Poranna kawa, herbata i Facebook – kto z nas nie zaczyna dnia w ten sposób? Przeglądając niezliczone informacje społecznościowej sieci – dostrzegamy kampanie, czy wydarzenia, które nas interesują i dotyczą lokalnego podwórka.
''Protest przeciwko likwidacji przejścia dla pieszych w centrum Olsztyna? Jasne, denerwuje mnie maszerowanie dookoła, by przejść na przystanek – oczywiście ''wezmę udział'' – klik. Takim sposobem – staję się częścią społeczności 4 tysięcy osób, które popierają ideę przywrócenia przejścia.''
Popularny w sieci protest – kończy się jednak klapą. W miejscu happeningu - przy dawnym przejściu w centrum miasta - pojawiło się 10 osób z tysięcy ''aktywnych wirtualnie''. Ktoś powie – na happening trzeba przyjść, wyrwać się z codziennych obowiązków – a lajk czy wirtualne zgłoszenie udziału nie wymaga poświęcenia. To rozleniwia.
Niestety okazuje się, że takie – popularne – podejście jest równią pochyłą, która sprawia, że coraz rzadziej jesteśmy w stanie stworzyć społeczność, zespół – realny front, walczący w jednej sprawie.
Nasza wirtualna aktywność przejawia się również ilością komentarzy, które jesteśmy w stanie stworzyć do bieżącej sytuacji politycznej Olsztyna, czy nowych inwestycji, a kiedy organizowane są konsultacje społeczne – okazuje się, że zainteresowanych na spotkaniu brakuje.
Tą przypadłość ''lajkujących'' – aktywnych wirtualnie wykorzystują twórcy farmy lajków, którzy pod przykrywką wsparcia ważnej idei zbierają nasze wirtualne poparcie, by później stworzyć w oparciu o bazę ''lajków'' fanpage dla jakiegoś produktu, czy usługi. Przykład? Fanpage chorego, 10-letniego Łukasza ze Szczecina, który jako aktywny wolontariusz WOŚP podbił serca Polaków. Olsztyński Enej zagrał dla chłopca podwórkowy koncert - to przejaw realnego wsparcia - nie zaś powiększająca się liczba fanów na jego fanpage'u, utworzonym przez kogoś, kto na popularności chorego chłopca, chciał zrobić biznes.
Wirtualne poparcie staje się płytkie, a przekaz organizatora ciekawej inicjatywy gubi się gdzieś po drodze, bo ''aktywni przez lajkowanie'' okazują się też pazerni na lajki.
Przykład popularnej w sieci akcji charytatywnej ''ice bucket challenge'', która szybko została przemianowana przez ''lajkowych pazerniaków'' na głupawą modę na ''zimny kubeł wody'' w komicznym wykonaniu.
Tezę pustego zaangażowania przez ''lajk'' potwierdza kampania społeczna promująca profilaktykę chorób kobiecych, która na Facebooku przyjęła irytującą formę nachalnych łańcuszków, których stworzenie trwa dłużej niż wizyta w gabinecie lekarskim.
Czy rzeczywiście czas naszej aktywności minął, a jedynym przejawem naszego zaangażowania w sprawy, w które nawet mocno wierzymy – staje się jedno kliknięcie?
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz