Data dodania: 2007-06-03 10:51
Teatr bez plafonu
Nie będzie malowidła na suficie Teatru Jaracza - zdecydowała Anna Juszczyszyn, miejski konserwator zabytków. Szef komisji kultury Rady Miasta, Jan Tandyrak, zapowiada, że to nie koniec sprawy plafonu.
Pomysł umieszczenia na teatralnym suficie plafonu, czyli ozdobnego malowidła, pojawił się w lutym. Fresk o wymiarach 16 na 18 metrów miał przedstawiać taflę jeziora, w której odbijają się postacie i symbole z historii naszego regionu: baba pruska, dąb symbolizujący bożka Perkunisa, bogini płodności Kurke. Zaprojektował go olsztyński artysta Marek Świątecki.
Idea wzbudziła kontrowersje. Dyrekcja teatru i część radnych z komisji kultury przekonywali, że to świetny pomysł, konserwatorzy zabytków i historycy sztuki mieli wątpliwości. Plan pomalowania pustego dotąd sufitu nad widownią poruszył olsztyniaków - w "Gazecie" publikowaliśmy listy od oburzonych Czytelników.
Ostateczny głos należał do miejskiego konserwatora zabytków. - Miejski konserwator nie wydał zgody na umieszczenie malowidła - informuje Aneta Szpaderska, rzecznik ratusza.
Konserwator uznał, że na wyeksponowanie zasługuje historyczna kolorystyka sufitu i w tym kierunku powinny pójść prace restauratorskie w teatrze.
Andrzej Rrzempołuch, historyk sztuki, który od początku był przeciwny malowidłu: - Cieszę się. Należy odtworzyć wygląd budynku zaprojektowanego przez Augusta Feddersena. Nie powinno się go "upiększać" w sposób nielicujący z prostotą modernistycznej architektury.
Cieszy się też Małgorzata Jackiewicz-Garniec, współautorka książek o architekturze w Prusach Wschodnich. - Służby konserwatorskie uszanowały historyczny wygląd teatru i jego pierwotną kolorystykę - mówi Jackiewicz-Garniec. - Nie jestem przeciwna stosowaniu elementów nowej sztuki w zabytkowych budynkach, ale musi to być robione z sensem.
Innego zdania jest projektant fresku, Marek Świątecki. - Nie oszukujmy się, ten budynek nie jest ósmym cudem świata. W takiej formie powstał na zlecenie NSDAP, a teraz konserwatorzy bronią, byśmy dodali coś od siebie. Warto zobaczyć, do jakiego stanu, przez dziesiątki lat, został doprowadzony ten budynek i to na oczach konserwatorów - mówi Świątecki. - Jako twórca zostałem wdeptany w błoto i trochę zniechęciło mnie to do pracy. Chodziło mi o twórcze potraktowanie budynku, wprowadzenie widza w atmosferę teatru.
Jan Tandyrak, olsztyński radny i szef komisji kultury, też nie kryje rozczarowania decyzją konserwatora. - Podobał mi się ten pomysł, zrobiła na mnie wrażenie odwaga pomysłodawcy i wizja artysty. Niestety, każdy, kto coś robi w tym mieście, naraża się na krytykę.
Zapowiada, że to nie koniec. - Przy najbliższej rozmowie z panią konserwator przedstawię jej swoje zdanie - mówi Jan Tandyrak. - Zdecydowana większość radnych z komisji kultury była przychylna projektowi, i na pewno ustosunkujemy się do tej decyzji. Są spore uwagi do pracy naszego miejskiego konserwatora. Wielu jest konserwatorów zabytków w Polsce, i nie wszyscy zachowują się jak olsztyński. Mam wrażenie, że pani konserwator stara się być świętsza od papieża.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz