W sobotnie popołudnie przy al. Piłsudskiego 69a spotkały się dwie czołowe drużyny II ligi. Do wicelidera przyjechała trzecia drużyna ligi. Widowisko jednak rozczarowało, akcji podbramkowych było jak na lekarstwo, a z remisu bardziej zadowoleni powinni być piłkarze Stomilu. Utrzymali pozycję wicelidera i mają lepszy bilans od Znicza, bo przypomnijmy jesienią olsztynianie wygrali 2:0 w Pruszkowie.
Szymon Grabowski dokonał zmian w porównaniu z ostatnim zwycięskim spotkaniem we Wrocławiu (3:0 ze Śląskiem II). Do wyjściowej jedenastki wróciło dwóch piłkarzy: Filip Szabaciuk oraz Bartosz Waleńcik. Z powodu żółtych kartek nie mógł zagrać Michał Karlikowski, a na ławce rezerwowych zasiadł Lukáš Kubáň.
W pierwszym kwadransie gry Stomil miał dwie groźne sytuacje, przy każdej udział miał Igor Kośmicki. Najpierw po jego uderzeniu głową piłka zatrzymałą się na poprzeczce, a następnym razem z bliskiej odległości strzelił za lekko żeby pokonać Miłosza Mleczko. Kolejne minuty nie przyniosły żadnej klarownej sytuacji dla żadnej z drużyn. Chyba, że wliczymy w to kontrę Stomilu, ale Karol Żwir kiepsko zabrał się z piłką, nawet nie zdołał oddać strzału w kierunku bramkarza rywala.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy był niemrawy w wykonaniu piłkarzy Stomilu, a goście kilkakrotnie mocniej przycisnęli i stwarzali zagrożenie. Gra olsztyńskiego poprawiła się po wejściu na boisku Dawida Kalisza i Sebastiana Szypulskiego. W 72. minucie w doskonałej sytuacji znalazł się Hubert Sadowski. Dostał piłkę na piątym metrze od Bartosza Waleńcika i niestety posłał futbolówkę wysoko nad poprzeczką. Po tej akcji Znicz miał dwie sytuacje, po których mogliśmy stracić bramkę.
W 82 minucie Znicz miał najlepszą sytuację do strzelenia bramki. Paweł Moskwik z pięciu metrów kompletnie niekryty strzelał głową, ale trafił prosto w naszego bramkarza, który kolejny raz uratował swój zespół od utraty gola. Dla Jakuba Mądrzyka było to 13. spotkanie z czystym kontem. Stomil nie przegrywając na własnym stadionie przedłużył swoją imponującą serię spotkań bez porażki. Na liczniku jest teraz liczba - 15. Ostatni raz podopieczni Szymona Grabowskiego przegrali w październiku zeszłego roku w meczu z Wisłą Puławy.
W tym meczu cieszy także frekwencja, bo na stadion wybrało się blisko 2,5 tysiąca widzów (2473). Stomil na ten mecz wpuszczał za darmo kibiców, którzy pierwszy raz pojawili się na stadionie lub wrócili po wielu latach nieobecności. Z tej promocji skorzystało 227 fanów. Olsztyński II-ligowiec tę promocję będzie kontynuował podczas kolejnych spotkań domowych.
Kolejne spotkanie Stomil zagra na wyjeździe we Wronkach z rezerwami Lecha Poznań. Spotkanie zaplanowano na niedzielę (7 maja) o godzinie 13.
Stomil Olsztyn - Znicz Pruszków 0:0
Stomil: Jakub Mądrzyk - Filip Szabaciuk (61' Dawid Kalisz), Igor Kośmicki, Hubert Sadowski, Bartosz Waleńcik, Filip Wójcik, Karol Żwir, Maciej Spychała, Shun Shibata, Hubert Krawczun (61' Sebastian Szypulski), Piotr Kurbiel (75' Werick Caetano)
Znicz: Miłosz Mleczko - Dawid Barnowski (90' Tymon Proczek), Dmytro Juchymowycz, Krzysztof Wingralek, Mateusz Grudziński, Paweł Moskwik, Shuma Nagamatsu (80' Wiktor Nowak), Mateusz Cegiełka, Krystian Pomorski, Maciej Firlej, Jakub Wójcicki (80' Patryk Czarnowski)
Żółte kartki: Szabaciuk (Stomil); Grudziński, Wingralek, Nagamatsu, Firlej (Znicz)
Sędziował: Piotr Idzik (Poznań)
Widzów: 2473
* * *
Zapis konferencji prasowej:
Mariusz Misiura, trener Znicza: - Przygotowując się do tego meczu, na pierwszej odprawie, pokazałem taki slajd przedstawiający piłke i pad do Playstation. Macie świetną drużynę, która jest bardzo dobrze prowadzona, jest niesamowicie zdyscyplinowana. Zgodzę się też z poprzednimi wypowiedziami waszego trenera, że celowo oddajecie w pewnych momentach piłkę, kierunkujecie ataki przeciwnika w pewne sektory boiska , w tych sektorach boiska chcecie tę piłkę odebrać, przejść do ataku szybkiego, jeśli się to nie udaje, przechodzicie w obronę niską, z obrony niskiej świetnie przechodzicie w pole karne i świetnie się w nim bronicie. Przygotować się do was to jest niesamowite wyzwanie. Ja się cieszę, że tacy trenerzy pracują w tej lidze, bo ja się też dzięki temu rozwijam. Znalazłem taki pomysł, że w tym momencie przejścia z niskiej obrony do obrony pola karnego jest sekunda czy półtorej sekundy, które chcemy wykorzystać do stworzenia sytuacji bramkowej. Tak naprawde taka sytuacja przyszła w ostatnich minutach. Mecz był zamknięty. Grały dwie drużyny, które konsekwentnie realizowały plan na ten mecz. Za realizację swojego planu bardzo dziękuję drużynie. Być może, gdybyśmy zagrali bardziej odważnie, wynik byłby inny, ale teraz nie ma co gdybac. Był to taki mecz do tej jednej sytuacji, do jednego błędu i szkoda, że jak się przytrafił, to nie potrafiliśmy go wykorzystać. Ta jedna sekunda, dwie sekundy to jest coś o czym ja mówię, a czego ludzie w moim środowisku w Pruszkowie nie rozumieją, że grając na naszej płycie, która jest słaba, nie możemy używać pewnych rozwiązań, żeby w jakiś sposób zaskoczyć przeciwnika. Jak powiedziałem, dzisiaj sekunda czy dwie sekundy zrobiły różnicę. mam takich geniuszy w Centrum Kultury i Sportu w Pruszkowie, którzy tej sekundy nie rozumieją, wolą powiedzieć, że jak pan Misiura ma słabe wyniki, to zrzuca wszystko na boisko. Wreszcie jest drużyna, jest prezes, dyrektor, trener, cała kadra, jesli chodzi o drużynę, która gra wreszcie o coś. Kibice zainteresowali się tym klubem, tą drużyną i teraz wychodzą pewne niedoskonałości, zresztą nie tylko u piłkarzy, Miałem przyjemność być na meczu naszych koszykarzy w I lidze i wyobraźcie sobie państwo, że nie działał zegar odliczający czas do rzutu. Nie zrzucam odpowiedzialności za złe wyniki, zawsze gdy przegramy, jestem pierwsza osobą, która bierze to na siebie. Wracając do meczu, bardzo zamknięty, chyba nie za ciekawy dla kibiców, bo było mało sytuacji, ale to wynikało z tego, że ranga tego meczu była ogromna, My, przegrywając je, mielibyśmy 5 punktów starty do 2 miejsca, wygrywając to wy byście stracili to fajne miejsce, które dzisiaj zajmujecie, więc wyścig trwa dalej. Pięć kolejek do końca. Gratuluję wam drużyny, gratuluję 15 meczów bez porażki. Też mamy siódmy mecz na wyjeździe bez porażki, mieliśmy 6 zwycięstw, dziś remis i uważam, że to bardzo dobry wynik jak na drużynę w drugiej lidze. Walczymy dalej. Życzę państwu powodzenia, być może się jeszcze w tym sezonie spotkamy, zobaczymy czy w Olsztynie, czy w Pruszkowie, a być może jeden lub oba zespoły będa się cieszyły z awansu do I ligi. Zostaje na tę chwilę status quo, emocje będą do ostatniej kolejki. Odczuwałem dzisiaj dużo przyjemność grając ten mecz, słysząc waszych kibiców i tak właśnie powinny wyglądać spotkania na poziomie II ligi, może z dodatkiem jakiś bramek.
Szymon Grabowski, trener Stomilu: - Spotkali się dwaj godni siebie rywale i tak, jak przygotowywaliśmy się do spotkania, to wszystko potwierdziło się na boisku. Respekt z jednej, jak i z drugiej strony, widoczny był od pierwszej do ostatniej minuty. W pewnym sensie zabiło to widowisko, jeśli chodzi o atrakcyjność, ale śmiem twierdzić, że zdobyta bramka sprawiłaby, że to spotkanie byłoby bardziej otwarte i wtedy mogłoby to wyglądać inaczej. Z naszej strony, na pewno żałuję, że nie udało nam się otworzyć wyniku, bo sytuacje klarowne były ku temu. W pierwszej połowie poprzeczka po uderzeniu Igora Kośmickiego, następnie brak decyzji o uderzeniu w polu karnym przez Karola Żwira. W drugiej połowie troszeczkę pazerności zabrakło Piotrowi Kurbielowi, po fajnej oskrzydlającej akcji z lewego sektora, no i sytuacja najlepsza Sadka (Huberta Sadowskiego - red.), gdzie nie trafia z trzech czy czterech metrów do bramki. Gdybyśmy jedną z tych bardzo klarownych sytuacji wykorzystali, to pewnie ten mecz byłby inny. Nie drżeli byśmy do końca, bo przeciwnik też miał sytuacje w końcówce, gdzie Mądziu (Jakub Mądrzyk - red.) broni stuprocentową sytuację. Na pewno mamy jeszcze dużo do pracy, chociaz musze powiedziec, że w tym tygodniu bardzo fajnie to wyglądało, jeśli chodzi o działania z piłką i z takim optymizmem patrzyłem na to, co dzisiaj chcieliśmy robić. Momentami presja nas za bardzo zjadła, bo za dużo było niewymuszonych błędów z naszej strony. Pozbywaliśmy sie piłki i przeciwnik tylko się nakręcał. Na pewno inaczej chcieliśmy się prezentować, ale jak powiedziałem na początku, godni siebie rywale i dopisujemy kolejny punkt. Na pewno go szanujemy, bo wiemy kto tu przyjechał, ja Znicz wygląda nawet w kontekście tamtej rundy. Znowu z chłodną głowa i optymizmem będziemy mogli przygotowywać się do kolejnego spotkania.
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz