Przy Wyszyńskiego 12, na wysokiej topoli, sroczki uwiły sobie gniazdko. Jeden z pisklaków ciekaw świata, nie zachował ostrożności, wychylił się i wypadł z gniazda. Osiedlowe koty oblizywały się wyczuwając "obiadek". Zrozpaczona matka krążyła nad nim, skutecznie odganiając intruzów, atakowała każdego kto zbliżył się do malucha. Pisklaczek i latająca w pobliżu sroka zwróciła uwagę mieszkańców.
Konsylium osiedlowych "specjalistów" dyskutowało jak pomóc pisklakowi. Jedni skłonni byli złapać ptaszka i zawieść do kliniki weterynaryjnej do Kortowa inni pozostawić losowi. Próby schwytania "malucha" spaliły na panewce. Widząc niezdecydowanie ludzi, ptaszek ukrył się w pobliskim gęstym pigwowcu.
Rankiem ok godz. 9.30 jeden z mieszkańców zadzwonił do dyżurnego SM w Olsztynie prosząc o pomoc. Dyżurny prośbę o pomoc skwitował krótko, "SM nie wolno przewozić w swoich radiowozach zwierząt, ale spowoduję że za kilka minut pracownicy schroniska dla zwierząt załatwią sprawę.Proszę czekać odzwonię.
Fakt odzwonił. Po 15 minutach pojawił sie pracownik schroniska ze sprzętem. Pan Wiesław ostrzegł gapiów oby odeszli, gdyż sroczka w obronie swego malucha może zaatakować. Złapał pisklaka, który w schronisku zostanie opatrzony i gdy nadejdzie pora, wyleci na wolność.
Wielki szacunek, podziękowanie dla dyżurnego Straży Miejskiej w Olsztynie, za szybkie skuteczne działanie w nietypowej sprawie. Podziękowania dla pana Wiesława za fachowe, profesjonalne zajęcie się ptakiem. Mały pisklak, mały problem, ale ludzie o wielkim sercu, bo nie pozwoili zginąć zwierzęciu.
O Straży Miejskiej głoszone są różne opinie, negatywne, pozytywne. Po tym zdarzeniu można jednak powiedzieć szczerze Olsztyńska Straż Miejska zawsze pomoże.
Tak trzymać Panowie.
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz