Czytelników, dla których tajniki sportu samochodowego nie są w pełni znane, informujemy, że rallycross jest to rodzaj wyścigów rozgrywanych na zamkniętym torze, przeważnie o długości do 1 km, po nawierzchni częściowo asfaltowej, szutrowej, betonowej. Sezon 2020 ze względu na pandemię został poważnie skrócony w stosunku do pierwotnego planu, który zakładał osiem eliminacji w tym kilka zagranicznych. Ostatecznie walka o mistrzostwo Polski odbywa się podczas czterech eliminacji. Do tej pory rozegrano dwie, obie na Autodromie w Słomczynie. Trzecią zaplanowano przeprowadzić 26-27 września ponownie w Słomczynie, a czwartą 24-25 października na torze Slovakiaring koło Bratysławy.
Zbigniew Staniszewski rozpoczął tegoroczne zmagania od mocnego uderzenia. Za kierownicą Forda Fiesty RX wygrał pierwszą eliminację. Na torze w Słomczynie wyprzedził o ponad 5 sekund Marcina Wicika (Ford Focus RX) i Jakuba Przygońskiego (Peugeot 208 RX). Jego zwycięstwo było przekonywujące, ale droga do sukcesu bardzo trudna. Po czterech biegach eliminacyjnych i półfinałowych był remis z Jakubem Przygońskim. W finale olsztyński kierowca po udanym starcie dowiózł zwycięstwo do mety.
A tak uszczęśliwiony mówił dziennikarzom: - Odniosłem pierwsze, historyczne zwycięstwo i cieszę się niesamowicie. Tym bardziej że nie spodziewałem się tak świetnie jeżdżących rywali. Najtrudniejsze i najważniejsze były starty, bez tego można było zapomnieć o dobrych rezultatach. Walka cały czas trwała na całego. Samochody się obracały, zderzaki "fruwały", nudy nie było. W finale cała nasza trójka szła równo, samochody się zespawały, ale to mnie ostatecznie udało się sprytnym manewrem wyjść z pierwszego zakrętu jako lider. Potem kontrolowałem wydarzenia i to moje historyczne zwycięstwo stało się faktem.
Zbigniew Staniszewski
fot. archiwum prywatne
Drugą eliminację Zbigniew Staniszewski zakończył na drugim miejscu, ale to nie przeszkodziło mu w pozostaniu na fotelu lidera w klasyfikacji generalnej. Te drugie zawody w Słomczynie obfitowały również w wiele niebezpiecznych incydentów. W finałowym biegu mniej błędów popełnił Przygoński i to on go wygrał , ale olsztynianin pozostał liderem cyklu i z dorobkiem 56 oczek o zaledwie jeden punkt wyprzedza Jakuba Przygońskiego. Trzeci jest Marcin Wicik (46 pkt).
- Jeżdżę już na granicy możliwości auta i kierowcy - stwierdził Staniszewski po zejściu z podium. - Tniemy się z Kubą o dziesiąte części sekundy na okrążeniu. W drugim wyścigu eliminacyjnym miałem… kilkumetrowy lot. Moje koło najechało na koło Peugeota Kuby i wyrzuciło do góry przód mojego Forda. Wyglądało niebezpiecznie, ale skończyło się dobrze, bo potem jeszcze obróciło moich rywali, więc i tak ja wygrałem ten bieg. Niestety, w finale nie miałem już tyle szczęścia, bo popełniłem błąd. Mam niecałe dwa tygodnie do kolejnej eliminacji. O tytule zadecydują niuanse…
Lech Janka
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz