Mieszkanie Jakuba Porczyńskiego przy pierwszym oglądzie nie wygląda na miejsce, w którym nie tak dawno rozegrały się sceny jak z sensacyjnego filmu. Dopiero po chwili zauważam cegłówkę, która „zaparkowała” pod stojakiem na kurtki. Na uszkodzoną ścianę w przedpokoju zwraca mi uwagę gospodarz. „Przeleciała przez gabinet i zatrzymała się dopiero tutaj” - wyjaśnia.
O tym, co dokładnie wydarzyło się w październikowy poranek, szerzej rozmawiamy później. Historia, której puentą jest rozbita szyba, ma bowiem swój początek w roku 2009.
„Czujemy się oszukani przez miasto”
Właśnie wtedy procedowano zgodę na budowę budynku przy ul. 1 Maja 6. Chodzi o charakterystyczną, dobudowaną do kamienicy, nieruchomość przy skrzyżowaniu z ul. Partyzantów. Inwestor otrzymał zielone światło, ale z zastrzeżeniem, że na pobliskich działkach powstanie infrastruktura dla mieszkańców – parking, teren zielony, plac zabaw.
Tak się stało. Jeszcze w 2015 r. prezydent Olsztyna w pismach do mieszkańców kamienic wskazywał, że teren ten przeznaczony jest do racjonalnej obsługi sąsiednich budynków (1 Maja 6-9).
- Jak w 2016 roku kupowałem mieszkanie w kamienicy obok (ul. 1 Maja 8 - red.), wiedziałem o tej decyzji. Kupowałem mieszkanie z przeświadczeniem, że od strony południowej będę miał parking, tak jak zostało to określone w decyzjach administracyjnych – tłumaczy Jakub Porczyński.
Pan Jakub nabył mieszkanie w kamienicy położonej najbliżej placu dzisiejszej budowy
- W roku 2018 miasto sprzedało jednak pobliską działkę deweloperowi, który wystąpił o warunki zabudowy. Wydano je, nie informując o tym postępowaniu nas, sąsiadów, czyli strony zainteresowane. Myśleli, że nikt się nie zorientuje i spokojnie ruszą sobie z budową – dodaje.
Sąsiedzi planowanej inwestycji apelowali, aby miasto przeprowadziło badania natężenia hałasu i nasłonecznienia, aby porównać uzyskane dane z sytuacją podczas robót i po sfinalizowaniu inwestycji.
- Miasto odpowiadało: na tym etapie nie, dopiero jak ruszy budowa i będą uciążliwości, to wtedy zgłaszajcie - twierdzi nasz rozmówca.
Ratusz ostatecznie wydał pozwolenie na budowę apartamentowca między torami a ul. Partyzantów. Jak relacjonuje Porczyński w międzyczasie mieszkańcy złożyli odwołanie do wojewody, który na chwilę miał uchylić decyzję prezydenta Olsztyna. Na chwilę, bo po miesiącu uznano, że jednak zgoda została wydana prawidłowo.
Budowa ruszyła w lipcu br. Spokojne do tej pory miejsce zamieniło się w dudniący plac budowy. Zniknął parking, zabawki dla dzieci i drzewa. Po rekomendacjach z 2009 roku, które mówiły o tym, że przyległa działka ma służyć mieszkańcom, zostały wspomnienia. W 2026 roku ma tu być pięciopiętrowy budynek. Nowoczesny, z podziemnym parkingiem.
- Czujemy się oszukani przez miasto – konstatuje Porczyński.
Dwukrotne przekroczenie norm hałasu
Plac, na którym dziś pracuje ciężki sprzęt jeszcze kilka miesięcy temu był oazą spokoju w olsztyńskim Śródmieściu. Od torów mieszkańców osłaniały świerki i jabłonie, a od ul. Partyzantów rosły tuje. Tego już nie ma, a z okien mieszkania pana Jakuba rozpościera się widok na... Nie ma żadnego widoku. Jest blaszane ogrodzenie.
Po wycince zieleni, wykonawca przystąpił do prac ziemnych. Pojawiły się koparki i zagęszczarki. Wszystko niemal na wyciągnięcie ręki od kamienicy pana Jakuba. Trzęsło od szóstej rano do dwudziestej drugiej. Kiedy mieszkańcy zaczęli zgłaszać uciążliwości, byli odsyłani od Annasza do Kajfasza.
- Zaczęliśmy zgłaszać uciążliwości na policję, do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i urzędu dozoru technicznego. Wszyscy nam odpowiadali: my się takimi rzeczami nie zajmujemy. Ostatecznie przekierowano nas do wydziału środowiska w olsztyńskim ratuszu.
Odpowiedź z urzędu miasta przyszła we wrześniu. Stwierdzono w niej, że aktualnie nie ma możliwości przeprowadzenia badań natężenia hałasu ze względu na ruch uliczny.
- Jak wcześniej wnioskowaliśmy o przeprowadzenie badań to mówili, że teraz nie, ale podczas budowy. Gdy podczas budowy wróciliśmy z tematem, mówią, że w trakcie budowy się nie da. Zostaliśmy pozbawieni jakichkolwiek szans udokumentowania, jak tu jest głośno – wyjaśnia Porczyński.
Wspólnota, której nasz rozmówca jest członkiem zarządu, sama wynajęła urządzenie do badania natężenia hałasu. W kamienicy przy ul. 1 Maja 8 dochodziło do 80 decybeli, co oznacza dwukrotne przekroczenie norm. Zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska z 2007 roku dopuszczalny poziom hałasu w ciągu doby w pomieszczeniach mieszkalnych to 40 decybeli w dzień i 30 decybeli w nocy.
Wstrząsy od świtu do nocy, bo wylewka za 1 mln zł nie może czekać?
Robotnicy starali się maksymalnie wykorzystać czas. Prace ruszały o świcie i trwały do wieczora. We wrześniu hałasy nie pozwalały mieszkańcom na odpoczynek nawet w nocy. Mieszkańcy nocne roboty zaczęli zgłaszać na policję.
- Podczas jednej z interwencji widziałem, jak policjant rozmawiał z kierownikiem budowy. Po wszystkim, prace były kontynuowane. Zapytałem funkcjonariusza: dlaczego? Odpowiedział: mają wylewkę za milion złotych i kierownik obiecał, że do północy skończą. Po 24 dalej robili. Przyjechał inny patrol. Stwierdzono, że skierują wniosek o ukaranie wobec kierownika budowy - relacjonuje Porczyński.
Liczne interwencje związane z hałasem na placu budowy potwierdza Komenda Miejska Policji w Olsztynie.
- Policjanci podjęli sześć interwencji. Jedna, wieczorna została zakończona pouczeniem osoby kierującej pracami, a jedna nałożeniem mandatu karnego na tę samą osobę. Ponadto dwie interwencje dotyczyły prac prowadzonych w ciągu dnia, gdzie policjanci nie stwierdzili znamion wykroczenia, a dwie wieczorne interwencje nie zostały potwierdzone przez funkcjonariuszy – przekazał nam mł. asp. Jacek Wilczewski.
Latająca cegłówka i zdewastowany mercedes
Była sobota, 12 października, okolice 4 rano. Po tym jak mieszkanie Porczyńskiego opuścili goście, ten postanowił jeszcze na moment usiąść przy biurku w gabinecie. Chwilę po tym, gdy odszedł od komputera usłyszał trzask.
Ktoś miał siłę i dobre oko. Okno przebiła cegłówka i zatrzymała się dopiero na ścianie przedpokoju. Czy sprawca celowo wyczekał, aż pan Jakub odejdzie od biurka, żeby nie zrobić mu krzywdy? - Wolę myśleć, że tak – mówi.
Porczyński odczytuje tamtą sytuację jako próbę zastraszenia. W sprawie nieprawidłowości na budowie jednak nie ustąpił. Kolejne „upomnienie” dostał we wtorek, 22 października. Tym razem ktoś zdewastował jego mercedesa.
- Obudzili mnie sąsiedzi. Pytali, czy żyję. Okazało się, że mój zaparkowany pod kamienicą samochód jest zdemolowany. Rozbito szyby, poprzebijano opony, a na karoserii było pełno zarysowań.
Jak przekazał nam mł. asp. Wilczewski w obu sprawach nadal prowadzone jest postępowanie przygotowawcze. Nikomu do tej pory nie zostały postawione zarzuty.
Budowlańcy kontratakują
Zdaniem Porczyńskiego za zniszczeniami mogą stać pracownicy firmy, która buduje apartamentowiec. Od jednej z osób związanych z wykonawcą miał nawet usłyszeć pogróżki.
- To jakieś fanaberie wyssane z palca – odpowiada przedstawiciel budowlańców, w rozmowie z dziennikarką „Interwencji” Polsatu. - Porczyński próbował uzyskać 120 tysięcy zł rekompensaty, jaka mu się należy za to, że mu budynek będzie zasłaniał okna. Będzie na pewno jakieś postępowanie do pana Porczyńskiego o pomówienia wystawione, będziemy na pewno w tym kierunku działać – dodaje.
Kilka dni po zdewastowaniu samochodu, policja ponownie została poinformowana o incydencie w rejonie budowy. Tym razem służby zawiadomili budowlańcy.
- Kierownik budowy zgłosił policji, że latam z bronią za pracownikami. Funkcjonariusze założyli kamizelki kuloodporne i przyszli do mnie. Całe szczęście, że wszelkie kontakty z pracownikami budowy rejestruję nagraniami.
W tej sprawie również prowadzone jest dochodzenie. Póki co, nikt nie usłyszał zarzutów.
Roboty na tyłach kamienic przy ul. 1 Maja 8 trwają. Ich finał przewidziano na 2026 rok. Pan Jakub próbuje żyć normalnie, choć po wydarzeniach z października, nie jest to łatwe.
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz