Temat żółtych - w niektórych miejscach czarnych – barierek nudzi się już mieszkańcom miasta. A jednak wciąż wraca, kiedy na ulicach pojawiają się kolejne przejawy tej szpetoty. Wychodząc na spacer nad Jezioro Długie olsztynianie mogą zobaczyć ...żółte barierki, które w tym przypadku - jak informują drogowcy - mają być elementem ostrzegawczym dla kierowców.
- Barierka stanęła w tym miejscu jako element organizacji ruchu. Jest zabezpieczeniem, elementem ostrzegawczym dla kierowców przed dojazdem do miejsca, w którym odbywa się dość intensywny ruch pieszych i rowerzystów w bezpośrednim sąsiedztwie z drogą. Ma także ostrzegać przed skarpą, która jest po prawej stronie jezdni. Stanęła w najbardziej niebezpiecznym fragmencie. Kolor w tym przypadku pełni rolę sygnalizacyjną – tłumaczy Paweł Pliszka, rzecznik MZDiM.
Temat ten poruszyli na platformie konsultacji, olsztyńscy społecznicy, którzy zapytali drogowców o to, kto personalnie odpowiada za ustawianie tej szpetoty na ulicach. Jak się okazało decyzję podejmuje pełniący obowiązki szefa drogowców – Zbigniew Gustek, wieloletni zastępca byłego dyrektora Pawła Jaszczuka.
Ustawienie barierek kosztowało miasto w sumie 7 tysięcy złotych, co wzbudza dodatkowe emocje wśród mieszkańców miasta, którzy taką sumę proponują przeznaczyć na remont dziurawych chodników, które są prawdziwym zagrożeniem dla pieszych.
Mieszkańcy nie kryją nadziei, że to absurdalne ustawianie barierek – skończy się wraz z wyborem nowego szefa drogowców. Czy rzeczywiście tak się stanie?
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz