Data dodania: 2008-01-04 23:20
Czego najbardziej potrzebują mieszkańcy Dajtek
Czytelnicy piszą Gazetę. Nasze osiedle z malutkiej, bardzo typowej na Warmii wsi stało się małą ojczyzną i miejscem życia prawie 10 tys. osób. Co nam się tu podoba i czego nam brakuje?
Najpierw była to mała wioska, której historia sięga XIV wieku, składająca się z kilkudziesięciu domów i zabudowań gospodarskich otaczających malutkie jeziorko. Ponad 80 lat temu wybudowano obok tej wioski lotnisko trawiaste i od tamtego czasu zaczął się rozwój wsi aż do lat 60. XX wieku, kiedy władze Olsztyna postanowiły właśnie tu wybudować osiedle domków jednorodzinnych. Planiści zaprojektowali dość fantazyjnie zarys osiedla nawiązujący do dawnych dróg polnych, a przede wszystkim traktu Olsztyn - Ostróda i linii kolejowej Olsztyn - Ostróda - Toruń oraz drogi do wsi Granity i Naterek (dziś ulica Żniwna). Naturalnymi granicami były dwa jeziora Ukiel i Kortowskie, a także piękna dolina ze strumykiem płynącym od Kudyp do Jez. Kortowskiego. Jakby tego było mało, wokół są także piękne lasy. Z lotu ptaka widać najlepiej, jak niewiarygodnej urody to miejsce.
W latach 70. XX wieku nastąpił gwałtowny rozwój naszego osiedla. Budowane domy coraz bardziej odzwierciedlały gusty ich właścicieli i były coraz ładniejsze. Przestały obowiązywać narzucone przez państwowe urzędy projekty, a właściwie jeden w kilku modyfikacjach jak to było w latach 60. Różnice w wyglądzie i użytkowości były tak duże, że wielu właścicieli domów wybudowanych w latach 60. postanowiło je zmodyfikować. Dziś nieraz nie da się rozpoznać pierwotnego kształtu takiego domu i aż trudno uwierzyć, że nie zburzono ani jednej ściany z dawnej szpetnej bryły szarego klocka, z jakim się kojarzyły te pierwotnie stawiane.
Co ciekawe, prawie wszyscy albo sami zbudowali swoje domy, albo w dużej mierze wraz z całą swoją bliższą i dalszą rodziną w budowie fizycznie uczestniczyli. Tu nie było tak, jak to jest obecnie, że po wpłaceniu sporej kwoty odbiera się klucze do wymarzonego domu i pozostaje tylko zawiesić fantazyjnie upięte firanki, a w ogrodzie podlać zamówione wcześniej rabatki. To osiedle powstało na mało urodzajnych i piaszczystych terenach i tylko dzięki pracowitości jej mieszkańców wygląda tak, jak wygląda.
Po 50 latach intensywnego budowania i zagospodarowywania jest tu prawie wszystko, co potrzeba do przyjemnego codziennego bytowania, bo ta dzielnica nie jest tylko sypialnią tu mieszkających. To ich mała ojczyzna, przez nich zbudowana. Większość zna się osobiście i te znajomości zaczynały się z sąsiedzkiej pomocy w czasie budowania domów.
Mamy kilka miejsc integrujących społeczność lokalną, jak parafia katolicka z dużym kościołem, szkoła podstawowa i gimnazjum, biblioteka spełniającą rolę domu kultury, zrzeszenia artystyczne i sportowe, są wielkie imprezy organizowane przez Aeroklub, są plaże oraz wspaniałe tereny na wycieczki piesze i rowerowe.
Jestem z tego miejsca na ziemi bardzo dumny i w nim zakochany. Ale nawet ta miłość nie przysłania mi niedostatków, które zbiorowym wysiłkiem muszą być jeszcze usunięte. Zbiorowym, czyli mieszkańców razem z władzami miasta. Jakie więc są te niedostatki? Potrzebujemy sportowych miejsc, w których młodzież mogłaby spędzić czas. Doprowadzić trzeba jak najszybciej do zbudowania planowanego u nas boiska ze sztuczną nawierzchnia przy szkole, skateparku, pływalni w budynku dawnej kotłowni, ponowne uruchomić dobrze wyposażoną kawiarenkę internetową oraz urządzić place zabaw dla dzieci. Brakuje ścieżek rowerowych i turystycznych. Nie chodzi nawet o wyłożenie ich drogimi materiałami, jak polbruk czy asfalt. Wystarczyłoby ich utwardzenie. Wspomniana wyżej dolina ze strumykiem powinna w całości przejść w posiadanie gminy, by utworzyć w niej użytek ekologiczny, a w przyszłości nawet lokalny park ekologiczny.
Myślimy też o konieczności poprawienia bezpieczeństwa mieszkańców. Dlatego konieczne jest utworzeniu na naszym osiedlu stałego posterunku policji i straży miejskiej oraz zamontowanie monitoringu - połączonego z kamerami w szkole - w najbardziej newralgicznych punktach osiedla.
Od dawna marzymy też o kładce dla pieszych nad torami kolejowymi na końcu ulicy Rolnej. Zarówno mieszkańcy, jak i ludzie "z miasta" często chodzą tędy w stronę Jez. Kortowskiego i dalej do Kortowa. Niestety przechodzą często z małymi dziećmi przez ruchliwe tory kolejowe, narażając życia.
Niezbędne jest przywrócenie roli ogólnodostępnego parku terenom nad jez. Ukiel - między nową ul. Sielską a jeziorem, które to teraz są strasznie zdewastowane przez obecnych posiadaczy.
* Olsztynianin, od 30 lat mieszkający na Dajtkach
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz