„Za czym Państwo tak stoją? Za pieskami”
Za zorganizowanie akcji „Mrozy” odpowiada KTOZ. Celem inicjatywy było zapewnienie czworonogom opieki na czas mrozów. Przedstawiciele obiektu zaapelowali w tej sprawie do mieszkańców Krakowa. Akcja, trwająca dwa dni, odniosła pełen sukces. Opustoszały wszystkie zewnętrzne boksy, krakowianom wydano 130 psów. Jednego z podopiecznych przygarnęli nawet funkcjonariusze lokalnej Straży Miejskiej. Na czas akcji zawieszono procedury adopcyjne, czyli wizyty oraz spacery zapoznawcze.
Poseł Lewicy, Łukasz Litewka, opublikował w mediach społecznościowych wideo, na którym widać sznur samochodów, ustawiony na drodze prowadzącej do krakowskiego schroniska. Pod nagraniem zamieścił podpis o treści – Tymczasem przy schronisku w Krakowie: przepraszam, za czym Państwo tak stoją? „Za pieskami”.
Stanowisko schroniska w Tomarynach
Informacja o przedsięwzięciu, zorganizowanym w szczytnym celu, obiegła całą Polskę. Mimo głosów aprobujących, w sieci pojawiło się wiele negatywnych komunikatów, wystosowanych przez pracowników innych schronisk. Wszystko przez fakt, iż zwierzęta po zelżeniu mrozów miały wrócić do boksów, co jest niesamowicie negatywne dla ich psychiki oraz stanu fizycznego.
Do zaistniałej sytuacji odniosło się m.in. Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Tomarynach (gmina Gietrzwałd), publikując oświadczenie w mediach społecznościowych. Do pracowników zaczęły dochodzić wieści, iż pojawili się lokalni chętni na zapewnienie domów tymczasowych na czas mrozów dla czworonogów. Schronisko jednak nie zdecydowało się na wdrożenie akcji w stosunku do swoich podopiecznych.
- W żadnym miejscu nie krytykujemy inicjatywy z Krakowa, każda akcja pomocowa jest ważna. Zawsze przekonywaliśmy i przekonujemy, że dom tymczasowy ratuje życie i nie ma w tym ani grama przesady. Obecnie mamy 40 psiaków w domach tymczasowych. Każdy, kto jest z nami na tym profilu, od dawna wie, że prawie codziennie wrzucamy apel o dom tymczasowy i dalej będziemy tak robić, ale nie na czas mrozów, czyli np. 4 dni. Nie bardzo potrafimy sobie wyobrazić, jak można zabrać psa na mróz, a gdy zelżeje, odwieźć do schroniska i zaprowadzić do kojca. Oczywiście ktoś napisze, że można się zakochać i psa nie oddać, ale takie sytuacje dotyczą najczęściej osób, które już wcześniej zastanawiały się nad adopcją. Bądźmy odpowiedzialni, nie kierujmy się emocjami. Powrót psów do schroniska to zawsze jest dla nich dramat – piszą pracownicy schroniska.
Jako kolejne zagrożenie wskazali niepewność co do tego, jak pies odnajdzie się w nowych warunkach, nie mając okazji się wcześniej zaadaptować.
Internauci podzieleni co do słuszności inicjatywy
Pod postem pojawiło się ponad 160 komentarzy. Część internautów pochwalała obraną postawę pracowników, tłumacząc, że również nie wyobrażają sobie, jakie to musi być cierpienie dla psa, którego ktoś oddaje do boksu po kilku dniach.
- Ta akcja to jedna wielka kpina, jak dla mnie. Teraz wielkie wydarzenie, bo -15 stopni. Kiedyś było i po -30 i nikt nie myślał o tym czy psu w schronisku będzie zimno. Ale może warto pomyśleć, co poczuje ten pies za 4 dni, jak wróci do schroniska? Bo widzą to tylko ludzie tam pracujący. Pies to nie człowiek i nie myśli jak człowiek. Niestety tak to nie działa.
- Nie umiałabym spojrzeć w oczy psu wziętemu na 3-4 dni mrozu, a potem jakby nigdy nic, tak po prostu odwieźć go z powrotem za kraty, nie potrafiłabym, sorry – czytamy w komentarzach.
Pojawiło się również mnóstwo głosów aprobujących krakowską inicjatywę. Niektórzy z komentujących pisali, iż pracownicy schroniska w Tomarynach są nieobiektywni oraz pytali czy „lepiej w takim razie ryzykować zamarznięciem zwierząt”.
- A ja uważam, że jeżeli chociaż 10% psów zostanie adoptowana, to warto robić takie akcje! Powinniście wziąć przykład. Nie biorą w niej przecież udziału ludzie, którzy nie czują takiej potrzeby – argumentowała jedna z internautek.
Milczenie władz olsztyńskiego schroniska
Redakcja naszego portalu postanowiła skontaktować się ze Schroniskiem dla Zwierząt w Olsztynie. Ku naszemu zaskoczeniu, Anna Barańska, dyrektor obiektu, nie zgodziła się na rozmowę. Jedna z osób zatrudnionych w obiekcie przekazała nam tylko, iż „pani dyrektor nie będzie się w tej sprawie zabierać głosu” i poinformowała, iż ich procedury adopcyjne pozostają bez zmian.
Czy mieszkańcy Olsztyna byliby chętni na wzięcie udziału w tego rodzaju przedsięwzięciu?
Komentarze (13)
Dodaj swój komentarz