Olsztynianie przystąpili do meczu z poznańskim zespołem w takim samym zestawieniu jak tydzień temu w wygranej, wyjazdowej potyczce w Pruszkowie z miejscowym Zniczem.
Spotkanie rozpoczęło się minutą ciszy dla uczczenia pamięci zmarłego kilka dni temu w wypadku samochodowym pod Olsztynem kibica Stomilu, Sebastiana Chomicza. Więcej o tym zdarzeniu pisaliśmy w materiale: Pod Olsztynem kierowca citroëna zderzył się ze skodą. Nie żyje 44-letni mężczyzna [ZDJĘCIA].
Pierwsza bramka padła dopiero w 40 minucie za sprawą Mateusza Maćkowiaka, który popisał się ładnym uderzeniem z dziesiątego metra po podaniu Karola Żwira.
Druga połowa rozpoczęła się od skomasowanych ataków gości. Przyniosły one efekt w 65 minucie, gdy "strzał życia" z dalszej odległości oddał Filip Wilak i... piłka zatrzepotała w olsztyńskiej siatce.
Olsztynianie jednak nie załamali się. W 70 minucie z lewej strony w pole karne wpadł aktywny w całym spotkaniu Maćkowiak, zagrał na jego środek, a tam celnym uderzeniem popisał się Piotr Kurbiel, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku.
Niestety, na dziewięć minut przed zakończeniem regulaminowego czasu gry, goście zdołali ponownie wyrównać stan meczu. W tym przypadku dość przypadkowo pomógł im w tym Lukáš Kubáň, który zagrał ręką w polu karnym i sędzia główny spotkania wskazał na punkt oddalony od bramki Mądrzyka o jedenaście metrów. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się następnie Tomasz Cywka.
Następnie spotkanie podopieczni Szymona Grabowskiego rozegrają w następną sobotę. Przeciwnikiem w Puławach będzie miejscowa Wisła. W meczu na pewno nie wystąpi Shun Shibata, który będzie musiał pauzować na nadmiar żółtych kartek.
W momencie pisania tekstu olsztynianie zajmują 9. pozycję z dorobkiem 18 punktów.
Stomil Olsztyn - Lech II Poznań 2:2 (1:0)
1:0 - Mateusz Maćkowiak 40'
1:1 - Filip Wilak 65'
2:1 - Piotr Kurbiel 70'
2:2 - Tomasz Cywka 81' (k.)
Stomil: Jakub Mądrzyk - Michał Karlikowski (62' Dawid Kalisz), Filip Szabaciuk, Jakub Tecław, Lukáš Kubáň, Mateusz Maćkowiak, Bartosz Florek (66' Piotr Kurbiel), Shun Shibata, Maciej Spychała (81' Hubert Krawczun), Karol Żwir, Werick Caetano (81' Igor Kośmicki)
Lech II: Krzysztof Bąkowski - Mateusz Żukowski, Adrian Laskowski, Maksymilian Pingot, Jakub Zagórski, Adriel Ba Loua, Tomasz Cywka, Maksym Czekała (62' Maksymilian Dziuba), Antoni Kozubal (83' Patryk Gogół), Jakub Antczak (62' Filip Wilak), Norbert Pacławski (72' Łukasz Spławski)
Żółte kartki: Szabaciuk, Shibata (Stomil); Antczak, Wilak, Dziuba (Lech II)
Sędziował: Łukasz Ostrowski (Szczecin)
Widzów: 1117
* * *
Zapis konferencji pomeczowej:
Artur Węska, trener Lecha II: - Na pewno największym podsumowaniem jest to, ze dwa razy goniliśmy wynik i dwa razy udało się to zrobić. Nie jest łatwo na takim terenie strzelić dwa gole, dwa razy przegrywać i dwa razy doprowadzić do wyrównania, tym bardziej, że Stomil jest dobrze zorganizowana w defensywie drużyną. Wiedzieliśmy przed meczem jak będa grać i to się nam sprawdziło. Niska obrona, mocno zamknięty środek, mało miejsca pomiędzy liniami, pomiędzy zawodnikami stwarzała nam dużo problemów, ale chcieliśmy mieć odpowiednią strukturę w tym meczu z piłką i udawało nam się to. Żałuję jednak tych niewykorzystanych sytuacji stworzonych przez to, bo w pierwszej połowie dwie bardzo dobre sytuacje, Pacławskiego i Czekały, po których powinny paść gole, bo to były sytuacje z 5 metra, więc tym bardziej to boli. Forma nasza z piłką była zdecydowanie większa. Kultura gry i gra w ataku pozycyjnym przyniosła nam korzyść, ale Stomil jest taką drużyną, tak gra i taki ma styl. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Brakowało mi ruchów za plecy, brakowało wejść w pole karne, za mało nękaliśmy i atakowaliśmy pole karne przeciwnika, żeby obrońcy przeciwnika mogli popełniać błędy, co się udało w drugiej połowie. Tego było więcej, tych wejść było więcej i dzięki temu nawet Tomek Cywka, który wszedł w pole karne, wywalczył karnego i dzięki temu doprowadziliśmy do tego karnego i strzeliliśmy gola. Boli gra w defensywie, bo tych bramek tracimy dużo, tym bardziej, że przeciwnik nie stwarzał dużo tych sytuacji i Stomil też to potwierdził. W pierwszej połowie, pierwsze wyjście i gol. W drugiej, wcześniej była jedna sytuacja, kiedy wszystko to kasowaliśmy, tracimy piłkę w bocznym sektorze, zabierają i strzelają gola. Tym bardziej to boli, bo oczywiście Kurbiel miła jeszcze jedną idealną sytuację, ale to już była ta nasza chęć zwycięstwa. Przedłużamy tę serię do 6 meczów bez porażki i uważam, że dla naszego młodego zespołu jest ważne w tej walce na dole tabeli i te siedem kolejnych meczów, a szczególnie te najbliższe z Siedlcami i Śląskiem u nas, chcemy powalczyć o pełną pulę.
Szymon Grabowski, trener Stomilu: - Obejrzeliśmy widowisko, które okraszone było dramaturgią, która sami sobie spowodowaliśmy. Mamy duży niedosyt, że nie udało się dowieźć tych trzech punktów do końca. Szkoda, bo gdy u siebie dwa razy prowadzisz i nawet nie wykorzystujesz tych sytuacji, które masz w końcówce, to na pewno jest taki niesmak, jeśli chodzi o końcowy rezultat. Co do samego przebiegu spotkania, to myślę, że mecz był na tyle wyrównany, że mógł się rozstrzygnąć zarówno na jedną jak i na drugą korzyść, z tym, że tych sytuacji klarowniejszych, my mieliśmy więcej i szkoda, że nie zdołaliśmy zakończyć tego bramkami, bo wysoko podchodziliśmy, wysoko odbieraliśmy piłkę i nawet w pierwszej połowie sprokurowaliśmy dwie sytuacje, w których wystarczyło pocelować lepiej, żeby bramkarza mocniej zatrudnić. Druga połowa - tu również otwierała się przed nami szansa w postaci odbiorów wysoko, ale też nie przełożyło się to na bramki. Trzeba szanować też rywala, bo zaprezentował się bardzo przyzwoicie, żeby nie powiedzieć, że dobrze. Tacy zawodnicy jak Ba Loua w tej lidze robią przewagę i było to widać przy operowaniu piłką przez rywala, pokazywaniu się na wolnym polu. Doceniamy klasę rywala, ale jednak mamy niesmak i trochę pretensję do siebie za końcówkę, na pewno szczególnie za nią.
Komentarze (5)
Dodaj swój komentarz