Adrian Zandberg odwiedził Warmię i Mazury. W środę (26 lutego) złożył wizytę w naszej redakcji. Podczas rozmowy w studiu wideo zaczął od krytyki 20 lat naprzemiennych rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej.
- Od 20 lat zajmujemy się tym, że dwóch polityków pokłóciło się ze sobą i zorganizowało wokół tego całą polską scenę polityczną. Przez 20 lat rządów POPiS-u nie zbudowaliśmy w Polsce ani jednej elektrowni jądrowej – powiedział nam jeden z założycieli partii Razem.
Po wyborach parlamentarnych z jesieni 2023 roku partia Razem poparła rząd Donalda Tuska, ale do niego nie weszła. Rok później Razem opuściło klub Lewicy. Przyczyną rozłamu miała być kwestia głosowania nad budżetem. - Uważamy, że ten budżet ma poważne problemy. Chcemy te problemy naprawić, przynosimy rozwiązania – tłumaczył Adrian Zandberg.
Wśród postulowanych zmian było dodatkowe 20 mld zł na wsparcie systemu ochrony zdrowia i 10-proc. podwyżki ponad inflację dla państwowej sfery budżetowej.
- Jeżeli chodzi o zawłaszczanie państwa, "koryciarstwo", obsadzanie swoimi spółek i agencji, to niestety nie zmieniło się nic, tylko zmieniły się kolory legitymacji partyjnych – tak w naszym studiu skomentował sytuację po zmianie władzy Zandberg.
W programie partii Razem znajduje się postulat progresywnego podatku dla firm. Chodzi o to, aby wielkie międzynarodowe korporacje płaciły wyższe podatki niż małe, dopiero rozwijające się firmy.
- W Polsce olbrzymie środki znajdują się na kontach właścicieli banków, wielkich korporacji, miliarderów. Państwo polskie nie ma w sobie odwagi, żeby powiedzieć im, że czas, aby zaczęli się dorzucać do wspólnego kociołka – stwierdził Zandberg.
I dodał: - Uważam, że najwyższy czas podnieść stawkę podatku korporacyjnego dla dużych podmiotów. Sytuacja, kiedy Polska jest rajem podatkowym dla korporacji i rentierów jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Potem brakuje pieniędzy na zdrowie, szkoły, pomoc społeczną, te wszystkie elementy sprawnie funkcjonującego państwa, które byśmy chcieli, ale których w Polsce nie ma (…) W Polsce pozwalamy najbogatszym, aby jeździli na gapę.
Polityk zapytany o konkretne stawki podatków dla dużych firm odpowiedział, że „nie rzuci twardych stawek”. Te należałoby wyliczyć na bazie modelu ekonomicznego ministerstwa finansów – wyjaśnił.
Jednym z wiodących postulatów środowiska skupionego wokół partii Razem jest społeczne budownictwo mieszkaniowe. Partia domaga się stworzenia programu budowy mieszkań pod wynajem, finansowany bezpośrednio z budżetu centralnego. Według przedstawicieli Razem interwencja państwa ureguluje rynek mieszkaniowy, obniży ceny mieszkań i zwiększy ich dostępność.
- Program mieszkaniowy to program inwestycyjny. Jeśli inwestujemy w budownictwo społeczne to w efekcie nakręcamy gospodarkę, a po drugie obniżając koszty życia powodujemy, że ludzie mogą więcej wydać na konsumpcję (…) Dzisiaj 60-70 procent tego co człowiek zarabia, musimy przeznaczyć na koszty mieszkaniowe. Jeśli postawimy na rozwinięte budownictwo społeczne, w których czynsze są kontrolowane, tak jak jak to działa w Wiedniu, koszty mieszkaniowe wyniosą 20-30 procent tego, co zarabiamy.
Na koniec nasz gość odniósł się do kryzysu na granicy z Białorusią oraz szerzej do sytuacji z nielegalnymi imigrantami. Adrian Zandberg oddzielił migrację ekonomiczną od kwestii azylu, dla osób, które uciekają przed prześladowaniami.
- Imigrantów ekonomicznych powinniśmy wpuszczać, jeśli uznamy, że są to osoby potrzebne z perspektywy polskiej gospodarki. Odrębną sprawą jest ochrona międzynarodowa i prawo do azylu. Jeśli ktoś na granicy chce złożyć wniosek, aby Polska udzieliła mu ochrony międzynarodowej, to rozsądny kraj kieruje taką osobę na przejście graniczne i następnie wniosek zostaje przyjęty i rozpatrzony. Natomiast sytuacja, kiedy nasze państwo zamyka oczy i udaje, że nic się nie dzieje, jest zaproszeniem do tego, aby ludzie zamiast składać wnioski i być poddanymi normalnej procedurze, przenikają przez granicę w sposób nielegalny.
Czy polskie wojska powinny uczestniczyć w misji na Ukrainie? O takiej koncepcji zrobiło się głośno po tym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump stwierdził, że po zakończeniu inwazji Rosji na Ukrainę Europa powinna wysłać swoje siły, aby pilnowały warunków zawieszenia broni i późniejszego pokoju.
- Jest silny argument za tym, aby to nie były polskie wojska: graniczymy z obydwoma stronami konfliktu – powiedział nam Zandberg i dodał: - Dobre doświadczenie misji pokojowych ONZ podpowiada, że lepiej w takich misjach sprawdzają się siły z krajów, które nie mają granicy z żadną ze stron konfliktu. Chodzi o to, aby nie można było ich wykorzystać do eskalacji konfliktu.
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz