Dlaczego urzędnik od ponad 20 lat pracujący w ratuszu startuje do rady miasta?
- Przez te ponad 20 lat pracy w urzędzie zetknąłem się z mnóstwem projektów, część miałem okazję sam realizować. Dziś z perspektywy tego czasu wiem, że sam urzędnik o wszystkim nie decyduje. Organizowałem od podstaw, z niczego, pierwsze edycje Olsztyn Aktywnie, jarmarki bożonarodzeniowe na Starym Mieście. To był efekt pracy kilkorga zaledwie, zapalonych pomysłem osób. Takie projekty, wbrew pozorom, nie toczą się „siłą rozpędu”. Żeby trwały, potrzebują pieniędzy, „zielonego światła” decydentów, instytucji współpracujących. Jeżeli tego nie ma, jeśli wypali się zrozumienie dla wartości projektu, to wszystko padnie. Sam zapał nie wystarczy. Chciałbym teraz z innego poziomu, dzięki swojemu doświadczeniu i intuicji mieć realny wpływ na rzeczy, w które wierzę. Przy czym nie jestem tylko marzycielem, ale znając urzędnicze realia –wiem, jak działać skutecznie.
Andrzej Kocięcki dołączył do samorządowej drużyny Marcina Możdżonka
To do „drużyny Olsztyna” trafiłeś dzięki zaangażowaniu w Olsztyn Aktywnie i w jarmarki warmińskie? Czy przez siatkówkę? Jesteś przecież „głosem AZSu”. Myślałem, że tą drogą dołączyłeś do walki o „Lepszy Olsztyn”.
- No tak – spikerem AZS-u jestem dłużej niż urzędnikiem. Z tego co wiem, to mam najdłuższy staż „spikerski” nie tylko w AZS-ie, ale w PlusLidze. Siatkówka zajmuje szczególne miejsce w mojej historii, ale o tym opowiem później, jeśli wystarczy nam czasu. Wracając do meritum. Dzięki AZS-owi poznałem Marcina (Możdżonka - red.), on zdobywał medale mistrzostw świata i Europy, a ja miałem frajdę być spikerem podczas tych wydarzeń, w halach całej Polski. I tak naprawdę żałowałem wtedy tylko jednego: że w Olsztynie nie mamy możliwości, do przeżywania emocji sportowych w takich warunkach. Teraz kiedy widzą biało – zielone trybuny w nowej Uranii, trójkę moich dzieci, z dziesięcioletnią córką na czele, która kibicuje, z największym zapałem – widzę , że było warto. I mogę sobie zadać tylko jedno pytanie: dlaczego tak późno…
Ale Urania to przecież nie tylko wydarzenia sportowe?
- To przede wszystkim ogromny potencjał dla rozwoju Olsztyna. Dzięki Uranii możemy skupić się na sektorze MICE, czyli turystyce biznesowej. Wiemy, że turystyka urlopowa w Polsce to kwestia kilkutygodniowego sezonu, uzależnionego od kaprysów pogody. Musimy wyselekcjonować takie obszary turystyki, które nie są tak bardzo zależne od warunków klimatycznych. Turystyka biznesowa to flagowy przykład (targi, konferencje, spotkania integracyjne), ale powinniśmy zająć się innymi obszarami turystyki. Mamy świetną bazę hotelowa, warunki naturalne… Coraz więcej ludzi zwraca uwagę na zdrowie, jakość życia. Warto dla nich stworzyć ofertę. Jesteśmy fajnym, kameralnym miastem o rewelacyjnych warunkach przyrodniczych. Zawalczmy o klienta, dla którego dbanie o zdrowie, aktywność, dobrą formę jest wartością. A skoro o wartościach – potrzebujemy firm, których marka jest wartością dodaną do miasta. Citi HANDLOWY – fakt, że taka firma się tu ulokowała, zobaczyła potencjał w mieście, to już wzmacnia potencjał Olsztyna. Bo dziś to ta marka promuje markę Olsztyn.
Andrzej Kocięcki to "głos AZS-u"
Pięknie brzmi – ale jak to zrobić?
Zacznijmy od siebie. Przestańmy zrzędzić i hejtować własne miasto. Przestańmy mówić, że starówka jest beznadziejna, nawet tam nie jeżdżąc. Nie od dziś wiadomo, że najlepszymi ambasadorami miasta są jego mieszkańcy. Jak to jest, że Olsztyn tak bardzo podoba się ludziom, którzy tu przyjeżdżają, a sami mieszkańcy nie mają świadomości, w jak fajnym mieście i przyjaznej przestrzeni żyją?
Przykład: Wychodzę z psem na spacer. Po 10 minutach jestem nad Jeziorem Krzywym. Wracam z psem do domu. Koniec. Przyjeżdżają do mnie znajomi z Polski, wychodzę z nimi i z psem na spacer. Po 10 minutach jestem nad Jeziorem Krzywym. Mówię: wracamy. A oni – zaraz! Wow, człowieku, co za miejsce! Mieszkasz na wakacjach. A ja, pewnie jak mnóstwo innych osób, uświadamiam sobie, że w ogóle tego nie doceniam.
To powinno zacząć się na poziomie mieszkańca – a znaleźć finał w gabinetach decydentów. Nie tylko w ratuszu. Olsztyn – stolica regionu, musi ściśle współpracować z samorządem województwa. Warmińsko-mazurskie nie może promować się tylko przez Krainę Tysiąca Jezior. Olsztyn musi być częścią wspólnej polityki promocyjnej regionu. Tym bardziej, że my łączymy w jednym mieście, walory Warmii i Mazur.
Na koniec. Zupełnie to nie wybrzmiało w tej rozmowie. Nie mówisz o tym, a jesteś osobą z niepełnosprawnością. To ma jakieś znaczenie dla Ciebie?
A tu znowu wracamy do siatkówki. Siedem lat temu zaczęły się moje problemy z oczami. Powikłania w siatkówce, nomen omen. Dziesięć operacji, ogromny wysiłek, mojej rodziny, mojej żony, która ze swoim dziennikarskim zacięciem szukała dla mnie lekarzy i metod leczenia na całym świecie, żebym mógł funkcjonować. Przekopywała się przez periodyki medyczne, szukała wyników badań i jechaliśmy do profesora, co tydzień do Łodzi, mówiąc – „to może to spróbujemy, a może to ma sens”? Przez kilka miesięcy byłem niesamodzielny. Duża lekcja pokory. Nie wróciłem do pełnej sprawności, ale żona mówi, że to może lepiej, bo nie widzę problemów. A tak serio – to widzę mnóstwo rzeczy do poprawy. Sam na własnej skórze odczuwam, ile przeszkód osoba ze szczególnymi potrzebami musi pokonywać. Pamiętam, jak stałem na przystanku z moją pięcioletnią córką. Czekamy na autobus. Czekamy pół godziny, 45 minut. Nic. Nie przyjeżdża. W końcu jakiś mężczyzna mówi: „Proszę pana, jest zmiana trasy, nie przyjedzie. Tu jest kartka. Nie widzi pan?” No ja nie widzę … Ale widzę, że Olsztyn może być lepszy.
Komentarze (10)
Dodaj swój komentarz