Wiemy, że postępowanie w sprawie śmierci Edwarda wszczęli policjanci z Posterunku w Stawigudzie, którzy prowadzą czynności pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe.
– Dochodzenie jest prowadzone w kierunku art 35 ust. 1 Ustawy o Ochronie Zwierząt (artykuł ten mówi o znęcaniu się nad zwierzęciem ze skutkiem śmiertelnym). Będziemy również ustalać czy wszystkie osoby odpowiedzialne dopełniły swoich obowiązków. W tej sprawie zostało już przesłuchanych kilkanaście osób i planowane są kolejne przesłuchania. Również została wykonana sekcja zwłok zwierzęcia. Niezbędne do wykonania dalszych czynności są wyniki badań histopatologicznych, na które obecnie oczekujemy – poinformowała nas w czwartek Izabela Kołpakowska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Tym czasem w piątek skontaktowaliśmy się z Moniką Bem, opiekunką szopa. Podzieliła się z nami wstrząsającymi informacjami. Powiedziała, że otrzymała wyniki sekcji zwłok.
– Z wyników sekcji wynika, że Edward był przed śmiercią katowany. Dostałam wyniki sekcji w piątek – powiedziała nam Monika Bem.
Z jej relacji wynika, że badania wykazały: przekrwienie w jamie ustnej i w oczach, rozległy wylew krwi w okolicy piersiowej i okolicy lędźwiowej kręgosłupa (uraz zadany z góry o wielkości 12 cm na 8 cm), rozległe wylewy krwi między 7 a 12 żebrem, rozległe obrzęki i wylewy krwi w płucach, w krtani i tchawicy śluz i piana. Do tego przekrwiony był mózg, wątroba i nerki.
Przypomnijmy, że opiekunka Edwarda tłumaczyła, że Edward uciekł z domu, w którym mieszkali i przyszedł na posesję, gdzie wypoczywali dorośli ludzie z dziećmi i psem. Turyści mieli odganiać szopa, a następnie z obawy przed tym, że jest wściekły, mieli schować go do plastikowej beczki. Wygląda na to, że to oni obili zwierzę, a następnie wsadzili pod plastikową pokrywę, gdzie bardzo się męczyło. Edward miał odcięty dostęp do tlenu. W dodatku stłuczone płuca i uszkodzone naczynia krwionośne spowodowały, że tlen w organizmie nie był transportowany prawidłowo. W dodatku zamkniętym w szczelnym pomieszczeniu przez wiele godzin szop był narażony na przegrzanie organizmu (hipertermię).
Opiekunka Edwarda podjęła już decyzję.
– Chcę wytoczyć tym ludziom proces sądowy. Nie poddam się, dopóki nie zostaną ukarani – dodała Monika Bem.
Dodajmy, że wersja policji jest nieco inna.
W odpowiedzi na zapytanie, informuję, że 8 czerwca br. olsztyńska policja otrzymała zgłoszenie o szopie od operatora numeru 112, który stwierdził, że szop zagraża życiu i zdrowiu wielu osób. Nadmieniam jednak, że w pierwszej kolejności w takiej sytuacji powinny być poinformowane inne służby, w tym: Powiatowy Lekarz Weterynarii oraz Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego, które dysponują odpowiednimi warunkami i możliwościami przejęcia takiego zwierzęcia. Mimo wszystko policjanci podjęli interwencję, a będąc już na miejscu poinformowali odpowiednie służby, które mogłyby zabezpieczyć zwierzę, jednak spotkali się z odmową przejęcia interwencji. W momencie, kiedy policjanci przyjechali na miejsce, zwierzę znajdowało się w dziurze w ziemi przykryte drewnianą paletą, mając dostęp do świeżego powietrza. Tym samym funkcjonariusze nie stwierdzili, aby szop stwarzał bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia znajdujących się tam osób. Z uwagi na brak możliwości technicznych zabezpieczenia takiego zwierzęcia policjanci poinformowali zgłaszających o konieczności zgłoszenia interwencji właściwym służbom
– możemy przeczytać w odpowiedzi, którą skierowała do nas Izabela Kołpakowska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
W piątek chcieliśmy skontaktować się w sprawie śmierci szopa Edwarda z rzecznikiem prasowym prokuratury, ale nie odebrał telefonu. Ponowimy kontakt w poniedziałek.
Komentarze (6)
Dodaj swój komentarz