A | A | A
Data dodania: 2010-07-26 10:02
TomaszGrabowski
T. Dowgiałło: 15 lat temu zaczynaliśmy od jednego boiska i budki z hot – dogami
O historii turnieju, tegorocznych zawodach i szansach polskich par na sukces, opowiada Tomasz Dowgiałło, dyrektor rozpoczynającego się już niebawem Turnieju Orlen Mazury Grand Slam 2010
reklama
Tomasz Dowgiałło: Nie ma mowy o rutynie! Większość z nas czeka na ta imprezę już prawie rok, od momentu kiedy zakończyliśmy Mazury Open 2009. Do każdej imprezy podchodzimy indywidualnie i chcemy, aby każda była inna i lepsza od poprzedniej. Także mam nadzieję że i w tym roku nikt z kibiców nie będzie żałował decyzji o przyjeździe do Starych Jabłonek.
No właśnie – „Nas”. Jak dużo osób w tym roku brało udział w organizacji zawodów?
- W przypadku „Nas” mówię o grupie kilkunastu osób organizujących turniej – to nie praca a raczej pasja – nikt nie robi tego dla pieniędzy i może dlatego turniej wygląda w ten sposób - mam nadzieję, że dobrze! (śmiech). Dla mnie osobiście to ogromna satysfakcja oglądać te tysiące osób, cieszących się siatkówką, bawiących się na trybunach, ludzi którzy przez długi czas mają co wspominać, o czym opowiadać. Poza tym w tym roku to zupełnie inna imprezy – po raz pierwszy do Polski zawita Grand Slam, czyli elita światowych turniejów siatkówki plażowej. Dla całej grupy organizatorów to też satysfakcja i jednocześnie wyzwanie.
Proszę zdradzić rąbek tajemnicy i powiedzieć, jak wyglądają przygotowania do zawodów od strony logistycznej, bo na malej poniekąd plaży nie jest to chyba łatwe?
- Stare Jabłonki to najmniejsza miejscowość w całym cyklu, w której na co dzień mieszka trochę ponad 600 mieszkańców. Także można sobie wyobrazić że cała infrastruktura, która ma obsłużyć ponad 100.000 osób w czasie całego turnieju – musi powstać od podstaw. Jednak doświadczenie robi swoje i przygotowania z roku na rok są lepiej przygotowane a przez to spokojniejsze. A wracając jeszcze do małej plaży i małej miejscowości to mimo, że konkurujemy z takimi miejscowościami jak Moskwa, Rzym, Praga czy Gstaad, to właśnie ta mała miejscowość jest najbardziej wyczekiwanym miejscem na świecie przez niemal wszystkich zawodników, co możemy usłyszeć z ich ust bardzo często. Magia Starych Jabłonek to przede wszystkim doskonali, żywiołowo reagujący kibice kochający siatkówkę plażową, nieoszukana polska gościnność i piękna sceneria otaczających nas lasów i jezior.
Stadion i siedem boisk bocznych to jedna rzecz, a turniejowa wioską z gastronomią i sklepikami to druga sprawa – czy w tym roku tego nie zabraknie?
- 15 lat temu zaczynaliśmy od jednego boiska i budki z hot – dogami, teraz trochę się to zmieniło… Siedem boisk bocznych i stadion na 5.000 osób, z zadaszoną trybuną dla zaproszonych gości, specjalna platforma z biurem prasowym dla dziennikarzy z całego świata, Restauracja Mistrzów, scena, wioska handlowa, 3 telebimy, ponad 1000 m2 namiotów – tego mogą spodziewać się przybyli kibice sportowi, ale również każdy, kto odwiedzi na początku sierpnia Stare Jabłonki.
Proszę powiedzieć jakie atrakcje zostaną zapewnione kibicom oglądającym mecze i odwiedzających plażę Hotelu Anders?
- Główna atrakcja to oczywiście sport… ale jak co roku nie zabraknie emocji pozasportowych, czyli koncertów, a także kabaretów.
Jakie są zmiany w porównaniu do ubiegłego roku?
- Przede wszystkim to ranga imprezy, czyli większa pula nagród, większa ilość punktów rankingowych czyli gwarancja że będą tylko najlepsi na świecie. Zmienia się też format zawodów, na początku gramy turniej w grupach, a następnie już pojedyncza eliminacja. Zmieniają się także warunki organizacji imprezy, ale w większości spełnialiśmy je już w zeszłym roku. No i rzecz najważniejsza – na ten turniej przyjadą wszyscy! To oznacza, że na plaży w Starych Jabłonkach zobaczymy także mistrzów olimpijskich – amerykańską parę Rogers/Dalhauser, kto®a w tym roku ma apetyt na zwycięstwo w całej serii World Tour.
Czy podczas ubiegłorocznego WT miały miejsce jakieś zabawne sytuacje?
- Mimo ciężkiej pracy i krótkich nocy World Tour to doskonała atmosfera i wiele zabawnych sytuacji – może Daniel [Daniel Błaszkiewicz, Dyrektor Operacyjny - red.] kiedyś w wywiadzie opowie o swoim rekordzie w biegu na 200 metrów…
Prestiż turnieju znacznie wzrósł, ale również pula nagród. Jak udaje się zebrać tak duże pieniądze na imprezę i jednocześnie gwarantując najwyższy poziom sportowy w Polsce nie biletując imprezy w całości?
- Budżet naszej imprezy to najtrudniejszy element w całej układance, na który trzeba poświęcić najwięcej czasu i energii. Niestety od początku organizacji turniejów w Starych Jabłonkach nie udało się zgromadzić tyle samo pieniędzy ile musimy wydać. Sześć lat temu, kiedy po raz pierwszy miałem okazje uczestniczyć w spotkaniu wszystkich organizatorów cyklu, podpowiadano mi że po trzech może czterech latach zaczniecie na imprezie zarabiać. Mimo tego że widać większe zainteresowanie marketingowe turniejem to jako Grupa Anders dokładamy do imprezy od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych.
Co na to wpływa? Przecież sukces organizacyjny i sportowy jest ogromny?
- Impreza od początku do końca jest niebiletowana. Dwa lata temu – dla wygody kibiców - wprowadziliśmy możliwość zarezerwowania sobie miejsca na sobotę i niedzielę na jednej z trybun bocznych. W pewnym sensie wymusili to na nas fani siatkówki, którzy przy ogromnym zainteresowaniu właśnie w te dni, nie chcą się przepychać, żeby zdobyć miejsce na stadionie. Kolejna, najistotniejsza sprawa to „siła” sponsorów w Polsce, która niestety jest mniejsza, niż ma to miejsce w znacznie większych metropoliach.
Wygląda na to, że w tym roku WT w Starych Jabłonkach może mieć ponownie wielkich bohaterów w postaci polskiej pary Fijałek/Prudel, której notowania wciąż rosną w górę…
- Sukcesy polskiej pary i rosnący poziom całej kadry to element który cieszy najbardziej. Tak naprawdę tylko tego elementu brakowało nam do pełni szczęścia. Do tej pory szukaliśmy swoich bohaterów wśród reprezentantów innych krajów – kiedyś byli to Brazylijczycy, w zeszłym roku Hiszpanie podbijali serca Polaków, a szczególnie Polek. W tej chwili mamy swoich własnych bohaterów, którzy bardzo szybko weszli na szczyt. Kiedy trzy lata temu z prezesem Przedpełskim [ prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej – red.] snuliśmy plany sukcesów polskich drużyn, wydawały się realne tylko dla wąskiej grupy niepoprawnych optymistów. Jak widać cele trzeba stawiać bardzo wysoko…
Czy sukcesy polskiej pary oznaczają więcej kibiców w Starych Jabłonkach?
- Mam nadzieję… chociaż mimo wszystko nie zrezygnowaliśmy z promocji turnieju. Liczymy że już od pierwszych dni turnieju będzie sporo osób i przypominam, że często te najpiękniejsze mecze mają miejsce właśnie w początkowej fazie turnieju, gdzieś na bocznym boisku.
Brazylijczycy zakochali się w klimacie starych Jabłonek, czy planujecie teraz przypuścić atak na amerykanów, dla których to będzie pierwsza wizyta na plaży Hotelu Anders?
- Jak już mówiłem w kilku wywiadach brakowało nam „wisienki na torcie” – teraz już ją mamy i przyjazd Amerykanów stał się faktem. Miłość Brazylijczyków do Polski – i odwrotnie – nie jest przypadkiem, wynika to z tego iż czują się jak u siebie na Copacabanie – kibice i atmosfera – podkreślają to, że są tylko dwa takie miejsca na świecie. Jeżeli chodzi o Amerykanów to będziemy ich podejmowali tak jak innych – bardzo dobrze.
Ikony turnieju przyjadą nad Szeląg Mały ale już z nowymi partnerami – zaskoczenie, żal?
- Wszystko się kiedyś kończy… Ricardo i Emmanuel grali ze sobą bardzo długo i osiągnęli właściwie wszystko. Już w zeszłym roku musieliśmy zaakceptować absencję Emmanuela więc mogliśmy się już trochę przyzwyczaić. Życze im jak najlepszych sukcesów z nowymi partnerami – bo to po prostu fajni ludzie.
Czego oczekujecie od tegorocznych zawodów?
- 100.000 doskonale bawiących się kibiców i zwycięstwa Polaków…
Źródło: worldtour.pl
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz