Apel o zaangażowanie stosownych instytucji
Radny Paweł Klonowski w interpelacji skierowanej do prezydenta Grzymowicza wskazał, iż "nad Zatoką Miłą na stałe zaparkowanych jest kilka pojazdów, w tym kilka osobowych, wyglądających w części jak wraki oraz dwa kampery i przyczepa towarowa. We wskazanym miejscu utworzono zagrodę na opał, w której stoją stare, drewniane skrzynie i meble, palone najpewniej w celach grzewczych".
Jak się okazało, wskazane aspekty nie zostały prawdopodobnie odpowiednio zweryfikowane. Na miejscu stacjonuje, m.in. kamper, który od lat stanowi miejsce do życia 80-letniego pana Wojtka, a materiały znajdujące się w jego okolicy, wcale nie służą do celów grzewczych, a stanowią jedynie część dobytku seniora.
Senior skontaktował się z Pawłem Klonowskim, aby odnieść się do sprawy. Radny odwiedził pana Wojtka w zamieszkiwanym przez niego kamperze. Po wizycie do prezydenta trafiła kolejna interpelacja uzupełniająca stan sprawy.
Pan Wojtek mieszka w kamperze nad jeziorem Ukiel
Klonowski zaapelował o zaangażowanie w działania odpowiednich instytucji w zakresie przyznania seniorowi stosownych świadczeń pomocowych.
Na facebookowym koncie o "Wizja Lokalna Olsztyna" kilka dni temu pojawił się wpis dotyczący wskazanego problemu. W komentarzach wielu internautów wyrażało współczucie, w odniesieniu do sytuacji, w której znalazł się bezdomny, podkreślając, iż jest to „inteligentny, sympatyczny i nikomu nierobiący krzywdy człowiek”.
„Kiedyś byłem bogaty, a teraz jestem żebrakiem”
Redakcja naszego portalu postanowiła zgłębić temat, odwiedzając seniora. Na miejscu zastaliśmy spacerującego w okolicy kampera pana Wojtka oraz jego czworonożnego przyjaciela – 17-letniego psa Pimpka.
Zwróciliśmy się do seniora z prośbą o rozmowę, aby poznać jego historię, a w efekcie zrozumieć powody stałego stacjonowania na terenie parkingu. Pan Wojtek zgodził się na udzielenie naszemu portalowi wywiadu, natomiast nie chciał, aby w materiale pojawił się jego wizerunek, argumentując to gorzkim stwierdzeniem „kiedyś byłem bogaty, a teraz jestem żebrakiem”.
Dobrze prosperująca kariera
Pan Wojtek w młodości został absolwentem Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie. Jego marzeniem od najmłodszych lat było pływanie na statkach, natomiast przeszkodę stanowiły pogłębiające się problemy ze wzrokiem. Po wielu próbach mężczyzna dopiął swego. Ukończył ekonomikę transportu morskiego i przez 7 kolejnych lat realizował swoją pasję. Pływał głównie na rosyjskich statkach.
- Zarobiłem sporo pieniędzy, trafiłem na fantastycznych ludzi. To były załogi rosyjsko-tureckie – wspominał.
Po powrocie do kraju, pan Wojtek zmienił branżę i postanowił zająć się rolnictwem, osiągając duże sukcesy finansowe. Gospodarował wówczas terenami o łącznej powierzchni 2400 ha (w Polsce i na Białorusi). Przez 12 lat mężczyzna zajmował się międzynarodowym handlem zboża i rzepaku.
Katastrofalny błąd i milionowe straty
Biznes prosperował bez zarzutu do momentu, aż księgowa, z którą senior w tamtym okresie współpracował, popełniła kolosalny błąd w dokumentacji. Po 13 latach prowadzenia działalności mężczyzna otrzymał powtórne wezwanie do zapłaty cła, w wysokości 3 750 000 zł.
- Broniłem się jak mogłem. W pierwszym sądzie przegrałem, w drugim wygrałem, ale Główny Urząd Ceł skierował sprawę do Sądu Najwyższego. Czekaliśmy na rozprawę prawie rok. Wynająłem dwa zespoły adwokackie z Warszawy. Bardzo dobre. Powiedzieli, że prawnie mam 100 procent racji, ale politycznie potrzeba pieniędzy. Mój radca prawny walczył jak lew, ale przegrałem. Do zapłacenia było 3 750 000 zł razy dwa, bo policzyli mi po 9 procent odsetek rocznie – tłumaczył emeryt.
Do wspomnianego bankructwa doszło 10 lat temu. Mężczyzna został niemal doszczętnie pozbawiony środków do życia. Na „czarną godzinę” miał jednak odłożone 920 tys zł.
Oddał wszystko, by uratować ukochaną
Pieniądze rozeszły się jednak momentalnie, ze względu na tragedię, jaka dotknęła partnerkę mężczyzny. Z powodu stresu wywołanego trudnymi wydarzeniami, kobieta dostała wylewu.
- Mdlała co godzinę. Twarz miała wykręconą, przy zamkniętych ustach było jej widać zęby. To była kiedyś piękna kobieta – wspominał pan Wojtek.
Schorzenie było na tyle poważne, iż lekarze w polskich szpitalach nie podjęli się leczenia. Pan Wojtek chciał za wszelką cenę podjąć walkę o powrót kobiety do pełnej sprawności. To właśnie na ten cel przeznaczył wszystkie oszczędności, które posiadał.
Na początku przewiózł ukochaną do Berna, do jednej z najlepszych klinik neurologicznych w Europie. Lekarzom udało się jedynie zapobiec cyklicznym omdleniom. Następnie kobieta znalazła się w jednym z angielskich szpitali, gdzie, mimo ogromnego obłożenia, udało się ją przyjąć, dzięki wsparciu przypadkowo poznanego żołnierza. Po trzech miesiącach intensywnego leczenia postęp był ledwo zauważalny.
Kolejnym etapem było przewiezienie partnerki pana Wojtka do szpitali w Dallas oraz Mińsku. To właśnie ostatni ze wskazanych punktów okazał się przełomem w leczeniu kobiety. Specjalistom udało się wyprostować twarz pacjentki oraz, dzięki wsparciu logopedy, nauczyć ją mówić, jednak zważając na okoliczności, po rosyjsku. Po pół roku intensywnej pracy, kobieta była w stanie funkcjonować niemalże o własnych siłach.
Opisane działania doprowadziły do sytuacji, w której pan Wojtek, mimo ogromnego szczęścia z postępu w leczeniu partnerki, został całkowicie bez środków do życia.
Obecnie kobieta zamieszkuje jeden z olsztyńskich domów pomocy społecznej, gdzie senior stara się ją odwiedzać dwa razy w tygodniu.
Życie w niewielkim kamperze
W 2017 r. mężczyzna stał się bezdomny. Od momentu powrotu do kraju przez pierwsze lata zamieszkiwał w blaszanym garażu w podolsztyńskim Barczewku. Sąsiadka mężczyzny, chcąc pomóc w trudnej sytuacji, podarowała mu samochód oraz przyczepę kempingową.
Senior został bez środków do życia po tym, jak ratował zdrowie żony
Pan Wojtek zdecydował się na stałe przenieść życie do Olsztyna. Parking nad Zatoką Miłą wydał mu się, jak mówił, najlepszą opcją, ponieważ mężczyzna kocha las oraz wodę. Ważnym aspektem, który wskazał senior, opisując korzyści z wybranej lokalizacji, okazało się towarzystwo serdecznych ludzi, zamieszkujących okoliczne apartamenty.
- Nie ma tak, żeby ktoś nie zaszedł porozmawiać. Nie wiem często, jak ci ludzie się nazywają – dodał.
„To niewyobrażalna historia”
Wiele lat temu mężczyzna zachorował na nowotwór oka, przez co obecnie posiada jedną, nie do końca sprawną, gałkę oczną. W zeszłym roku pan Wojtek zmagał się z trzema wylewami, które spowodowały, iż niemal całkowicie stracił wzrok.
Skierowano go na operację, po której niewidzący, został przewieziony do przyczepy nad Ukielem, a lekarze poinformowali go, iż problemy mogą potrwać do trzech dni. Z pomocą przyszła wówczas grupa kobiet, która postanowiła bezinteresownie zająć się panem Wojtkiem, organizując całodobowe dyżury.
- Trudno mi o tym mówić. To były zupełnie obce kobiety, które poznałem tylko z imion. Szukałem ich później, żeby podziękować. To jest niewyobrażalna historia – mówił ze wzruszeniem emeryt.
19 marca br. upłynie 5 lat, odkąd mężczyzna zamieszkuje kamper na olsztyńskim parkingu.
Pan Wojtek dowozi wodę z centrum sportów wodnych NiceBay, przy ul. Miłej. Wystarcza mu 100 l na tydzień. Jedzenie mężczyzna kupuje z własnych środków w pobliskim markecie. Nie gotuje sam, natomiast, jak wspomniał, na co dzień sąsiadki dbają o niego, przynosząc obiady.
- Nie mogę na nic narzekać. Tylko zdrowie siada. Powinienem dziennie brać 32 lekarstwa na receptę – powiedział.
MOPS odmawia pomocy
Co ciekawe, mimo licznych schorzeń, z którymi boryka się mężczyzna, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Olsztynie odmówił mu wszelkiej pomocy.
- Dodatek mieszkaniowy – odmowa; dodatek energetyczny – odmowa; darmowe posiłki dla bezdomnych – odmowa; wyjazd do sanatorium – odmowa, wniosek o dodatek węglowy – odmowa. Przez 7 lat bezdomności pan Wojtek otrzymał jednorazowo 200 zł w 2022 r. i 350 jednorazowo w 2021 r. jeżeli podzielić 550 zł przez 84 miesiące bezdomności, wychodzi 6 zł 70 gr dziennie – czytamy jednym z pism do olsztyńskiego MOPS-u przy ul. Piłsudskiego.
Decyzje argumentowano w sposób absurdalny. Przykładem może być odmowa wyjazdu do sanatorium, mimo posiadanego skierowania, ze względu na katastrofalny stan zdrowia, niosący za sobą ryzyko śmierci podczas turnusu.
Pomocy samotnemu i schorowanemu mężczyźnie odmówił Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej
Mimo trudów, cieszy się każdym dniem
Mężczyzna od lat żyje w trudnych warunkach. Dzięki pomocy sąsiadów otrzymał dwa panele fotowoltaiczne, które zapewniają mu prąd oraz agregat czy antenę satelitarną. Niestety temperatury w przyczepie są niezwykle niesprzyjające. Pan Wojtek poinformował, iż maksymalnie w jego „domu” zimą jest maksymalnie 12 stopni.
Senior, mimo swojej codzienności, cieszy się życiem. Radość dają mu spotkania i rozmowy z sąsiadami, którzy odwiedzają emeryta każdego dnia. Zdarza się również, że okoliczni mieszkańcy zostawiają u mężczyzny samochody, posiadające drobne usterki. Emeryt w wolnych chwilach zajmuje się ich naprawą.
W ciągu lat spędzonych na olsztyńskim parkingu, pan Wojtek był świadkiem napadu na bezdomnego oraz próby kradzieży samochodów przez młodych ludzi. To jedyne niebezpieczeństwa, z którymi przyszło mu się mierzyć. Stwierdził jednak ze spokojem, iż niezależnie od miejsca zawsze istnieje jakieś ryzyko.
Codzienne bolączki
Z wyników badań lekarskich, które przedstawił nam pan Wojtek, wynika, że oprócz wspomnianych dolegliwości, mężczyzna zmaga się z chorobą Alzheimera, stanami lękowymi, a także problemami z wątrobą. To właśnie ostatnie z wymienionych schorzeń dyskwalifikuje go w ubieganiu się o miejsce, w którymś z domów pomocy społecznej.
Miesięcznie mężczyzna pobiera około 2 tys zł emerytury, z czego musi utrzymać siebie oraz dwa psy, którymi od lat się opiekuje.
Zapytany o legalność zajmowania przestrzeni miejskiego parkingu, pan Wojtek zapewnił, iż należący do niego samochód oraz przyczepa, są ubezpieczone. Mężczyzna regularnie płaci koszty OC.
Reakcje mieszańców
W sprawie głos zabrali również okoliczni mieszkańcy. Jeden z naszych rozmówców stwierdził, iż "faktycznie, pojazdy i inne materiały zajmują sporo parkingowej przestrzeni, przez co latem trudno znaleźć miejsce do pozostawienia auta, aczkolwiek, samo przebywanie seniora w tej przestrzeni nikomu nie przeszkadza".
Kolejny zasugerował, że najlepszym rozwiązaniem byłaby interwencja odpowiednich władz, aby pomóc seniorowi.
Pan Wojtek przez cały czas utrzymywał, iż nie potrzebuje żadnego wsparcia. Jedynym marzeniem mężczyzny jest przeprowadzenie operacji na oko, ponieważ jego wzrok z dnia na dzień słabnie.
* * *
* w mediach pojawia się często informacja, iż mężczyzna jest w wieku 82 lat, natomiast po rozmowie z seniorem, dowiedzieliśmy się, że różnica wynika z błędnego zapisu w dokumentach.
Komentarze (71)
Dodaj swój komentarz