Dziś jest: 15.09.2024
Imieniny: Albina, Marii, Nikodema
Data dodania: 2008-05-11 21:42

redakcja_515168

Urzędnicy zamknęli jedyny skatepark w mieście

Miłośnicy ekstremalnych sportów nie mogą jeździć, bo zamontowane urządzenia straciły certyfikaty bezpieczeństwa

reklama
O powstanie skateparku z prawdziwego zdarzenia, czyli obiektu ze skoczniami i poręczami do jeżdżenia na rolkach lub deskorolkach, młodzi ludzie walczyli od lat. Pierwszą rampę miasto na spółkę ze spółdzielnią Kormoran postawiło siedem lat temu na Osiedlu Generałów na Jarotach. Niestety nie nadawała się do użytku, a korzystanie z niej zagrażało ponoć zdrowiu jeżdżących. Wreszcie pod koniec 2005 r. ratusz, przy ogromnej pomocy młodzieży skupionej w stowarzyszeniu SKP Olsztyn, postawił porządny skatepark w parku Kusocińskiego. Na jego budowę z miejskiej kasy poszło około 300 tys. zł. Miłośnicy aktywnego wypoczynku mają do dyspozycji: piramidy, ścianki, poręcze i muldy. Przyznają, że to jedyne tak dobrze wyposażone miejsce w Olsztynie. Teraz jednak stoi tu znak: "Zakaz korzystania ze skateparku". Zainteresowaliśmy tą kuriozalną sprawą Łukasza Łukaszewskiego, przewodniczącego komisji gospodarki komunalnej rady miasta. - Z informacji uzyskanych od Pawła Jaszczuka, dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów [administratora skateparku - red.], wynika, że urządzenia straciły atest bezpieczeństwa - powiedział przewodniczący Łukaszewski. - Teraz przyrządy będą odnawiane. Łukasz Łukaszewski dodaje, że skatepark ponownie ma być otwarty przed 1 czerwca. Jego zdaniem, to zbyt późno: - Takie sprawy powinno załatwiać się zdecydowanie szybciej. Miłośnicy jazdy na rowerach i deskorolkach nie przejmują się jednak zakazem i nadal ćwiczą tu akrobacje. - Tablica stoi w takim miejscu, że i tak nikt nie zwraca na nią uwagi - mówi Bartek, którego spotkaliśmy przy rampie. - Poza tym do parku nie przychodzą żadne służby, żeby sprawdzić, czy przestrzegamy tego zakazu. Skejterzy twierdzą, że urządzenia są bezpieczne, a zakaz jest kolejnym wymysłem urzędników: - Jedyne zmiany, jakie są potrzebne, to postawienie nowych przeszkód, które moglibyśmy pokonywać - mówią "Miki" i "Fifty". Nie przeraził ich wypadek dwunastoletniego kolegi, który rok temu zmarł w szpitalu po upadku z rampy. Jeździł na rowerze bez kasku. - Fakt, na terenie skateparku przydałby się instruktor, który czuwałby nad naszym bezpieczeństwem - przyznają chłopaki. - Niektórzy naoglądali się filmów i próbują robić z siebie bohaterów. Często zachowują się nieodpowiedzialnie. Tacy opiekunowie mają pojawić się jeszcze w tym sezonie. - Mamy na to fundusze - mówi Szymon Marciniak, prezes stowarzyszenia SKP. - Teraz przechodzimy szkolenia. Niestety, nie istnieje organ, który nadawałby uprawnienia osobom pilnującym bezpieczeństwa na tego typu obiektach. Przeszliśmy już zajęcia z udzielania pierwszej pomocy, a teraz uczestniczymy w kursie na wychowawców kolonijnych. Marciniak zapewnia, że młodych ludzi będzie pilnować dwóch koordynatorów, którzy zadbają, żeby rowerzyści jeździli w kaskach, a maluchy nie rzucały się od razu na największe przeszkody. Komentarz Marty Bełzy Urzędnicy nie zadbali, aby skatepark mógł funkcjonować bez przeszkód. Zamiast tego postawili tablicę zakazującą korzystania z obiektu. To już kolejny raz w ostatnim czasie, gdy miasto idzie na łatwiznę. Kilka tygodni temu, jak zepsuła się fontanna obok ratusza, urzędnicy zdecydowali, że lepiej ją zlikwidować niż naprawić. A gdy mieszkańcy Zacisza skarżyli się, że na ul. Bartąskiej jest niebezpiecznie, bo nie ma chodnika, to przyklasnęli pomysłowi, aby postawić znak zakazujący samochodom wyprzedzania. Może wreszcie zrobimy coś porządnie od początku do końca, bez półśrodków.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl