@gość: Pełna zgoda. W tych latach byliśmy "zieloną wyspą". Brało się to, z tego że Polacy są stosunkowo licznym narodem i wskaźniki nakręcała przede wszystkim konsumpcja, bo przecież prawie nie mamy przemysłu. Prawdziwym problemem natomiast było skąd Polacy brali pieniądze na tą rosnącą konsumpcję, skoro płace w budżetówce były od paru lat zamrożone, a na rynku pracy królowały śmieciówki, bo przecież byliśmy krajem "na dorobku" i podobno nie było nas stać na dobre pensje. Otóż Polacy brali te pieniądze z zaciąganych kredytów - "chwilówek". Tak więc mamy tu do czynienia z kreatywną księgowością, bo wirtualne "zielone" wskaźniki budowaliśmy kosztem rzeczywistego zadłużania społeczeństwa, którego PKB już nie uwzględnia.