– Skupiamy się na „Anderze”. Na chwilę obecną koszty są bardzo duże. Dlatego też rezygnuję z klubów na Starym Mieście, bo tutaj z kolei czynsze są bardzo wysokie. Dla przykładu w sezonie letnim trzeba sprzedać aż 600 piw, aby zarobić na ogródek. Do tego dochodzi czynsz w wysokości ok. 6-8 tys. zł i wynagrodzenie dla załogi – komentuje dla nas Jarosław Bartkowiak.
Zdaniem przedsiębiorcy przeszkodą na Starym Mieście są nie tylko wysokie czynsze, ale także to, że nie ma gdzie zaparkować. Strażnicy miejscy wypisują mandaty. Przez to starówka umiera.
Dodaje, że Toast Pub miał co prawda tendencję wzrostową, jeżeli chodzi o finanse, ale nie stać go było na utrzymanie kilku lokali naraz. I jak tylko pojawiła się możliwość przejęcia Nowego Andergranta, to długo się nie zastanawiał.
– Kocham muzykę i chcę, żeby Andergrant żył, jak wcześniej. Chcę, żeby był dostępny dla wszystkich – dla profesjonalnych zespołów i muzyków, którzy ćwiczą w mieszkaniach. Chcę ,żeby ludzie grali koncerty, ale również żeby odbywały się spektakle teatralne czy stand-upy – dodaje Jarosław Bartkowiak.
O przejęciu słynnego klubu pisaliśmy w artykule pt. „Nowy Andergrant zmieni właściciela. Co to oznacza dla klubu?”.
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz