie dla Zespołu Prawa Karnego, specjalistów którzy zajmują się nadzorem nad działaniem prokuratury. Gdy postępowanie jest umorzone, to możemy poprosić o akta sprawy i możemy sprawdzić czy decyzja została podjęta zgodnie z prawem i wskazać, co prokuratura mogłaby w tej sprawie zrobić – powiedział Rzecznik Praw Obywatelskich.
Następnie wystąpił Daniel Nowakowski, koordynator Mission 4 Freedom International – instytucji, która zajmuje się osobami skazanymi i ich rodzinami, którymi w Polsce nikt do końca się nie interesuje. Zaznaczył, że powstał problem zjednym z nowych przepisów, chodzi o kartę byłego skazanego, czyli o zatarcie skazania.
– Otóż w naszych strukturach staramy się aktywizować byłych skazanych do pomocy aktualnym skazanym. Praktyka pokazuje, że w tych działaniach takie osoby się najlepiej sprawdzają. Byli skazani jednak nie mogą pracować w jednostkach penitencjarnych na zasadach społecznych i pomagać innym. Mieliśmy ostatnio taki przypadek, gdzie osoba została podpisana w porozumieniu z władzami zakładu karnego, a jednak później została wycofana, chociaż miała bardzo dobrą opinię i stała się osobą społecznego zaufania. Jaki jest pogląd rzecznika na wspomaganie tych działań? – zapytał Daniel Nowakowski.
RPO wyjaśnił, że do biura trafia bardzo dużo skarg od więźniów w kontekście różnych aspektów życia rodzinnego, m.in. prawa do widzeń, prawa do tzw. widzeń intymnych, prawa do przepustek. W biurze rzecznika takimi tematami zajmuje się Zespół ds. Wykonywania Kar. Tych skarg rocznie wpływa od 8 do 10 tys. Więźniowie są najczęściej skarżącą się grupą społeczną.
– Poza nami nie mają zbyt wielu podmiotów, do których mogą kierować swoje zażalenia. Ten temat jest nam znany. Cała idea pracy ze skazanymi polega na tym, że muszą to być osoby, które przez to same przeszły. Jeżeli one mają kartę karną, to jest problem, jak można je wpuścić do pracy do zakładu karnego? Z drugiej strony osoby z czystą kartoteką nie bardzo rozumieją problemów skazanych – wyjaśnił Adam Bodnar.
Dodał również, że jeżeli skazany ma rodzinę, która nie odwróciła się od niego, to daje mu to pewne poczucie bezpieczeństwa. Gdy bliscy na niego nie czekają, to może wrócić do tego samego środowiska i trafić w te same uwikłania, które go sprowadziły wcześniej na drogę przestępstwa i to jest problem. Jest też grupa skazanych, którzy po wyjściu z więzienia, chcą się nauczyć żyć na nowo. Brakuje takich instytucji. W Polsce jest tylko kilka takich miejsc, np. w Grudziądzu czy ośrodek Mateusz w Toruniu. Prowadzone przez Waldemara Dąbrowskiego, byłego hokeistę, człowieka po przejściach.
– Razem z nim w dużym domu mieszka ponad 20 mężczyzn, którzy świeżo opuścili zakład karny. Uczą się prostych rzeczy: porządku, punktualności czy odpowiedzialności za własne życie. Pamiętam, że jak rozmawialiśmy z panem Waldemarem, to szczycił się tym, że na setkę osób, które przeszły przez ten ośrodek, to bodajże dwie wróciły na drogę przestępstw – tłumaczył Rzecznik Praw Obywatelskich.
Następnie wystąpił Krzysztof Świątek, przewodniczący Społecznej Rady Seniorów Województwa Warmińsko-Mazurskiego, która zajmuje się m.in. ochroną zdrowia.
– Zupełnie przypadkowo, przeglądając media, natrafiłem na wywiad z Bogumiłem Kurowskim, dyrektorem Szpitala Powiatowego w Nowym Mieście Lubawskim. Tytuł tego wywiadu brzmiał: „Rząd chce likwidacji 150 szpitali powiatowych, ale nie ma odwagi powiedzieć tego wprost”. Czy państwu znany jest ten problem? – zapytał.
Adam Bodnar odpowiedział, że zna to zagadnienie, chociaż samego wywiadu nie czytał. Jest to skutkiem wejścia w życie tzw. ustawy o sieci szpitali, która miala na celu dokonanie takiej restrukturyzacji placówek, aby poszukać oszczędności.
– Powstaje pytanie, na ile ta ustawa została poprawnie wdrożona i na ile te oszczędności zostały osiągnięte. Wiemy, że doszło do przypadków likwidacji wielu oddziałów, które były istotne i wielu specjalizacji, które z uwagi na ustawę nie mogły się dalej rozwijać. Mamy problem m.in. z niedofinansowaniem służby zdrowia. Dwa lata temu mieliśmy protest lekarzy rezydentów, który się zakończył deklaracją zwiększenia finansowania dla służby zdrowia, która nie została wykonana. Mamy problem z personelem pomocniczym w szpitalach, z uwagi na stosunkowo niewysokie zarobki, jak również odpływ kadr – powiedział Rzecznik Praw Obywatelskich.
Dodał, że widzi też problemy związane z niektórymi specjalizacjami, np. psychiatrią dziecięcą, bo nie ma zbyt wielu lekarzy, a w konsekwencji są kolejki. Podał przykład jednego ze szpitali w Warszawie, w którym dzieci leżą na korytarzach, bo w salach nie ma miejsc.
– Wczoraj od marszałka usłyszałem, że w województwie jest czterech lekarzy geriatrów, w tym dwóch funkcjonujących.
Więcej o tym problemie opowiedziała Barbara Imiołczyk, dyrektor Centrum Projektów Społecznych Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
– Wprowadzenie nowego sposobu finansowania szpitali od lipca ubiegłego roku spowodowało, że z wielkim wysiłkiem zbudowane przez lata i ciągle niedostatecznie rozwinięte przychodnie i oddziały geriatryczne zaczynają się zamykać. Jest gorzej niż było. Lekarze geriatrzy pracują w innych specjalizacjach, dlatego że nie mają miejsc pracy – dodała.
Kolejną kwestię poruszyli przedstawiciele osób głuchych. Jest to środowisko szczególnie wrażliwe na wszelkie bariery komunikacyjne w życiu codziennym. Na co dzień posługują się językiem migowym. Mają problemy w kontaktach z urzędnikami, instytucjami, służbą zdrowia itp. Język migowy jest niezbędny do tego, aby mogli wyrażać swoje potrzeby w różnych instytucjach.
– Wielokrotnie poruszaliśmy kwestie zarówno nauczania języka migowego, kwestie kształcenia i certyfikacje tłumaczy języka migowego, żeby taki specjalista mógł być tłumaczem przysięgłym. Rzecznik przygotowywał wystąpienia i do ministra edukacji, i do ministra zdrowia, ale też do parlamentu, dlatego że w tej chwili trwają prace nad nowelizacją ustawy o polskim języku migowym. Jest ona co prawda niewystarczająca, ale idzie w dobrym kierunku. Zakłada, że głuchy będzie mógł korzystać z polskiego języka migowego we wszystkich służbach ratunkowych: straży pożarnej, na policji czy w SOR. Niestety, od lipca ubiegłego roku nic się z ustawą nie dzieje – odpowiedziała Barbara Imiołczyk.
Zaznaczyła też, że osoby głuche nie skarżą się na przejawy dyskryminacji. Powiedziała, że do biura rzecznika zgłosiła się duża kancelaria adwokacka z Warszawy, która zaoferowała swoją pomoc bezpłatnie w prowadzeniu spraw sądowych.
– No i nikt się nie zgłasza. Jak wy nie będziecie walczyć o swoje prawa, nic sami nie poradzimy – dodała dyrektor Centrum Projektów Społecznych.
Kolejną osobą, która zabrała głos była kobieta, która poruszyła problem dotyczący praw kobiet urodzonych w 1953 roku do wcześniejszej emerytury.
– Należę do kobiet, w stosunku do których nie działa przedawnienie. To rocznik 1953 został podzielony na kilka grup, do przeliczenia emerytury. Nie godzimy się na takie traktowanie. W tej chwili powstaje projekt ustawy o zmianie przepisów emerytalnych. Wiem, że RPO prowadził tę sprawę. Prosimy o pomoc – powiedziała.
Rzecznik Praw Obywatelskich odparł, że w biurze tymi tematami zajmuje się dyrektor Lesław Nawacki, szef Zespołu Prawa Pracy i Zabezpieczenia Społecznego. Zaznaczył, że na stronie rzecznika znajduje się analiza podsumowująca to, co się dzieje po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. W dodatku cały czas monitorowane są zmiany ustawowe w tej sprawie.
– Ta sprawa była bardzo ważna. Próbowano różnych sposobów, jak ten problem rozwiązać. Ostatecznie skończyło się szczęśliwie tym, że Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok na korzyść osób z 1953 roku. Obawiamy się tego, że rząd wykonując wyrok będzie szukał różnych sposobów, aby nie spowodowało to nadmiernych konsekwencji dla budżetu – dodał Adam Bodnar.
Kwestię pozbawienia praw i emerytur osób mundurowych poruszył Jerzy Kowalewicz ze Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policyjnych.
– Wydawałoby się, że prawa są niezmienne, prawo nie działa wstecz, nie ma odpowiedzialności zbiorowej, respektuje się prawa nabyte oraz prawa człowieka i obywatela. Tych praw zostało pozbawionych kilkadziesiąt tysięcy osób mundurowych. Pod różnymi pretekstami. A to służba państwu totalitarnemu, a to udział w grupie przestępczej. W każdym razie, gdy odebrano prawa, to można pójść dalej. Zabrać emerytury. Jak rzecznik do tego się ustosunkowuje? – zapytał.
Rzecznik odpowiedział, że wprowadziła to tzw. ustawa dezubekizacyjna z 16 grudnia 2016 roku. Pozbawiono ok. 50 tys. osób uprawnień emerytalnych uzasadniając to tym, że osoby podlegały MSW przed 1989 rokiem. Ale ustawa dotknęła także tych, którzy przeszli pozytywną weryfikację, czyli od 1990 służyli demokratycznemu państwu. Zostały nią objęte także osoby, które nawet nie pracowały jako funkcjonariusze.
– Każdy z nas na tej sali używa nr PESEL, a akurat cały ten system był tworzony w latach 70., akurat w strukturach MSW i ci ówcześni informatycy też zostali objęci zakresem tej ustawy, podobnie jak osoby, które tworzyły sieci telekomunikacyjne i światłowodowe. Osoby, które po 1990 roku pracowały w służbach specjalnych, straży granicznej, policji, często ryzykowały życiem, a zdarzało się, że były ofiarami środowisk przestępczych – też były nią objęte. Ustawa jest niesprawiedliwa i godząca w prawa człowieka. Wrzuca się wszystkich do jednego worka. Sprawą powinien zająć się niezależny Trybunał Konstytucyjny. Liczę na to, że za kilka lat to się wyprostuje. Nie wiem tylko ile to będzie kosztowało nerwów, zdrowia i żyć – przyznał Rzecznik Praw Obywatelskich.
Na koniec została poruszona kwestia tzw. małego świadka koronnego”. Chodzi o pomówienia osób skazanych, tzw. „sześćdziesiątek” (od art. 60 kodeksu karnego), na zeznaniach których sąd wydaje wyrok.
– Chodzi o precedens Oliwiera Romanowskiego, który został pomówiony przez takie osoby, a wyrok został wydany – powiedziała kobieta, która zapoczątkowała ten temat.
Adam Bodnar wyjaśnił, że tzw. „sześćdziesiątka” to kwestię stosowania w postępowaniu karnym zeznań małego świadka koronnego, które często są pomówieniami. I zdarza się, że nie towarzyszy temu weryfikacja zeznań pod kątem rozpatrywania innego materiału dowodowego.
– W tej sprawie odezwał się do mnie poseł Artur Dębski. Zastanawialiśmy się, co można z tym zrobić. Efektem tego było zwołanie dużej konferencji merytorycznej, która omawiała kwestie związane z art. 60 ust. 3 kodeksu karnego. Przygotowaliśmy wystąpienia, które przesłaliśmy do ministerstwa sprawiedliwości. Opinia ekspertów była taka, że należy uszczegółowić przepisy, tak jak w przypadku świadka anonimowego. Jeżeli mamy świadka anonimowego, to tam są odpowiednie gwarancje procesowe. W przypadku małego świadka koronnego tych gwarancji nie ma. Widzimy wadę systemową tych przepisów – odpowiedział Rzecznik Praw Obywatelskich.
Adam Bodnar pełni funkcję rzecznika od września 2015 roku. Już kilkukrotnie gościł w Olsztynie. Teraz jednak odwiedził dodatkowo: Bartoszyce, Elbląg, Lidzbark Warmiński i Mrągowo.
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz