Według danych Narodowego Banku Polskiego, średnie ceny mieszkań w ostatnim kwartale wzrosły o ponad 9 proc. w skali kraju. Rośnie także dynamika cen. Informacje te opierają się na tzw. indeksie hedonicznym, czyli porównuje się mieszkania podobne do siebie.
W Olsztynie przeciętna cena transakcyjna na rynku pierwotnym za 1 mkw. mieszkania to 6813 zł (w ciągu roku odnotowano wzrost cen o 9 proc.), czyli więcej niż w Łodzi (6676 zł), Białymstoku (6370 zł), Kielcach (6297 zł) czy Rzeszowie (6448 zł).
Jeżeli chodzi o rynek wtórny, to w Olsztynie średnio za metr kwadratowy mieszkania zapłacimy 5852 zł (wzrost o 8 proc.). Taniej będzie w Łodzi (5800 zł), ale i Katowicach (5481 zł), Bydgoszczy (5792 zł) czy Kielcach (5301 zł).
Dlaczego ceny idą tak ostro w górę? Ignacy Morawski, główny ekonomista „Pulsu Biznesu” dokonał ciekawej analizy tego zjawiska. Wnioski są zaskakujące.
Jak się okazuje to nie stopy procentowe, inflacja czy rosnące wynagrodzenia są głównymi czynnikami wzrostu cen mieszkań. Według ekonomisty głównym powodem takiego zachowania rynku jest… brak obaw o bezrobocie. Ludzie nie boją się o swoją przyszłość.
– To prawdopodobnie najlepiej wyjaśnia wysoki popyt. W skrócie: ludzie nie boją się o przyszłość. Ekonomiści nazywają to zwierzęcymi instynktami – wysoki optymizm przekłada się na wysoką skłonność do ponoszenia nakładów inwestycyjnych – stwierdził Ignacy Morawski, cytowany przez portal Spidersweb.
Co ciekawe, według jego analizy, to nie rzeczywisty poziom bezrobocia, a obawy przed utratą pracy są tym czynnikiem. Liczą się zatem emocje i nastrój, a nie dane.
Drugim czynnikiem jest łatwość uzyskania kredytu hipotecznego. Banki w większości powróciły do praktyk przedpandemicznych, obniżając wymogi kredytowe klientów.
– Wniosek? Potężny popyt na kredyt i mieszkania w drugim kwartale był bardziej efektem uwolnienia odłożonego popytu, który akumulował się z powodu utrzymywania zaskakująco niskiej stopy bezrobocia i nie mógł być wcześniej zrealizowany z powodu restrykcji w ruchu ludności, niż ucieczki inwestorów od ujemnych realnych stóp procentowych – wyjaśnił Morawski.
Zatem, jeżeli popyt spadnie, ceny mieszkań mogą spaść.
Podobny problem jak Polska mają także inne kraje w Europie. Według danych Eurostatu ceny mieszkań w Unii Europejskiej w I kwartale 2021 roku wzrosły średnio o 6,1 proc. rdr. - najszybciej od 2007 roku. Liderami zestawienia są: Luksemburg (17 proc.), Dania (15,3 proc.), Litwa (12 proc.), Czechy (11,9 proc.) czy Holandia (11,3 proc.).
To właśnie w Holandii ceny mieszkań wzrosły od początku roku do czerwca o 14,6 proc. I to nie jest problem tylko dla kupujących, ale także dla wynajmujących mieszkania, bo ludzi przestaje być stać na czynsz.
– Rodziny opuszczają miasto. Ludzie, którzy uczą nasze dzieci, policjanci i motorniczy – po prostu nie stać ich, aby żyć w mieście – stwierdził Gert Jan Bakker, konsultant w agencji wsparcia najemców w Amsterdamie.
Podobnie może być niedługo także w Polsce. Wkrótce to może przestanie być problemem ludzi, a stanie się problemem polityków.
Komentarze (35)
Dodaj swój komentarz