— Jestem pełen obaw obserwując rozwój sytuacji — mówi nam poseł PiS Wojciech Kossakowski, z zawodu prawnik. — System obrotu bezgotówkowego jest już bardzo rozwinięty i w prawie każdym gospodarstwie domowym przynajmniej jedna osoba dysponuje kartą płaticzą. Seniorzy także zaczynają korzystać z tej formy płatności. Parlamentarzysta jest jednak zwolennikiem systemu „hybrydowego“. Niech z płatności bezgotówkowych korzystają ci, którzy chcą - podkreśla. — Całkowite przejście na taki system rozliczeń niesie za sobą różne niebezpieczeństwa, w tym masowej inwigilacji społeczeństwa. Jednak w czasie pandemii staje się to konieczne ze względów bezpieczeństwa. Banknoty roznoszą przecież wirusy.
A czy nasza suwerenność ucierpi na tym? — Trudno powiedzieć, czy będziemy mogli oprzeć się ogólnoświatowej tendencji przechodzenia na obrót bezgotówkowy - podsumowuje W.Kossakowski.
— Dla mnie ten globalny spisek to kolejne szukanie tematów zastępczych — dodaje Mirosław Pampuch, przewodniczący Nowoczesnej na Warmii i Mazurach. — W Korei Południowej wygrano walkę z Covidem dzięki aplikacji komórkowej pozwalającej unikać kontaktu z osobami zakażonymi. Komórka wskazuje przecież, gdzie jesteśmy, w miastach są wszędzie kamery - nie dajmy się więc zwariować.
— Mam zawsze jakąś niewielką gotówkę przy sobie - deklaruje posłanka KO Anna Wasilewska. — Nie wszystkie sklepiki osiedlowe czy bufety mają przecież terminale do kart płatniczych. A poza tym, jeżeli ktoś nie ma pieniędzy pochodzących z nielegalnych źródeł, to nie ma się czego obawiać. Ale najważniejsza jest tutaj dla mnie możliwość wyboru. Nie wyobrażam sobie przecież, że pójdę na przykład kupić telewizor za pięć tysięcy i przytaszczę wtedy do sklepu grubą kopertę wypchaną pieniędzmi. Ktoś mógłby chcieć mi ją na przykład ukraść po drodze.
Pani poseł przyznaje, że irytuje ją fakt tak wszechobecnej „inwigilacji handlowej“. — Są tacy, których interesuje to, co kupuję, bo na tym opierają swoją strategię marketingową względem mojej osoby. Kiedy, zgodnie z przepisami RODO, proszą o moją zgodę na taką inwigilację, główny argument polega na ich „trosce“ o to, żebym dostawała reklamy odpowiadające moim zainteresowaniom.
Także różne instytucje uzurpują sobie prawo do wglądu w nasze finanse. — Pracownicy banków mają możliwość śledzić nasze konta — konstatuje pani poseł z nutką goryczy. Opowiada też, jak okradziono jej mamę staruszkę metodą „na policjanta“. — Dokładnie wiedzieli, ile ma na koncie. Czy włamali się tam przez Internet? W każdym razie omotali starszą panią tak, że poszła do banku i wypłaciła dla nich te pieniądze. Gdyby nie było gotówki, to oszustwo nie byłoby możliwe. Mimo wszystko wolałabym, aby możliwość korzystania z gotówki nie została nam odebrana.
— Mamy dowody na to, że obrót gotowkowy nie służy gospodarce — informuje poseł PO Janusz Cichoń, poseł KO, członek Komisji Finansów Publicznych Sejmu RP i były wiceminister finansów. — Transakcje gotówkowe często pojawiają się tam, gdzie próbuje się coś ukryć, niedoszacować. Przeciwdziałają temu przepisy prawa do niedawna dopuszczające w transakcjach gospodarczych obrót gotówkowy do kwoty 15 tysięcy Euro, teraz już tylko 15 tysięcy złotych. Państwu łatwiej kontrolować obrót bezgotówkowy stąd coraz to nowe ograniczenia w obracaniu gotówką.
Z punktu widzenia obywatela obrót gotówkowy ma atrybut wolności. — Nie muszę mieć rachunku bankowego, by w pełni korzystać ze swoich pieniędzy i nikt nie musi monitorować, na co je wydaję - podkreśla parlamentarzysta. — Państwo nie musi mieć pełnego wglądu w to, na co i gdzie wydaję moje pieniądze. Poza tym dlaczego ludzie działający w imieniu państwa mając mieć taką wiedzę na mój temat?
Poseł Cichoń odwołuje się tutaj do odwiecznej zasady „złotego środka“. — W obrocie gospodarczym należy, moim zdaniem, dążyć do wyeliminowania obrotu bezgotówkowego. Jeszcze za mojej kadencji w Ministerstwie Finansów pracowaliśmy nad systemem faktur online, wspartych kasami fiskalnymi prowadzonymi online. Rejestracja sprzedaży nie musi obejmować jednak danych klienta, co umożliwia obrót bezgotówkowy.
Mój rozmówca zwraca także uwagę, że w obecnym, trudnym czasie pandemii, możliwość obrotu bezgotówkowego jest szczególnie pożądana dla ograniczenia możliwości transmisji wirusa poprzez przekazywane z rąk do rąk banknoty. Musimy mieć jednak wybór, nie powinno się pozbawiać osób prywatnych możliwości korzystania z płatności gotówką. I chyba na razie nam to nie grozi, ponieważ - jak podkreśla poseł: — Nawet NBP dostrzega rolę gotówki i nie zamierza jej pomniejszać, co zadeklarował niedawno prezes NBP Adam Glapiński.
— Gotówka i tak zniknie z obrotu gospodarczego w niezbyt odległej przyszłości — wyjaśnia prof. Andrzej Buszko z Wydziału Nauk Ekonomicznych UWM. — Na pewno ukróci to wszekie „szemrane“, nielegalne transakcje. Cały świat zachodni przechodzi już na transakcje elektroniczne. W tle jest tutaj pytanie: „Czy masz coś do ukrycia?“. Nie masz? To płać kartą.
Jak informuje pan profesor, we współczesnej Polsce 30% PKB pochodzi z tak zwanej „szarej strefy“ i to właśnie chcą ukrócić politycy oraz bankowcy zainteresowani przestawieniem gospodarki na obrót bezgotówkowy.
Chociaż taka całkowita kontrola nie jest jednak wcale cudownym darem niebios, bo szara strefa ma także pewne pozytywne aspekty i jej „odrobina“ jest dla gospodarki korzystna. — Wyobraźmy sobie staruszkę sprzedającą na osiedlowym rynku pęczek sczypiorku wyhodowanego we własnym ogródku albo bezrobotnego mechanika, który przymierza się do otwarcia nowego warsztatu. Zanim się na to zdecyduje i poniesie niemałe koszty z tym związane - czasem uzyskane dzięki pomocy Urzędu Pracy - „przymierza się“ do rynku naprawiając samochody paru znajomych. Bada w ten sposób perspektywy swojego pomysłu. A student, który wyprowadza komuś psa za parę groszy, albo maluje jakiś płot? Budżet państwa niewiele straci na braku ewidencji tego drobnego przychodu, a w przyszłości odniesie ogromne korzyści, kiedy ten młody człowiek obroni już dyplom i podejmie pracę w gospodarce narodowej. To samo dotyczy tak ważnego działu gospodarki kraju, jak rolnictwo. Wyobraźmy sobie plantatora ogórków albo pszenicy, który płaci swoim robotnikom kartą na polu. Nie każdy z nich ma także konto, na które można przelać pieniądze - a prace na polu wykonać przecież trzeba, bo inaczej umrzemy wszyscy z głodu.
Na rynku pojawiają się także tańsze papierosy bez akcyzy, pochodzące z tzw. nielegalnej produkcji. — Oczywiście ściga tych producentów policja - dodaje profesor - ale z drugiej strony ich obecność w obiegu gospodarczych wymusza na producentach legalnych dbałość o jakość oraz dobrą cenę. Wtedy klient wybiera ten odrobinę nawet droższy, ale za to legalny i sprawdzony towar. Każdy kij ma dwa końce — podsumowuje Andrzej Buszko.
Komentarze (15)
Dodaj swój komentarz