Data dodania: 2006-08-10 00:00
Co zbudują obok ubeckiego aresztu
Dlaczego mieszkańcy dwóch kamienic przy ul. Warszawskiej muszą nagle zwolnić w trybie pilnym teren obok swoich domów, który dotychczas dzierżawili od miasta? Tuż obok stoi drewniana szopa, w której w latach 1945- 1950 był areszt i miejsce kaźni zorganizowane przez Urząd Bezpieczeństwa. Co ma powstać w jej otoczeniu?
Mieszkańcy dwóch kamienic przy al. Warszawskiej 101 i 103 od lat dzierżawią od miasta teren na tyłach budynków, w których mieszkają. Uprawiają tu ogródki, sadzą drzewa owocowe, koszą trawniki, zmotoryzowani postawili garaże - stworzyli sobie sielską oazę blisko centrum. - Dzięki tej enklawie łatwiej wytrzymać sąsiedztwo z ruchliwą al. Warszawską - mówi Marta Kossut, która tu mieszka i tu się wychowywała.
Na terenie przylegającym do kamienic stoi drewniany budynek gospodarczy z lat 30. Między 1945 a 1950 rokiem był w nim areszt i miejsce kaźni. - Mimo że miałam wtedy 4 lata, pamiętam żołnierzy z karabinami, którzy pilnowali zamykanych tu ludzi - wspomina Elżbieta Gaweł, mieszkająca przy ul. Warszawskiej od sierpnia 1945 roku. Do tej pory w szopie są drzwi obite blachą, zaopatrzone w judasze. W styczniu 2000 roku po interwencji mieszkańców budynek został wpisany do rejestru zabytków województwa warmińsko-mazurskiego.
Teraz, pod koniec lipca 2006 roku, lokatorzy z ul. Warszawskiej dostali z ratusza pismo, że w ciągu miesiąca muszą uporządkować i opuścić dzierżawione działki. - Bardzo nas to zdziwiło, bo zaledwie pół roku wcześniej dostaliśmy dwuletnią dzierżawę - mówi Marta Kossut. W oficjalnym piśmie wiceprezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz tłumaczył: "Przedmiotowy teren przeznaczony jest do zbycia - pod inwestycje, wobec powyższego do ww. terminu proszę zwrócić zajmowany teren wolny."
- Grunty gminy będą na przeznaczone pod funkcję mieszkaniowa, bo z takimi sąsiaduje ten teren - mówi Jerzy Piekarski, zastępca dyrektora wydziału strategii i rozwoju. - Chodzi tylko o uporządkowanie terenu - dodaje Aneta Szpaderska, rzecznik Urzędu Miasta.
Oficjalnie nigdzie nie ma mowy o burzeniu szopy. Ani nawet o wykreśleniu jej z rejestru zabytków. Mieszkańcy mówią jednak, że na spotkaniu z wysokimi urzędnikami ratusza usłyszeli, że zamiast budynku miejsce kaźni może upamiętniać obelisk.
Teraz ludzie z kamienic przypominają sobie, że i siedem lat temu miasto planowało przeznaczyć teren pod ogródkami i garażami na budowę hotelu, stacji benzynowej z parkingiem. Wtedy właśnie wybroniła ich... historyczna szopa.
Teraz nie chcą jednak, by budynek był ich kartą przetargową. - To amoralne, by zabierać nam ziemię, która jest placem zabaw, boiskiem, zieleńcem i pozwala jakoś żyć - mówi Marta Kossut.
- Byliśmy zachwyceni, że mimo mieszkania przy ruchliwej drodze możemy tuż za budynkiem odpocząć w przydomowym ogródku - mówi Waldemar Waśniowski, niepełnosprawny, mający problemy z poruszaniem się. - Teraz moje dzieci bawią się na podwórku, ale gdy zlikwidują nam garaże, zrobi się tu parking.
Są zdecydowani dalej walczyć z urzędnikami o enklawę zieleni. - Będziemy chcieli zaangażować radę osiedla Podgrodzie, już nawiązaliśmy kontakt - mówi Kossut.
Z historii budynku
Gdy szopa przy ul. Warszawskiej była ubeckim aresztem, w małych celach siedziało nawet po 19 więźniów narodowości polskiej. Teraz są w niej pomieszczenia gospodarcze należące do lokatorów pobliskich kamienic. Niektórzy pamiętają z opowieści rodziców, jak wyglądał budynek zaraz po opuszczeni go przez oprawców. Na ścianach w niektórych pomieszczeń plamy krwi tak wgryzły się w tynk, że nie znikały nawet po kilkukrotnym pobieleniu. Trzeba było zerwać całe poszycie ścian, tylko tak można było je usunąć.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz