Kamil Bortniczuk jest prawnikiem, posłem i rzecznikiem prasowym Porozumienia. Wczoraj na twitterze zamieścił fragment zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, które ma dotyczyć między innymi profesora Wojciecha Maksymowicza, również posła Porozumienia.
W świetle takich oskarżeń prof. Maksymowicz mógł opuścić KP PiS sam, albo zostać natychmiast zawieszony do wyjaśnienia sprawy.
Próba obrony poprzez nadawanie temu wydarzeniu charakteru politycznego, to stosowanie przez niektórych kolegów z Porozumienia „doktryny Neumana”.
– napisał poseł (pisownia oryginalna).
Tzw. doktryna, której autorem był Sławomir Neumann głosi, że „jedna zasada jest dla mnie święta, k...a. Naucz się tego, jak będziesz o czymkolwiek rozmawiał. Jak będziesz w Platformie, będę cię bronił, k...a, jak niepodległości”.
Pod wpisem Bortniczuk zamieścił fragment zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, którego mieli dokonać w szpitalu wojewódzkim prof. Wojciech Maksymowicz i inny lekarz.
Kim jest autor tego pisma? Dziennikarze Onetu ustalili, że jest to Mariusz Dzierżawski, prawicowy działacz pro-life i założyciel Fundacji Pro – prawo do życia. W przeszłości był politykiem, prezesem Stronnictwa Polityki Realnej i wiceprezesem Unii Polityki Realnej. Dzierżawski jest za całkowitym zakazem aborcji. W 2019 roku jego fundacja złożyła w Sejmie projekt ustawy, która zakładała, że edukatorom seksualnym mogłyby grozić nawet 3 lata więzienia w przypadku uznania, że podczas zajęć mieliby zachęcać uczniów do „podejmowania czynności seksualnych”.
Według Dzierżawskiego obaj lekarze mieli zabić nieustaloną liczbę dzieci przedwcześnie urodzonych, a proceder ma trwać do dzisiaj.
To właśnie to zawiadomienie było przyczynkiem do tego, że resort zdrowia wszczął kontrolę. Z kolei prof. Wojciech Maksymowicz w środę ogłosił, że odchodzi z klubu PiS. Wcześniej negatywnie wypowiadał się o ministrze zdrowia, Adamie Niedzielskim. W środę nie szczędził słów krytyki autorowi zawiadomienia.
– Taki tekst, gdyby był podstawą działań ministra, to zupełnie żenujące, bo jest to po prostu coś tak nieprawdopodobnego, tak ohydnego, że pochylać się nad tym? – przyznał profesor.
Podkreślił, że nigdy nie brał udziału w eksperymentach medycznych.
Przyznał, że „były prace przygotowawcze” do badań, które miały być prowadzone we współpracy z jednym ze znanych włoskich ośrodków.
– Zamysł pierwotny – i taka była też zgoda komisji bioetycznej – był taki, aby można było w przypadku, kiedy dochodzi do naturalnego poronienia, co niestety się zdarza i martwy płód może być albo pożegnany bez żadnej ingerencji, albo tak, jak każde zwłoki ludzkie, mogą być jego komórki wykorzystane do pomocy innym. Takie było założenie – chodziło o rozważenie możliwości leczenia chorych z ciężkimi uszkodzeniami mózgu – tłumaczył Maksymowicz. Według niego badania nie zostały ostatecznie zrealizowane ze względu na kwestie finansowe.
***
Czytaj również:
W szpitalu uniwersyteckim przeprowadzane są eksperymenty na płodach? Ministerstwo Zdrowia reaguje
Komentarze (12)
Dodaj swój komentarz