Radna Zdzisława Tołwińska z klubu PiS podczas środowej sesji rady miasta zapytała o kwestie bezpieczeństwa olsztynian w przypadku, gdyby wybuchła wojna.
– Czy w Olsztynie są schrony nadające się do użytku? – zapytała.
– Budowli ochronnych mamy 63. Pochodzą głównie z lata 50. i 60. Najnowszy jest z 1980 roku. Za ich utrzymanie odpowiadają administratorzy obiektów – powiedział Paweł Micek, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Olsztyna.
Radny niezależny Mirosław Arczak dodał, że w tych budynkach może przebywać ok. 7 tys. osób.
Micek zaznaczył, że od 2014 roku nie istnieją przepisy prawa, które wymagałyby ewidencjonowania, utrzymywania i budowy schronów czy miejsc do ukrycia.
Czym się różni schron od miejsca do ukrycia? Micek przyznał, że te drugie obiekty nie chronią przed bronią masowego rażenia. Z kolei schrony zabezpieczają ludność przed takimi atakami, bo mają odpowiednie zabezpieczenia, w tym m.in. szczelność czy system wentylacyjny.
Miejsca do ukrycia są sprawdzane przez urzędników z wydziału bezpieczeństwa. Obecnie trwa kontrola prowadzona przez powiatowego inspektora nadzoru budowlanego.
– Ich stan jest średni. Wzorcowy schron, bardzo dobrze utrzymany, znajduje się na ul. Słonecznej w MPEC-u – zaznaczył Paweł Micek.
Przyznał również, że garaże i piwnice także mogą pełnić rolę miejsca do ukrycia.
Ewidencja budowli jest dostępna na stronie Bezpieczny Olsztyn i Olsztyn.eu.
Co ciekawe, w zestawieniu widnieje 68 miejsc do ukrycia na terenie Olsztyna, o czym wspomniał Mirosław Arczak.
Dyrektor wydziału bezpieczeństwa odpowiedział, że sprawozdanie za 2021 rok sporządzono w styczniu, natomiast po ataku Rosji na Ukrainę, dokonano kolejnej inspekcji. Pięć miejsc zlikwidowano.
– Administratorzy występują na szczeblu wojewódzkim o likwidację miejsc do ukrycia – wyjaśnił Paweł Micek.
Jak widać, kontrole są podejmowane na bieżąco, tylko czy to wystarczy w przypadku ewentualnego wybuchu wojny? Obyśmy nie musieli tego sprawdzać.
Komentarze (43)
Dodaj swój komentarz