Edyta Hul, urodzona w warmińskim Dobrym Mieście, została w 2023 roku laureatką 46. Biennale Malarstwa Bielska Jesień. Zdaniem ekspertów, trudno o artystyczny przegląd w Polsce, który miałby równie duże przełożenie na wartość dzieł i popularność na rynku kolekcjonerskim. Od 11 stycznia 2025 roku wielkoformatowe prace artystki eksponowane są w galerii RX&Slag w Nowym Jorku - mieście, w którym niekiedy odbywa się około ośmiuset wystaw jednocześnie. W ocenie krytyków, hipnotyzujące prace Edyty Hul zadziwiają nie tylko nieskazitelnie gładką strukturą przypominającą wypolerowaną taflę, ale również zagadkowym światem, który przedstawiają. Jedni widzą na nich pędy roślin czy zwielokrotnione płetwy falujące w wodzie, inni - zupełną abstrakcję.
- Zawsze myślałam o tym, jak o abstrakcji, choć to bardziej rodzaj indywidualnego gestu, jak odręczne pismo czy osobniczy język. Pracując nad obrazem, pracuję całym ciałem - musi być w tym harmonia i płynność jak w tańcu. Lubię ruch, więc to malarstwo powstaje z mojej energii. Wychowałam się u dziadków na Warmii, w naturalnym środowisku, ale długo też kolekcjonowałam rośliny, dlatego zawsze przy mnie były. W świecie roślin dużo mnie ciekawi pod względem estetycznym, ale natura doskonale i nieustająco się też replikuje. To pewne rytmy, które powtarzają się też w moim malarstwie. Jest w tym splątanie, a jednocześnie balans - komentuje Edyta Hul.
Edyta Hul
fot. Remi Urant, Piękna Gallery
Warmińska artystka stawia widzów przed niejedną zagadką, jednak w jej pracowni liczy się przede wszystkim ogromna wiedza. Jak opowiada, każdy etap przygotowania podobrazia jest ważny dla końcowego rezultatu, dlatego obrazy nigdy nie powstają na pierwszym z brzegu płótnie ze sklepu. Ręcznie naciągany len pokrywany jest niewiarygodną ilością warstw, a malarka sama opracowuje mieszaniny farb i tworzyw, które wchodzą nawzajem w chemiczne reakcje, ostatecznie zastygając na obrazie.
- Stosując własne mieszaniny farby olejnej z przemysłowymi emaliami, a także mnóstwo warstw poprzedzających i pokrywających obraz, artystka osiąga hipnotyzujący rezultat. Jej dzieła osadzone są ponadto w pewnej granicznej przestrzeni - pomiędzy światem rzeczywistym, a innym, w którym kształty stanowią jedynie echo form, które dobrze znamy - zauważa Kurt McVey, kurator nowojorskiej wystawy i krytyk publikujący m. in. w „The New York Times”.
Edyta Hul, Lost Echo, 2024, olej, emalia, płótno, 170x130 cm
fot. Remi Urant
Edyta Hul. Density of the Spell, Slag&RX Gallery, Nowy Jork
fot. Przemysław Kasztelewicz
Edyta Hul. Density of the Spell, Slag&RX Gallery, Nowy Jork
fot. Przemysław Kasztelewicz
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz