Miasto planuje pozyskać dwie dodatkowe odłownie mobilne, aby odłowić dziki w centrum i na południowych osiedlach, gdzie obecnie te zwierzęta najchętniej przebywają.
Populacja dzików w mieście jest trudna do weryfikacji.
– Szacuje się, że w Olsztynie przebywa od 200 do 500 sztuk. Trudno policzyć, bo te same dziki są jednego dnia w kilku punktach w naszym mieście. Bardzo trudno określić jest także ich przyrost. Zachowują się zupełnie inaczej niż w naturze. Potomstwo pojawia się w różnych okresach w roku – powiedział dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Mieczysław Wójcik.
Dodał, że jedynym działaniem, zgodnym z prawem i możliwościami, mającym na celu ograniczenie populacji jest odstrzał.
– Ile osób w Olsztynie zostało poszkodowanych przez dziki? – zapytała radna Krystyna Flis.
Piotr Zabuski, komendant miejski policji w Olsztynie przyznał, że w tym roku nie było żadnego przypadku agresji zwierząt w stosunku do ludzi.
– Jeżeli chodzi o ilość spraw związanych z agresywnym zachowaniem dzików, to w tym roku nie mieliśmy żadnej sprawy z tym związanej. Mieliśmy za to 580 zgłoszeń, że dzik wędruje po drodze publicznej, wszedł na czyjąś posesję. Na każdą interwencję pojechaliśmy. Wczoraj wieczorem sam pomagałem wyprowadzić sąsiadowi stado dzików do lasu. Nie są one agresywne. Jak widzą człowieka, to uciekają. Na całym świecie jest problem z dziką zwierzyną, musimy się przyzwyczaić. A wyłapywać trzeba w miarę możliwości i przepisów – powiedział komendant Piotr Zabuski.
Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz dodał, że piszą do niego mieszkańcy miasta, którzy spacerując z psami czują się niepewnie, gdy na ich drodze staną dziki.
– Nie wiadomo jaka będzie ich reakcja – wyjaśnił prezydent.
Zdaniem dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego nie podejmowanie działań byłoby błędem, ponieważ wielu olsztynian się dzików obawia, a w dodatku mogą powodować zagrożenie w ruchu drogowym.
– Nie chodzi o bezpośrednie zagrożenie, a o to, że mieszkańcy czują niepokój. Koszt odłowu, uśmiercenia 100 dzików to ok. 110 tys. zł – dodał Wójcik.
Wcześniej miasto wyłapywało i wywoziło zwierzęta do lasu. Jednak na chwilę obecną, z uwagi na ASF (choroba dotarła już na skraj granic miasta z gminą Dywity i Barczewo), transport dzików jest niemożliwy.
– Trzykrotnie zwracałem się do ministra środowiska w tej sprawie, ale decyzja była odmowna – wyjaśnił Piotr Grzymowicz.
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz