Data dodania: 2007-03-13 21:28
Wypadek autobusu: cud, że nikt nie zginął
Karetki pogotowia, helikopter, a nawet jeden ze świadków odwoził do szpitali rannych w wypadku autobusu pod Dobrym Miastem. Świadkowie patrząc na wrak pojazdu dziwili się, że nie było
Autobus należał do prywatnego przewoźnika. Około godz. 14 wyjechał z Olsztyna. W środku było 40 pasażerów, w większości ludzie dorośli wracający do domu z pracy i paru uczniów. Pół godziny później kilkunastoletni neoplan był już za Dobrym Miastem i jechał w kierunku Ornety. Kilometr za wsią Kunik, na prostym odcinku drogi uderzył w drzewo.
Autobus był tak zniszczony, że do wyciągnięcia dwóch zakleszczonych osób strażacy musieli użyć specjalistycznego sprzętu. - Ale uwolniliśmy je dosyć szybko - mówi Henryk Grochowiecki z Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Olsztynie. - Część pasażerów trzeba było wyciągać z kłębowiska siedzeń, które po zderzeniu pozrywały się ze swoich mocowań.
Na miejsce wypadku zeszło się kilkudziesięciu okolicznych mieszkańców. - Byłem tu chwilę po tym, jak doszło do tej tragedii - mówił nam jeden z nich. - Strażacy i sanitariusze szybko uporali się z wyciągnięciem rannych i przewiezieniem ich do szpitali.
Rannych zostało 26 osób, w tym sześć ciężko. - Do szpitali w Olsztynie, Morągu i Lidzbarku Warmińskim przewoziło ich siedem karetek pogotowia, helikopter z lotniska w Olsztynie, a za zgodą lekarza także jeden ze świadków wypadku [stan osób, które zabrał do szpitala nie był na tyle poważny, by musieli jechać karetkami - red.] - mówi Henryk Grochowiecki. - Własnym samochodem przewiózł prawie 12 rannych.
Ciężko ranny został także kierowca autobusu. Ale był przytomny, gdy karetka zabierała go do szpitala. Dlaczego uderzył w drzewo? - Przed autobusem jechało audi. Jego kierowca włączył kierunkowskaz, bo chciał skręcić w lewo do pobliskiej posesji - opowiada Jarosław Grochowski, szef olsztyńskiej drogówki. - Po przesłuchaniu kierowcy audi i jednego ze świadków wypadku wiemy, że kierowca autobusu nie dostosował prędkości do warunków jazdy i by uniknąć zderzenia z osobówką odbił w prawo. Próbował zahamować, ale niestety zatrzymał się dopiero na drzewie. Tachometr w autobusie pokazywał, że w chwili zderzenia miał prędkość 83 km/godz. Tymczasem kierowca mógł w tym miejscu jechać maksymalnie 70 km/godz.
Jarosław Grochowski dodał, że wiele wątpliwości pozostawia też stan techniczny autobusu. - Inspekcja Transportu Drogowego na pewno zwróci uwagę na mocowanie siedzeń w pojeździe. Gdyby wszystko było w porządku, nie powyrywałoby ich wszystkich w czasie zderzenia - mówi. - Ale wszystko wskazuje, że przyczyną wypadku był błąd kierowcy, a nie stan techniczny pojazdu. Patrząc na zniszczenia w neoplanie to aż cud, że nikt nie zginął.
Droga z Dobrego Miasta była zamknięta do godz. 18.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz