- Chciałeś tej walki z Askhamem? Masz 40 lat, a on o osiem mniej i nie przegrał z nikim od trzech lat...
- Bardzo pragnąłem tego rewanżu, bo czułem, że stać mnie na więcej niż w tym moim przegranym pojedynku z nim. Mimo, że mam już czterdziestkę wierzyłem i wierzę, że mogę wygrywać z najlepszymi. Bardzo chciałem tej walki i się jej naprawdę nie obawiałem.
- Spodziewałeś się, że te wasze zmagania będą takie krótkie, trwały przecież tylko 36 sekund?
- Walka była o pas mistrzowski, więc miała mieć pięć rund po pięć minut każda. Całe moje przygotowanie było ukierunkowane na maksimum, czyli na 25 minut ciężkiej walki i na wygranie każdej rundy. Nie spodziewałem się więc tego, że ten pojedynek będzie aż tak krótki. Ale jak się trafi jakaś okazja do szybkiego zakończenia, to dlaczego nie. No i się przytrafiła…
- Twój rywal był bardzo pewny swego przed tym rewanżem z Tobą. Mówił m.in. że "nie widzi żadnej możliwości, abyś przetrwał z nim pięć rund". Co Ty na to?
- Co ja na to? To było dobrze widać, co ja na to (śmiech). Był przekonany, że ja na pięć rund nie będę przygotowany. Nie mam energooszczędnego stylu walki, w każdym momencie zmagań idę na całego, a mimo to mogę nawet rywalizować w klatce przez dziesięć rund. Oszczędna walka, w której zbiera się drobne punkty za każdy jej element nie jest dla mnie. On pewnie liczył na taki obrót sprawy.
- Ostatnie trzy walki, przed tą zwycięską, przegrałeś. A co by było gdybyś nie wygrał i tej drugiej z Askhamem? Podjąłbyś kolejne wyzwanie?
- Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę przegrać, ale wiadomo, że wszystko się może stać. Byłem jednak tak zmotywowany, tak ciężko trenowałem starając się dopiąć wszystko do ostatniego guzika. Nie myślałem więc zupełnie o tym co będzie jak przegram, byłem skupiony jedynie na tym to co miało wkrótce nastąpić.
- Czy to prawda, ze następna Twoja walka będzie znów ze Scottem Askhamem?
- Dopiero co walka się odbyła, a odnośnie ewentualnego rewanżu nie ma jeszcze żadnych konkretnych ustaleń. Jest za wcześnie, aby o tym mówić. Kiedyś powiedziałem, no i to powtórzę: będę dalej walczył do momentu, gdy przestanę się dobrze czuć.
- Jesteś absolwentem zarządzania Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Przydają Ci się w życiu te studia?
- Oczywiście, że tak, chociaż w tym wyuczonym zawodzie nie miałem praktyki, to jednak ta nabyta wiedza przydaje się w zakresie zarządzania na przykład klubem, którego jestem członkiem. Inna sprawa, że wyższe wykształcenie w pewnym sensie nobilituje, a nauka jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
- Nie czujesz się w Polsce dyskryminowany religijnie, narodowościowo?
- Mówiąc zupełnie szczerze to absolutnie nie. Nie mam takich odczuć związanych z moim pochodzeniem czy religią. Jeżeli są w tej sprawie negatywnie komentarze niektórych ludzi, to w odpowiedzi jest zawsze dużo więcej pozytywnych komentarzy. Ogólnie odbiór mojej osoby w Polsce jest bardzo dobry. Ja kocham ten kraj i to jest dla mnie najważniejsze.
- To prawda, że masz w planie podróż do Mekki?
- Taki plan to rzeczywiście mam, ale teraz został trochę pokrzyżowany i odsunięty w czasie.
- Jakie cechy charakteru cenisz u ludzi najbardziej, a jakie absolutnie Tobie nie odpowiadają?
- Najbardziej prawdomówność i skromność. Człowiek, który mówi prawdę, a nie kłamie jest prawdziwym człowiekiem. Bardzo nie lubię gadulstwa i ludzi, którzy kłamią.
- Proponowano Ci kiedykolwiek zamienić Olsztyn i Arrachion na inne miasto i klub i co Ty na to?
- A ja na to jak na lato (śmiech). Propozycji nie było, ale gdyby były, to nie ma mowy, abym zamienił Olsztyn na jakieś inne miasto. Kocham to miasto i kocham mój olsztyński klub.
Rozmawiał Lech Janka
Komentarze (6)
Dodaj swój komentarz