Śmieci w lasach to niestety powtarzający się problem, z jakim muszą się mierzyć leśnictwa i nadleśnictwa. Każdego roku Nadleśnictwo Olsztyn musi na własny koszt uprzątać tony śmieci. Wydaje na ten cel dziesiątki tysięcy złotych.
W czwartek strażnicy leśni w pobliżu Linowa w gminie Purda odnaleźli istne wysypisko – można tu znaleźć niemal wszystko: zniszczone meble, deski, oponę, gruz, telefon, a nawet... pocztówki.
I to dzięki nim, funkcjonariusze ustalili personalia wandala. Teraz go namierzają. Jaka kara grozi śmieciarzowi?
– Mandat do 500 zł i obowiązek posprzątania. My to kontrolujemy – powiedział w rozmowie z nami Mirosław Krawczyk, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Olsztyn.
Dodał, że podobny przypadek miał miejsce niedawno w okolicach Jarot.
– Znaleźliśmy odpady budowlane w lesie nieopodal os. Jaroty. Okazało się, że wyrzucił je mieszkaniec Jedwabna – dodał nasz rozmówca.
Mirosław Krawczyk tłumaczy, że leśniczy prowadzą zajęcia ekologiczne z dziećmi i mają nadzieję, że najmłodsi nauczą swoich rodziców dbania o środowisko, a przede wszystkim myślenia.
– Ewidentnie ludzie nie mają podstawowej świadomości, że przepisy prawa zakazują wyrzucania odpadów do lasów. Nie potrafią zrozumieć, że ktoś to robi w czasach, gdy w każdej gminie są PSZOK-i (punkty selektywnego zbierania odpadów komunalnych) – opowiada Mirosław Krawczyk.
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz