Leśnicy zakończyli akcję „Wnyk”, w której udział wzięły 223 osoby, byli to leśnicy, myśliwi, policjanci oraz przedstawiciele innych służb. Udało się odnaleźć i zniszczyć 35 wnyków. Celem akcji było uzyskanie wiarygodnych informacji na temat tego, jakie jest zagrożenie związane z tą formą kłusownictwa.
W olsztyńskich lasach rocznie znajduje się około 200 sztuk wnyków. Tylko od 2007 r. udało się zlikwidować 4000 takich pułapek. Leśnicy zaznaczają, że złapanie kłusownika na gorącym uczynki jest bardzo trudne, dlatego nie zawsze wiadomo, kto zakłada wnyki.
- Zasadą jest, że ten proceder, o dziwo, rośnie wraz z wzrostem bezrobocia. Natomiast praktyka wskazuje na lokalny charakter występowania, często jest to forma tradycji przekazywana z ojca na syna. Po ustaleniu i złapaniu osoby, która się tym zajmuje, najczęściej problem zanika, czasem na kilka lat. Nie można zapomnieć, że jeden wnykarz potrafi pozostawić po sobie kilka-kilkadziesiąt wnyków, które znajduje się często po jakimś czasie. W związku z tym systematycznie przeszukiwane są tereny zagrożone wnykarstwem – informuje Adam Siemakowicz z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie.
Leśnicy wyjaśniają, że zwierzę złapane we wnyki ginie w straszliwych męczarniach. Uświadamiają też, że kłusownictwo to poważne zagrożenie dla fauny.
Komentarze (13)
Dodaj swój komentarz