Piłkarze Stomilu ostatni ligowy mecz wygrali w... poprzednim roku na wyjeździe z Sandencją Nowy Sącz. W sobotę nadarzyła się znakomita okazja aby odnieść zwycięstwo na własnym obiekcie, bowiem do Olsztyna przyjechały słabo spisujące się w ostatnim czasie Wigry Suwałki.
Dość niespodziewanie po niespełna kwadransie gry kibice zgromadzeni przy al. Piłsudskiego zobaczyli trzy bramki. Wynik spotkania już w 2 minucie otworzył olsztyński pomocnik - Grzegorz Lech, który strzałem sprzed pola karnego pokonał bramkarza Wigier. Radość miejscowych kibiców mogła nie trwać zbyt długo, bowiem za chwilę z kolei Stomilowcy mieli wiele szczęścia, gdyż po strzale jednego z zawodników gości piłka odbiła się od słupka bramki strzeżonej przez Piotra Skibę.
W 8 minucie gospodarze prowadzili już dwiema bramkami. Tym razem na listę strzelców wpisał się Rafał Kujawa, który wykorzystał ogromną niefrasobliwość obrońców Wigier i z bliska skierował piłkę do siatki. Było to już ósme trafienie napastnika Stomilu w tym sezonie.
Niespełna sześć minut później goście zdobyli kontaktową bramkę za sprawą Bartłomieja Kalinkowskiego.
Druga część spotkania nie była już tak emocjonująca jak pierwsza odsłona meczu. Po blisko godzinie gry inicjatywę przejęli gospodarze, którzy mieli kilka dogodnych sytuacji na zdobycie bramki. Najlepszą okazję goście z Suwałk mieli w 70 minucie spotkania kiedy Piotr Skiba wyszedł sam na sam z napastnikiem gości Kamilem Adamiakiem.
Siedem minut później olsztyński bramkarz musiał jednak wyciągać piłkę z siatki. Ponownie w głównej roli wystąpił napastnik gości, Kamil Adamiak, który przy asyście Piotra Klepczarka zdołał jednak oddać celny strzał na bramkę Skiby i tym samym pokonał olsztyńskiego golkipera.
Do końca spotkania na boisku miały miejsce jeszcze dwie kontrowersyjne sytuacje. Najpierw w 78 minucie goście sugerowali zagranie ręką w polu karnym przez jednego z zawodników olsztyńskiego zespołu. Sędzia spotkania z Gdańska słusznie jednak nie wskazał na rzut karny, gdyż piłka odbiła sie od tułowia bocznego obrońcy Stomilu. Następnie w 83 minucie Wigry zdobyły bramkę, jednak arbiter boczny zasygnalizował pozycję spaloną.
Kolejne spotkanie podopieczni Mirosława Jabłońskiego rozegrają w następną sobotę na wyjeździe w Chojnicach. Przeciwnikiem będzie miejscowa Chojniczanka.
* * *
Stomil Olsztyn - Wigry Suwałki 2:2 (2:1)
1:0 - Grzegorz Lech 2'
2:0 - Rafał Kujawa 8'
2:1 - Bartłomiej Kalinkowski 14'
2:2 - Kamil Adamek 77'
Stomil Olsztyn: Piotr Skiba - Janusz Bucholc, Rafał Remisz, Tomasz Wełna, Jarosław Ratajczak, Karol Żwir, Paweł Głowacki (84' Łukasz Jegliński), Piotr Klepczarek, Grzegorz Lech (89' Tsubasa Nishi), Piotr Głowacki (60' Łukasz Suchocki), Rafał Kujawa
Wigry Suwałki: Karol Salik - Jakub Bartkowski, Maciej Wichtowski, Martin Baran, Artur Bogusz, Damian Kądzior, Bartłomiej Kalinkowski (75' Marko Brtan), Omar Santana, Damian Gąska (85' Dawit Makaradze), Mateusz Żebrowski (46' Kamil Zapolnik), Kamil Adamek
Żółte kartki: Piotr Głowacki, Remisz, Klepczarek, Lech (Stomil); Wichtowski, Baran, Bartkowski, Santana (Wigry)
Sędziował: Dominik Sulikowski (Gdańsk)
* * *
Mirosław Jabłoński, trener Stomilu: Początek meczu mieliśmy bardzo dobry. Dwie ofensywne akcje zakończone bramkami. To na pewno powinno nam dać kopa do przodu. Stało się jednak odwrotnie. Wraz z upływem czasu oddaliśmy inicjatywę przeciwnikow; za głęboko się cofnęliśmy i to nas kosztowało zwycięstwo. Wtedy gdy idziemy wyżej to wtedy nasza gra wygląda zdecydowanie lepiej. Na treningach pracujemy nad tym, aby utrzymywać się przy piłce na połowie przeciwnika. To już wychodzi, jednak nie ma jeszcze tego przełożenia na mecz. Pracujemy nad tym. Szkoda, bo mogliśmy mieć trzy punkty, a tak musimy cieszyć się z jednego. Goście mieli więcej sytuacji do zdobycia bramki od nas. Przyjmuję wynik z małą dozą niedosytu, a jednocześnie ze spokojem podchodzę do tego. Mam nadzieję, że przedyskutujemy sobie z zespołem co możemy zrobić lepszego, bowiem uważam, że ten zespół stać na bardziej odważną grę do przodu. Tym bardziej, że sytuacja w tabeli nas nie zmusza do tego, aby grać ze strachem w nogach.
Donatas Vencevičius, trener Wigier: Ten mecz kosztował bardzo dużo nerwów i sił. Bardzo słabo weszliśmy w spotkanie. Po 2:0 chwała chłopakom, bo się podnieśli, bowiem moim zdaniem wtedy już tylko jedna drużyna grała w piłkę. Stomil przeszkadzał i robił to bardzo dobrze. Zdobyliśmy dwie bramki, ale mogło być ich więcej, gdzyż mieliśmy dogodne sytuacje. W pewnych momentach, moim zdaniem, sędzia nie zachował się tak, jak powinien. Chwała chłopakom, że walczyli do końca.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz