Jedna ze skrajnych części zakotwiczyła się tak mocno, że specjalistyczny sprzęt sprowadzony z Gdańska nie dał rady jej unieść. Wykonawca postanowił więc „odciążyć” poszczególne elementy. „Z każdej z pięciu części „zdjętych” zostało po kilka ton” - wyjaśnia Andrzej Karwowski szef jednostki realizującej budowę nowego biegu ulicy Artyleryjskiej.
Dzięki temu konstrukcję nośną można było zdemontować bez problemów. Sama płyta i belki były w niezłej kondycji technicznej. Do rozebrania pozostały jeszcze przyczółki. To właśnie one decydują o fatalnym stanie obiektu. Przyczółki nie były remontowane od czasu wybudowania wiaduktu, a powstał on pod koniec XIX wieku. Po rozebraniu przyczółków i zbadaniu gruntu wykonawca przystąpi do budowy nowego wiaduktu.
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz